To były bardzo szczególne czasy w TVP, zwłaszcza na tak zwanym „Placu" (od Placu Powstańców Warszawy), czyli w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Była bezpośrednią dziedziczką DPI, stworzonej jeszcze w PRL Dyrekcji Programów Informacyjnych. Wraz z budynkiem, sprzętem, TAI odziedziczyła również całą ekipę po komunistach.
Pierwszy prezes TVP Andrzej Drawicz pozbył się co prawda najbardziej skompromitowanych twarzy stanu wojennego, ale większość „personelu" DPI została. Kierownictwo reformującej się telewizji rozpoczęło poszukiwanie nowych dziennikarzy i tak na „Plac" trafiały kolejne fale dziennikarskiej młodzieży.
Wiosną 1992 roku, kiedy i mnie zatrudniono w TAI struktura pokoleniowa obsady Wiadomości, Panoramy i Teleexpressu wyglądała jak porządny litewski sękacz. Od niemal emerytów (min. Andrzej Kozera), przez dziennikarzy zasłużonych w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, po tych z kolejnych naborów już po 1989 roku, czyli zwykle z jakąś kartą niezależną.
Andrzej Turski trafił do TAI z radia. Nie miał nic wspólnego z betonem dziennikarstwa telewizyjnego DPI. Był jednym z dwóch zastępców szefa TAI i miał za zadanie sklejać to dziwne wielopokoleniowe towarzystwo. Robił to z wdziękiem, kulturą i profesjonalizmem. W przeciwieństwie do tzw. „bezpartyjnych fachowców", jak lubili się określać dziennikarze z PZPR-owskim rodowodem, Andrzej rzeczywiście znał się na informacji. Umiał uczyć, nauczyć, ale też wycofać się kiedy trzeba. W czasach, gdy niektórzy z szefów oczekiwali tępej dyscypliny, Andrzej wolał tłumaczyć, a nawet ustępować.
Był powszechnie lubiany, mimo, że część młodzieży zwykła wypominać mu pracę w komunistycznych mediach. Władzy nie nadużywał. Stronił od politycznych koterii. Nie chciał prowadzić żadnego z dzienników wiedząc, że to stąpanie po polu minowym. Pamiętam, wielokrotnie go do tego namawialiśmy. Zawsze odmawiał. A był w idealnym wieku i miał doskonałe warunki na prezentera, zaś jego głos i ekspresję uznawano w tamtych czasach za ideał godny Sevres. Wspaniały męski głos, znakomita dykcja, świetna artykulacja. Aż chciało się go słuchać.