Reklamówka z dolarami

Żeby prowadzić interesy na Wschodzie, trzeba dobrze poznać tamtejsze warunki i umieć funkcjonować w permanentnym kryzysie. I polscy przedsiębiorcy się tego nauczyli – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 10.03.2014 01:17

Marcin Piasecki

Marcin Piasecki

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Od niespecjalnie uzasadnionego entuzjazmu do równie mało uzasadnionej frustracji – taka huśtawka nastrojów zwykle towarzyszy odpowiedzi na pytanie, jakie są perspektywy biznesu z państw unijnych, w tym Polski, na Ukrainie i w Rosji. W tej chwili jesteśmy w fazie frustracji, media są pełne wyliczeń, ile z powodu trwającego właśnie kryzysu stracą polskie firmy i polscy przedsiębiorcy. Niepokojące jest to, że tym razem ta frustracja stanowi realne odzwierciedlenie niepewności, co się będzie działo dalej, w szczególności ze strony Rosji. Pocieszające jest natomiast to, że o ile – by użyć w kółko powtarzanego zwrotu – nie dojdzie do eskalacji konfliktu, wszystko wróci do normy, czyli będzie jak dawniej.

Z tym że tę „normę" w odniesieniu do Ukrainy i Rosji należy pojmować w swoisty sposób. Zastanawiające jest to, że w Polsce stosunkowo słabo się o tym pamięta. Otóż historia polskich kontaktów biznesowych z państwami za Bugiem to historia kryzysów. Od surowcowych poprzez finansowe i realnej gospodarki, jak ten w 1998 roku, po najróżniejsze embarga, które uwielbiają wprowadzać chociażby najostrzejsze służby sanitarne na świecie, czyli rosyjskie.

Właściwie trudno znaleźć dłuższy, na przykład dwuletni, okres, który byłby okresem spokoju i biznesowej nudy. Tym bardziej musi dziwić ten często spotykany choćby w mediach w Polsce rodzaj tęsknoty za stabilizacją, za tym, że interesy na Wschodzie będzie się prowadziło tak jak interesy z Niemcami. Do tego w przewidywalnej przyszłości nie dojdzie.

Z różnych powodów zresztą. W Rosji polityka gospodarcza jest narzędziem polityki w ogóle, z całym jej cynizmem i całą brutalnością. I nic nie wskazuje, żeby miało to się zmienić. Do tego dochodzi korupcja, delikatnie mówiąc, brak poszanowania dla prawa i tak dalej. To nie są aberracje, to system, który został wygenerowany z górą dwadzieścia lat temu, trwa i prawdopodobnie będzie trwał w najlepsze.

Inaczej na Ukrainie. Tutaj jesteśmy świadkami politycznego przełomu, nie pierwszego zresztą w najnowszej historii tego państwa. Trzeba trzymać kciuki za Ukrainę w pełni demokratyczną i z silną gospodarką. Tylko że do tego drugiego jest znacznie dalej niż do pierwszego. Gospodarka naszego sąsiada znajduje się w rozpaczliwym stanie. W dodatku niespecjalnie widać pomysł na takie reformy, które nie doprowadziłyby do społecznego wstrząsu. Jeżeli Ukraina zacznie zdrowieć, będzie to proces rozłożony na lata. Czyli znów – szybko nic się nie zmieni, wspomniana specyficzna „norma" będzie tam trwała przynajmniej przez jakiś czas.

Skąd zatem tak często teraz przywoływana perspektywa przerażających strat polskiego biznesu w związku z sytuacją w Rosji i na Ukrainie? Przecież na dobrą sprawę naszych przedsiębiorców powinno tam nie być. Nie da się prowadzić biznesu w tak trudnych warunkach.

Jednak są i zarabiają. Jeden z nich opowiadał mi, jak to otwierał oddział swojej firmy na Kaukazie. Po kilku tygodniach – wybuch, który zdemolował całe biuro. Na szczęście w weekend nikomu nic się nie stało. Po paru dniach w tymże biurze pojawił się osobnik z reklamówką wypchaną dolarami i przeprosinami. „Nie to piętro" – wyjaśnił i zniknął.

Opowieść brzmi zabawnie, choć tak naprawdę zabawna nie jest. Na dobrą sprawę mój rozmówca powinien zwinąć interes i wynieść się w rejony, w których prowadzenie biznesu jest mniej ryzykowne. Jednak nic z tych rzeczy. Został w Rosji, został na Kaukazie. I jak sam twierdzi, nauczył się poruszać w tamtejszej, niekoniecznie standardowej, rzeczywistości.

Jestem przekonany, i jest to przekonanie graniczące z pewnością, że owa umiejętność dotyczy znakomitej większości polskich firm robiących interesy na Wschodzie. Żeby działać tam skutecznie, trzeba na wylot poznać tamtejsze uwarunkowania, trzeba umieć funkcjonować w warunkach permanentnego kryzysu. I polscy przedsiębiorcy po prostu się tego nauczyli.

Zresztą część z nich ciężko dotknęło załamanie rosyjskiej gospodarki w 1998 roku, musieli odbudowywać swój biznes na Wschodzie. Ale odbudowywać już na innych zasadach, przede wszystkim – jak zresztą sami opowiadają – nie stawiając wszystkiego na jedną, rosyjską czy ukraińską, kartę. Rynki trzeba dywersyfikować, szukać odbiorców na Zachodzie, a nie tylko łudzić się wschodnim eldorado. I to właśnie zrobili.

Dlatego wcale nie jestem pewien, czy kryzys ukraiński musi koniecznie oznaczać Armagedon dla polskiego biznesu. Oczywiście, wszystko zależy od skali perturbacji. Jeżeli dojdzie do otwartej konfrontacji gospodarczej między Rosją i Unią, z pewnością nasze firmy również znajdą się w trudnej sytuacji. Jeżeli to nie nastąpi, a oby nie nastąpiło, będą funkcjonować normalnie i dużo zniosą, tak jak znosiły dotychczas. Tylko trzeba pamiętać o jednym, „tam" normalność gospodarcza wygląda zupełnie inaczej niż normalność zachodnia i unijna. Jeżeli ktoś tego nie rozumie i się tego nie nauczył, rzeczywiście zginie.

Od niespecjalnie uzasadnionego entuzjazmu do równie mało uzasadnionej frustracji – taka huśtawka nastrojów zwykle towarzyszy odpowiedzi na pytanie, jakie są perspektywy biznesu z państw unijnych, w tym Polski, na Ukrainie i w Rosji. W tej chwili jesteśmy w fazie frustracji, media są pełne wyliczeń, ile z powodu trwającego właśnie kryzysu stracą polskie firmy i polscy przedsiębiorcy. Niepokojące jest to, że tym razem ta frustracja stanowi realne odzwierciedlenie niepewności, co się będzie działo dalej, w szczególności ze strony Rosji. Pocieszające jest natomiast to, że o ile – by użyć w kółko powtarzanego zwrotu – nie dojdzie do eskalacji konfliktu, wszystko wróci do normy, czyli będzie jak dawniej.

Pozostało 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?