Miał być konkurs, ale niewiele o nim słychać. Być może zatem w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zostanie podtrzymana tradycja, że instytucją tą przez lata rządzi urzędnik „pełniący obowiązki". Do lutego 2014 r. był to Lech Witecki, od lutego Ewa Tomala-Borucka.
A decyzje kadrowe będą tutaj niesłychanie istotne, gdyż od paru miesięcy inwestycje w autostrady i trasy ekspresowe znalazły się na niespodziewanym zakręcie. Wystarczyło prześledzić reakcje branży budowlanej na dymisję Witeckiego. Prezesi firm i eksperci prześcigali się wręcz w wytykaniu grzechów byłego p.o. dyrektora. Ich katalog rozrósł się do gigantycznych rozmiarów, znalazły się tam zarówno zarzuty absolutnie słuszne, jak i stworzone trochę na użytek chwili, chyba po to, by wzięła je pod uwagę kolejna ekipa w GDDKiA.
Wzięła pod uwagę i się bała. Z bardzo prostego powodu: wicepremier Elżbieta Bieńkowska, podając powody dymisji Witeckiego, jako jeden z nich wymieniła jego konflikty z budowlańcami i ogólnie złą atmosferę w kontaktach z branżą. To bardzo nieszczęśliwa wypowiedź, choćby dlatego, że mocno ogranicza pole działania dyrekcji dróg. Urzędnicy będą mieli z tyłu głowy myśl, że starcie z branżą stwarza zagrożenie nie tyle dla tejże branży, ile właśnie dla nich. Tym bardziej że dotychczasowe potencjalne pola konfliktu między inwestorami i budowlańcami wcale nie zniknęły. Tutaj nic się nie zmieniło.
Trzeba pamiętać, że w budowę dróg zostaną zaangażowane w kolejnej unijnej perspektywie olbrzymie pieniądze. Pieniądze z europejskiej kasy już raz rozpaliły wyobraźnię sektora. O ile nie podzielam opinii o apokalipsie branży podczas realizacji dotychczasowego programu budowy dróg, o tyle trzeba przyznać, że wielu problemów można było uniknąć. Zarówno ze strony firm, które podjęły zbyt duże ryzyko, jak i GDDKiA, która pozostała nieczuła na większość prób neutralizacji tego ryzyka. Tyle że pieniądze w budowie dróg pozostaną najważniejsze.
Oczywiście, można trochę bardziej elastycznie konstruować przetargi, ale podstawowej roli najniższej ceny nikt nie zmienił. I pewnie nie zmieni, gdyż wymagałoby to całkowitej rewolucji prawa przetargowego w Polsce. Pomysły są, np. zastosowania zamiast kryterium cenowego tzw. kryterium kosztowego, uwzględniającego – mówiąc dużym w uproszczeniu – oprócz samej budowy także koszty gwarancji i eksploatacji drogi.