Sposób na drogi

Po dymisji Lecha Witeckiego urzędnicy ?będą mieli z tyłu głowy przesłanie, że starcie ?z branżą budowlaną to dla nich zagrożenie ?– twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 01.04.2014 02:22

Marcin Piasecki

Marcin Piasecki

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Miał być konkurs, ale niewiele o nim słychać. Być może zatem w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zostanie podtrzymana tradycja, że instytucją tą przez lata rządzi urzędnik „pełniący obowiązki". Do lutego 2014 r. był to Lech Witecki, od lutego Ewa Tomala-Borucka.

A decyzje kadrowe będą tutaj niesłychanie istotne, gdyż od paru miesięcy inwestycje w autostrady i trasy ekspresowe znalazły się na niespodziewanym zakręcie. Wystarczyło prześledzić reakcje branży budowlanej na dymisję Witeckiego. Prezesi firm i eksperci prześcigali się wręcz w wytykaniu grzechów byłego p.o. dyrektora. Ich katalog rozrósł się do gigantycznych rozmiarów, znalazły się tam zarówno zarzuty absolutnie słuszne, jak i stworzone trochę na użytek chwili, chyba po to, by wzięła je pod uwagę kolejna ekipa w GDDKiA.

Wzięła pod uwagę i się bała. Z bardzo prostego powodu: wicepremier Elżbieta Bieńkowska, podając powody dymisji Witeckiego, jako jeden z nich wymieniła jego konflikty z budowlańcami i ogólnie złą atmosferę w kontaktach z branżą. To bardzo nieszczęśliwa wypowiedź, choćby dlatego, że mocno ogranicza pole działania dyrekcji dróg. Urzędnicy będą mieli z tyłu głowy myśl, że starcie z branżą stwarza zagrożenie nie tyle dla tejże branży, ile właśnie dla nich. Tym bardziej że dotychczasowe potencjalne pola konfliktu między inwestorami i budowlańcami wcale nie zniknęły. Tutaj nic się nie zmieniło.

Trzeba pamiętać, że w budowę dróg zostaną zaangażowane w kolejnej unijnej perspektywie olbrzymie pieniądze. Pieniądze z europejskiej kasy już raz rozpaliły wyobraźnię sektora. O ile nie podzielam opinii o apokalipsie branży podczas realizacji dotychczasowego programu budowy dróg, o tyle trzeba przyznać, że wielu problemów można było uniknąć. Zarówno ze strony firm, które podjęły zbyt duże ryzyko, jak i GDDKiA, która pozostała nieczuła na większość prób neutralizacji tego ryzyka. Tyle że pieniądze w budowie dróg pozostaną najważniejsze.

Oczywiście, można trochę bardziej elastycznie konstruować przetargi, ale podstawowej roli najniższej ceny nikt nie zmienił. I pewnie nie zmieni, gdyż wymagałoby to całkowitej rewolucji prawa przetargowego w Polsce. Pomysły są, np. zastosowania zamiast kryterium cenowego tzw. kryterium kosztowego, uwzględniającego – mówiąc dużym w uproszczeniu – oprócz samej budowy także koszty gwarancji i eksploatacji drogi.

Czyli kryterium ceny, mimo być może modyfikacji, jest i pozostanie niesłychanie istotne. A GDDKiA, co oczywiste, pozostanie strażnikiem wydawania publicznej kasy. To otwiera drogę do konfliktów. Z branżą, w której zawsze znajdą się chętni do wołania, że konkurent stosuje dumping, a ktoś inny dostaje zbyt mało pieniędzy, gdyż trafił np. na trudne warunki geologiczne. Jeżeli z kolei dyrekcja trochę odpuści z cenami, będziemy mieli poruszenie wśród opinii publicznej, częstowanej, nieprawdziwymi zresztą, informacjami, że znów budujemy najdroższe drogi w Europie.

I tak źle, i tak niedobrze. W dodatku w sektorze budowy infrastruktury gigantycznym wręcz obciążeniem jest niesprawność wymiaru sprawiedliwości. Wykonawcy najzwyczajniej mogą nie dotrwać do momentu, w którym sąd po latach wyda wyrok w sprawie spornych kwestii dotyczących tej czy innej budowy. Trzeba przy tym pamiętać, że te postępowania, które jednak zostały rozstrzygnięte, często uznają racje GDKKiA.

Firmy mogą się więc uciekać do robienia jak największego szumu w sprawach słusznych i niesłusznych. Przecież już raz ta metoda się sprawdziła. A potencjalnych pól sporu – oprócz wspomnianych kwestii finansowych – będzie sporo. To chociażby przygotowanie przez dyrekcję projektów inwestycji, do których było wiele zastrzeżeń.

To chociażby słynna sprawa kontroli jakości robót publikowana przez GDKKiA w formie rankingu firm budowlanych. Wywołało to potężny głos oburzenia dotyczący samych jego wyników oraz metodologii. Nie zmienia to jednak faktu, że według dyrekcji 15 proc. nowych dróg jest budowanych z naruszeniem norm jakości. Powiedzmy, że GDDKiA przesadza, że jest to 10 proc. Tak czy inaczej, tych prac nie partaczą krasnoludki, tylko niekiedy te same firmy, które tak zdecydowanie stają w obronie swoich praw.

To wszystko będą musieli wziąć pod uwagę urzędnicy ekipy rządzącej w GDDKiA. Trudno im zazdrościć, gdyż zadanie, jakie mają wykonać, to trochę mission impossible: wydanie dużych pieniędzy na podstawie nie najlepszych przepisów. W dodatku wobec oczekiwań, że branży budowlanej w końcu się poprawi i konflikt na linii GDDKiA–wykonawcy nie będzie już eskalował.

Warto wspomnieć o jeszcze jednym postulacie wyrażonym przez wicepremier Bieńkowską – dotrzymywania harmonogramów inwestycji i ukrócenia mniej lub bardziej wyimaginowanej plagi opóźnień. Zadania to nie ułatwia.

Zwykle urzędnicy postawieni w tak trudnej sytuacji wolą nie podejmować żadnych decyzji, żeby nikomu nie podpaść. Tutaj jednak nie ma to zastosowania, gdyż trzeba będzie wydać unijne pieniądze. Nawiasem mówiąc, akurat pod tym względem GDKKiA dotychczas radziła sobie bardzo dobrze. Ciekawe, jak poradzi sobie tym razem, by w końcu wszyscy, łącznie z kierowcami, byli zadowoleni.

Miał być konkurs, ale niewiele o nim słychać. Być może zatem w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zostanie podtrzymana tradycja, że instytucją tą przez lata rządzi urzędnik „pełniący obowiązki". Do lutego 2014 r. był to Lech Witecki, od lutego Ewa Tomala-Borucka.

A decyzje kadrowe będą tutaj niesłychanie istotne, gdyż od paru miesięcy inwestycje w autostrady i trasy ekspresowe znalazły się na niespodziewanym zakręcie. Wystarczyło prześledzić reakcje branży budowlanej na dymisję Witeckiego. Prezesi firm i eksperci prześcigali się wręcz w wytykaniu grzechów byłego p.o. dyrektora. Ich katalog rozrósł się do gigantycznych rozmiarów, znalazły się tam zarówno zarzuty absolutnie słuszne, jak i stworzone trochę na użytek chwili, chyba po to, by wzięła je pod uwagę kolejna ekipa w GDDKiA.

Pozostało 84% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?