Ćwierć wieku temu na polskich ulicach królowały fiaty 126p, a w sklepach jako dobro luksusowe święciły triumfy wafelki Prince Polo. Polacy byli jednak pełni nadziei na zmianę, bowiem 4 czerwca miały się odbyć wybory, co prawda jeszcze nie w pełni wolne, ale przynajmniej pozwalające na rozpoczęcie procesu przemian, które doprowadziły do upadku komunizmu nie tylko w Polsce, ale i jak się okazało w całym bloku sowieckim.
I stało się, przegrana komunistów była na tyle miażdżąca, że pierwszy klocek sowieckiego domina runął, przewracając kolejne. Tak obudziła się Praga, a po niej Budapeszt, a w murze berlińskim powstała wyrwa, której nie dało się już zakleić.
Rosyjski ekspansjonizm
Zaledwie niecałe dwa tygodnie temu Ukraińcy poszli do urn, by po krwawej rewolucji w dużej mierze wywołanej niedemokratycznymi praktykami Wiktora Janukowycza wybrać nowego prezydenta, a wraz z nim nadzieję na lepsze i spokojniejsze jutro. Petro Poroszenko, który, co może zaskakiwać, przy obserwowanych na Ukrainie podziałach zwyciężył, i to już w pierwszej turze. Skoro ma tak szerokie poparcie społeczne i, jak sam podkreśla, nie jest zwolennikiem politycznego rewanżyzmu, być może ta prezydentura jest nową, kolejną szansą daną Ukrainie.
Każdą szansę trzeba jednak umieć wykorzystać. Już jutro Polacy będą obchodzić 25. rocznicę wyborów ?4 czerwca, goszcząc przy tej okazji m.in. prezydentów USA, Niemiec i Francji. Świętując ten sukces, nie zapominajmy jednak, że wolność nie jest dana raz na zawsze.
Korzystna dla Polski sytuacja międzynarodowa, skutecznie wykorzystana przez wszystkie rządy w ostatnim ćwierćwieczu (dzięki czemu możliwe było członkostwo w NATO i UE), w związku z agresją Rosji wobec Ukrainy znacznie się pogorszyła. Państwo, z którym Polska dzieli najdłuższą granicę, jest bezpośrednio zagrożone, ale nie ulega wątpliwości, że również jej bezpieczeństwo cierpi na tym kryzysie.