W publicznej debacie na temat deklaracji wiary oraz wokół przypadku prof. Bogdana Chazana zaskakuje mnie – jak mniemam – szczere zdziwienie wielu polityków i publicystów, że ludzie wierzący uznają „pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim". Jeszcze bardziej zaskakujące jest jednak zdziwienie tychże samych, że człowiek ma prawo – a nawet obowiązek – działania zgodnie ze swoim sumieniem. Rozumiem, że ludzie niewierzący nie zgadzają się z prymatem prawa Bożego nad prawem stanowionym, ale chęć podporządkowania sumienia prawu brzmi niebezpiecznie. To pokusa władzy totalitarnej. Czy nie o tym uczyliśmy się, czytając „Antygonę"? Czy to nie tytułowa bohaterka tego antycznego dramatu była przez wieki ukazywana jako wzór tragicznego, ale szlachetnego wyboru między głosem sumienia a prawem? Czy postawa Antygony odeszła już do lamusa?
Moralność przed prawem
Historia Antygony jest powszechnie znana i nie trzeba jej chyba przypominać. Oś dramatu stanowi akt nieposłuszeństwa wobec prawa wydanego przez króla Teb, który zakazał pochować zmarłego brata Antygony – Polinejkesa. Jej tragiczna historia jest punktem wyjścia do debaty nad wzorcami postępowania moralnego. Świadomie sięgnąłem do szkolnego opracowania tej lektury, by nie narzucać swojej własnej interpretacji, lecz odwołać się do tego, czego powszechnie uczą w szkole.
Danuta Polańczyk w opracowaniu, do którego zapewne sięga niejeden uczeń i nauczyciel, tak pisze o motywach Antygony: „Prawo boskie jest pierwsze, jemu powinny podlegać wszelkie ustalenia ludzkie – tak rozumiejąc, tytułowa bohaterka tragedii Sofoklesa podejmuje samotną walkę o wieczne szczęście brata". Być może jednak pytanie o relację prawa Bożego do ludzkiego to dylemat już miniony? Autorka opracowania sugeruje jednak inaczej: „Rozgrywający się w sumieniu bohaterki konflikt między obowiązkiem posłuszeństwa wobec nakazu władzy a pragnieniem pozostania wierną wobec prawa boskiego [...] ma znamiona ponadczasowości". Owszem, jej konflikt jest ponadczasowy, ale czy ponadczasowe są wybory Antygony? I na to pytanie otrzymujemy pozytywną odpowiedź: „Uniwersalizm »Antygony« zawiera się w moralnej wymowie dzieła jednoznacznie pochwalającego postawę tytułowej bohaterki, silnej niezłomnością zasad, podporządkowanej woli bogów". Tak więc dokonany przez nią wybór „stawia Antygonę na czele heroicznych bohaterek, dumnych, pełnych godności, postępujących według zasad zgodnych z poczuciem moralności".
Tak, świadomie posłużyłem się cudzym tekstem, by uniknąć zarzutu, że to moja interpretacja, której można by zarzucić „kościelność". To raczej powszechnie obowiązująca wykładnia postawy Antygony, której to postawy uczą w polskiej szkole: moralność idzie przed prawem, nakaz sumienia jest ważniejszy niż ustanowione prawo, wierność własnym ideałom etycznym świadczy o szlachetności człowieka. Czasami trzeba za to zapłacić najwyższą cenę – cenę życia.
Czy nie do tych samych ideałów odwołują się sygnatariusze tej tak bardzo krytykowanej przez część opinii publicznej deklaracji wiary? Przecież wiele ze sformułowań tam zawartych można by bez zastrzeżeń włożyć w usta Antygony. Czyż jej tragiczna decyzja nie była właśnie realizacją – jak czytamy w deklaracji – „prawa sprzeciwu wobec działań niezgodnych z sumieniem", co przecież wynika wprost z uznania „pierwszeństwa prawa Bożego nad prawem ludzkim". Św. Piotr wyraził to kiedyś słowami: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi" (Dz 5, 29).