Długofalowy i szybki wzrost gospodarczy – podstawa rozwoju społeczno-ekonomicznego – wymaga spełnienia co najmniej pięciu warunków. W szczególności chodzi o otwartość gospodarki, makroekonomiczną stabilizację, wysoką stopę oszczędzania i inwestycji, dojrzałe rynkowe instytucje oraz kompetentne i zdeterminowane rządy. Szczęśliwie trzem z nich zadość czynimy, z dwoma natomiast mamy poważne kłopoty.
Wciąż zbyt niski jest relatywny poziom oszczędności i inwestycji w odniesieniu do dochodu narodowego. Nade wszystko zaś trudno przypisać rządowi kompetencje i determinację w realizacji polityki sprzyjającej dynamicznemu rozwojowi. Obok tak fundamentalnych błędów, jak obniżenie wieku emerytalnego czy zaniechanie przystąpienia do obszaru wspólnej waluty euro, dowodzi tego marnotrawienie coraz to większych środków na bezproduktywne wydatki wojskowe.
Czas chaosu
Rozpętana została zimna wojna. Skoro ta poprzednia – pomiędzy Wschodem ze Związkiem Radzieckim na czele a Zachodem z USA – zakończyła się mniej więcej 30 lat temu, w wielkiej mierze dzięki historycznym osiągnięciom polskiego Okrągłego Stołu, które przyspieszyły upadek muru berlińskiego, to tę obecną można określać jako drugą. Rozpętał ją Zachód, który tym razem jej nie wygra. Nikt jej nie wygra; pytanie tylko, kto jakie poniesie straty moralne, polityczne i gospodarcze.
Obecna zimna wojna toczy się przede wszystkim pomiędzy USA i ich niektórymi sojusznikami – niekiedy wielce serwilistycznymi, co odnosi się także do Polski – a Rosją i zwłaszcza Chinami. Obok wojny handlowej pomiędzy rywalizującymi dwiema największymi gospodarkami świata istotnym jej elementem jest nakręcająca się spirala zbrojeń. Niestety, coraz więcej państw daje się wciągać do tej wirówki, narażając własne społeczeństwa na koszty, które są źródłem olbrzymich dochodów sektora militarno-przemysłowego oraz jego politycznego i medialnego zaplecza.
Aczkolwiek Polska w światowej grze ekonomicznej niewiele znaczy – wytwarzamy zaledwie 0,88 proc. światowego produktu brutto, skądinąd relatywnie mniej niż w 1989 r. – to nasze znaczenie w geopolityce jest zasadniczo większe. Zamiast wykorzystywać to pro publico bono, rządy podczas kilkunastu minionych lat zaangażowały się w politykę bynajmniej niesłużącą polskiej sprawie. Bo przecież nie jej sprzyja nieumiejętność dobrego ułożenia sobie stosunków zewnętrznych z bliższymi i dalszymi sąsiadami, zwłaszcza z Rosją i Chinami. Nie jej przede wszystkim służy niemądre zwiększanie wydatków wojskowych, bez wątpienia pod silną presją Stanów Zjednoczonych.