Ot, automat mówi: „Wrzuć monetę, wrzuć monetę", człowiek wrzuca, i rozpoczyna grę w życie jako dziecko – calutki nowy, zdrowy i różowy...
Co bym zmienił, gdyby taki reset był możliwy? Gdybym mógł jeszcze raz wystartować jako nastolatek?
Otóż pod względem przebiegu życia pewnie nie zmieniłbym nic! Powtórnie przeżyłbym te wszystkie głupie szaleństwa młodości, jeszcze raz „przerobiłbym" te niedojadania i te obżarstwa, te przyjaźnie i swary, nocne wkuwanie, ganianie za dziewczynami, i nawet te bełty z gwinta. Ale z jednym wyjątkiem: nie tknąłbym papierosów!
Gdy, jako gówniarz, od czasu do czasu zapalałem podwędzonego komuś papierosa, własna Rodzicielka, wyczuwając potem zapach tytoniu, napominała mnie surowo: – Nie pal, jesteś za młody! Nie, że truje; nie, że szkodzi; tylko: – Naprzód dorośnij! Były to lata sześćdziesiąte, gdy na świecie nikt jeszcze nie wiedział, jak straszne spustoszenia w organizmie powoduje palenie. Palił chyba co drugi człowiek. W telewizji, w kinie, w domu i na ulicy. Dym był zawsze i wszędzie.
Z okazjonalnych pojedynczych papierosów w liceum szybko zrobiła się na studiach paczka dziennie, potem jeszcze więcej (w redakcji palili niemal wszyscy), i pamiętam, że gdy podczas wywiadu ze sławnym onkologiem panem profesorem Tadeuszem Koszarowskim solennie deklarowałem swą wolę zerwania z nałogiem „od nowego roku", profesor sceptycznie rzekł: – Ja panu dobrze życzę, ale 99% palaczy rzuca papierosy nie przez rozum, tylko ze śmiertelnego strachu, dopiero gdy na własnej skórze odczują skutki.