Jak zdefiniować praktykę dzisiejszego sposobu funkcjonowania polskiego systemu politycznego? Z pewnością nie jest to wzorzec otwartej demokracji, ale też nie jest to jakaś forma autorytaryzmu. Najbardziej adekwatne pojęcie w tym przypadku to słowo kratokracja, czyli władza władzy. Celem kratokracji jest trwanie poprzez ciągłe replikowanie się jej w systemie państwa.
W odróżnieniu od systemów rządzenia opartych na jakiejś ideologii lub zespole koncepcji programowych, kratokracja w swojej istocie jest światopoglądowo neutralna, bo nie spaja jej żadna myśl polityczna, lecz czysty pragmatyzm utrzymywania się przy władzy. Pozorując zaangażowanie ideowe, tworzy ona eklektyczny zbiór haseł zaczerpniętych i od lewicy, i od prawicy, przedstawiając się tym samym jako swoista synteza wszystkich nurtów politycznych. Jednocześnie szermuje sloganem o swojej rzekomej apolityczności („nie uprawiamy polityki, tylko budujemy mosty") lub wprost atakuje opozycję za uprawianie polityki, której nadaje cechy pejoratywne („mamy dość polityki, bo ona tylko skłóca społeczeństwo").
Legitymizująca zależność
Tyle że w kratokracji elita rządząca wcale nie jest neutralna. Nie jest to bowiem technokracja, czyli władza pragmatycznych urzędników. Kratokracja to władza bezwzględnie polityczna, tyle że jako główny cel stawia ona sobie opanowanie systemu politycznego, aby wykluczyć możliwość demokratycznej zmiany elity rządzącej. Dla realizacji tego celu kratokracja zachowuje się jak kameleon – jest w stanie przepoczwarzyć się w dowolną światopoglądowo formułę – jednego dnia odwoływać się do wartości chrześcijańskich i narodowych, aby po tygodniu zmienić skórę na lewicowy tolerancjonizm. I za każdym razem przedstawiciele kratokracji będą z równym przekonaniem uzasadniać nowe stanowisko. Nie da się zatem z nimi konfrontować na polu sporów ideowych, bo żadna opcja nie jest dla nich warta obrony.
W wymiarze instytucjonalnym kratokracja to nie są ani rządy ogółu obywateli, ani też rządy charyzmatycznej czy bezwzględnej jednostki. Nie są to nawet rządy partii, bo szeregowy aktyw partyjny, który wyniósł grupę rządzącą do władzy, rychło staje się jej klientem mającym tylko niewielką, względem innych obywateli, relatywną przewagę w dostępie do poszczególnych instytucji państwa.
Tu nie rządzi bowiem partia, lecz aparat, czyli nomenklatura. Dlatego żeby trwać, kratokracja potrzebuje nieustannego rozrostu administracji państwa, a szczególnie tych jej części, które znajdują się na styku polityki i gospodarki, i które mogą swobodniej dysponować zasobami publicznymi – majątkiem i pieniędzmi. Instytucje państwa i dobra publiczne stanowią bowiem pożywkę dla stworzenia systemu zależności między obozem władzy a jego zapleczem społecznym i gospodarczym. Zależność ta jest z kolei gwarancją legitymizacji kratokracji, czyli jej prawomocności. Kratokracja rządzi bowiem z przyzwolenia osób od niej zależnych.