Politycy kierują się emocjami

Zaszłości osobiste mają zasadnicze znaczenie - mówi prof. Antoni Dudek w rozmowie z "Rz"

Publikacja: 16.07.2014 02:00

Jarosław Kaczyński nie dogadał się ze Zbigniewem Ziobrą, więc Solidarna Polska nie zjednoczy się na razie z PiS. Między tymi ugrupowaniami nie widać praktycznie żadnych różnic programowych. Czy wpływ na taki obrót spraw mogły mieć zaszłości osobiste?

Prof. Antoni Dudek:

Myślę, że mają one zasadnicze znaczenie. Jarosław Kaczyński jest przekonany, że Zbigniew Ziobro zrobił karierę polityczną wyłącznie dzięki jego wsparciu, więc odejście Ziobry i utworzenie przez niego Solidarnej Polski odebrał jako zdradę. W polityce spory personalne i wywołane nimi emocje rzutują na wybory polityczne przez bardzo długi czas. Bardzo trudno więc zrozumieć niektóre zachowania polityczne, nie mając w pamięci wydarzeń sprzed kilku czy nawet kilkunastu lat. Na przykład, by zrozumieć, dlaczego w 2005 roku nie doszło do koalicji PO–PiS, warto prześledzić ówczesne wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Nieraz wracał w nich do roku 1992, gdy Donald Tusk uczestniczył w słynnej naradzie u Lecha Wałęsy, na której decydowano o upadku wspieranego przez Kaczyńskiego rządu Olszewskiego.

Jarosław Kaczyński podczas tzw. nocnej zmiany rzeczywiście zdecydowanie bronił Jana Olszewskiego, jednak wcześniej sam popadł z nim w poważny konflikt...

Chodziło głównie o kwestie taktyki politycznej: czy wejść w koalicję z Unią Demokratyczną i KLD, czy w nią nie wejść. Z tym że na ten podstawowy spór rzeczywiście nakładał się także konflikt personalny i ambicje obu polityków. Początek lat 90. to w ogóle był okres ogromnych emocji. W ówczesnym systemie wyborczym o wiele łatwiej było dokonać rozłamu w partii, bo nie trzeba było wcale wielkich pieniędzy, by uprawiać politykę. Partie nie były finansowane z budżetu państwa, więc wystarczyło dogadać się z jakimś biznesmenem, który po cichu finansował dane ugrupowanie, i razem z nim można było dokonać secesji. Nagle statutowe władze partii pozostawały na lodzie, bo cóż z tego, że miały formalnie większość, skoro nie miały środków do podtrzymywania działalności. Mam wrażenie, że niektóre prawicowe partie właśnie w ten sposób kończyły swoją działalność.

Kto z kim walczył na polskiej prawicy?

Najprościej jest odpowiedzieć, że wszyscy ze wszystkimi. Najbardziej dramatyczne konflikty miały miejsce w roku 1993, gdy upadł rząd Hanny Suchockiej, a w wyborach do Sejmu wprowadzono progi wyborcze. W efekcie ogromna liczba prawicowych ugrupowań nie dostała się do Sejmu. To, że nie doszło wtedy do porozumienia na prawicy, można tłumaczyć chyba tylko jakimś straszliwym amokiem, który opanował właściwie wszystkich prawicowych liderów. Gdyby Kaczyński dogadał się z Olszewskim, razem z pewnością przekroczyliby próg, ale woleli się wzajemnie atakować, więc obaj pozostali poza parlamentem. To samo spotkało ZChN, „Solidarność" i Porozumienie Ludowe Gabriela Janowskiego. Między KLD a Unią Demokratyczną toczyły się zaawansowane negocjacje, ale w końcu Kongres zdecydował się wystartować samodzielnie i oczywiście przepadł. Gdyby wystartował wraz z Unią, być może mogliby nawet współtworzyć koalicję rządową. Przeważyły jednak ambicje liderów obu partii. Nie sposób powiedzieć, czyje były bardziej przerośnięte: Bronisława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego czy Donalda Tuska i Jana Krzysztofa Bieleckiego.

Na niektóre późniejsze spory wydaje się oddziaływać także dawna niechęć między środowiskami Porozumienia Centrum a ZChN. Podobno z uwagi na tamte zaszłości Jarosław Kaczyński w wyborach 2001 roku odmówił Stefanowi Niesiołowskiemu startu z list PiS.

Polska prawica to armia, w której zawsze było zbyt wielu chętnych do zostania generałami Antoni Dudek politolog, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej

Ponoć takie rozmowy były prowadzone, jednak Niesiołowski temu zaprzecza. PC rzeczywiście walczyło kiedyś z ZChN o prymat na prawicy. Warto przywołać słynną wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że „najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski wiedzie przez ZChN", gdyż przez swój fundamentalny katolicyzm partia ta miała, według niego, zniechęcać Polaków do Kościoła. Skądś się musiała wziąć ta nieby-?wała zajadłość Niesiołowskiego w zwalczaniu PiS, ale trudno tłumaczyć to wyłącznie tym sporem z początku lat 90. W końcu Antoni Macierewicz, czyli jego kolega z ZChN, dziś jest wiceprezesem PiS. Nie-?siołowski ze swoimi poglą-?dami i retoryką z lat 90. tak-?że zdecydowanie bardziej pasował do LPR czy PiS niż do PO, więc z tym zablokowaniem przez Kaczyńskiego jego startu z list Prawa i Sprawiedliwości coś może być na rzeczy. W każdym razie wiele by to wyjaśniało.

Jesienią 1994 roku na plebanii jednego z warszawskich kościołów odbył się Konwent Świętej Katarzyny, który miał wyłonić wspólnego kandydata prawicy na zbliżające się wybory prezydenckie. Dlaczego to się nie udało?

Konwent Świętej Katarzyny powszechnie uważany jest za symbol totalnej kompromitacji polskiej prawicy lat 90. W tych „prawyborach" wystartowali Hanna Gronkiewicz-Waltz, Jan Olszewski i Leszek Moczulski. Przyjęto jednak bardzo niejasny system wybierania głównego kandydata. Efekt był taki, że zarówno Gronkiewicz-Waltz, jak i Olszewski ogłosili, że to oni zwyciężyli w głosowaniu sondażowym. Potem wszyscy zaczęli oskarżać się o oszustwa. Leszek Moczulski stwierdził, że skoro nie wiadomo, czy wygrała Gronkiewicz-Waltz, czy Olszewski, to on też będzie kandydował. W wyborach wystartowała więc cała trójka. Te prawicowe ciągoty do nieustannych sporów wyhamował dopiero Marian Krzaklewski. Zaproponowana przez niego formuła luźnej koalicji Akcji Wyborczej Solidarność świetnie sprawdziła się w wyborach 1997 roku. Jednak później Krzaklewski przespał moment, w którym to pospolite prawicowe ruszenie powinno zostać przebudowane w partię polityczną i AWS się rozpadł.

PiS także nie na długo zjednoczył rozmaite środowiska prawicowe...

Kaczyński zawsze dość bezwzględnie obchodził się ze współpracownikami, którzy mieli przerośnięte ambicje polityczne. Z Porozumienia Centrum też przecież odeszło wielu polityków, gdyż pozycja, jaką mieli w partii, nie spełniała ich oczekiwań. Jednak polska prawica to armia, w której zawsze było zbyt wielu chętnych do zostania generałami, a niewielu chciało być oficerami czy podoficerami. Widać dziś, że wszystkie rozłamy w PiS były nieskuteczne. Dopóki nie zmienią się reguły finansowania partii, na polskiej scenie politycznej nie będzie poważniejszych zmian. Jedyną drogą do awansu politycznego pozostaje dziś walka w ramach istniejących struktur partyjnych, a nie robienie rozłamów. Politycy powinni nauczyć się być bardziej cierpliwi.

—rozmawiał Michał Płociński

Jarosław Kaczyński nie dogadał się ze Zbigniewem Ziobrą, więc Solidarna Polska nie zjednoczy się na razie z PiS. Między tymi ugrupowaniami nie widać praktycznie żadnych różnic programowych. Czy wpływ na taki obrót spraw mogły mieć zaszłości osobiste?

Prof. Antoni Dudek:

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA