Kościelniak: Szantaż imigrantami

Można mieć wątpliwości, czy nawoływanie do solidarności z przybyszami ze strony państw starej Unii jest znakiem etycznego przebudzenia – pisze publicysta.

Aktualizacja: 14.09.2015 13:55 Publikacja: 13.09.2015 19:24

Wyborcy SPD domagają się otwarcia granic przed imigrantami. Nie mogło to pozostać bez reakcji Angeli

Wyborcy SPD domagają się otwarcia granic przed imigrantami. Nie mogło to pozostać bez reakcji Angeli Merkel.

Foto: AFP

Od 1989 roku Europa nie stała przed tak ogromnym problemem, jak zalewająca ją obecnie fala imigracyjna. Problemem, który z zagadnienia migracji przeniósł się na poziom spójności Unii Europejskiej oraz jej przyszłości. Sprawa imigrantów dzieli Europę, jedni widzą w tym porównanie do biblijnego exodusu, drudzy najazd Hunów na Cesarstwo Rzymskie.

Od Berlina poprzez Paryż, Zurych, Wiedeń i Rzym nagłówki odmieniają we wszystkich przypadkach „solidarność", a obrazy uchodźców szokują opinię publiczną. Każdy, kto wątpi, by otwarcie granic było długofalowym rozwiązaniem problemu, uznany jest za heretyka lub moralnego abnegata broniącego drobnomieszczańskiego spokoju.

Nie można jednak uciec od pytania, czy przyjęcie imigrantów przyniesie rozwiązanie problemów niestabilnych państw oraz ich obywateli. Jedynym trwałym rozwiązaniem będzie tylko hojna polityka pomocowa i pokojowa, a także praca nad stabilizacją państw generujących imigrację, dzięki czemu będą one mogły się rozwijać.

Majstersztyk pani Merkel

Można mieć wątpliwości, czy nawoływanie do solidarności z imigrantami ze strony państw starej Unii jest znakiem etycznego przebudzenia. Przypomnijmy sobie reakcję Włoch na wojnę na Ukrainie i propozycję pomocy dla Kijowa. Włoskie media i opinia publiczna zupełnie nie były tym zainteresowane. Więcej, były przeciwne sankcjom wobec Rosji, które jak dziś wiemy, były jedynym mechanizmem pozwalającym przynajmniej zawiesić trwający tam konflikt. Obecnie tragiczny los tysięcy Ukraińców żyjących przy linii frontu na zachodzie nikogo specjalnie nie wzrusza.

Z pewnością jedną z przyczyn lawiny uchodźców była zapowiedź Niemiec do gotowości przyjęcia 800 tysięcy z nich. A dlaczego Niemcy złożyły taką deklarację? Mechanizm polityki wewnętrznej Angeli Merkel polega na monopolizowaniu władzy poprzez zagospodarowanie pomysłów przeciwników politycznych. Aby nie zniknąć zupełnie ze sceny politycznej, socjaliści musieli pójść do Canossy, wchodząc w koalicję ze swoim przeciwnikiem. Uzyskali za to kilka kluczowych stanowisk w państwie. Elektorat SPD domaga się zaś otwarcia granic, co nie mogło pozostać bez reakcji kanclerz Merkel.

Majstersztykiem dyplomatycznym było wzięcie pod opiekę imigrantów z wyspy Kos. Dzięki temu Niemcy zmieniają swój wizerunek w Grecji, którą wcześniej finansowo pogrążyła trojka (Europejski Bank Centralny, Komisja Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Dalej, wsparcie imigrantów nie poprzez udzielanie pomocy krajom w Afryce i na Bliskim Wschodzie, lecz w Niemczech, może być kołem zamachowym dla utrzymywanych przez państwo instytucji charytatywnych. Pieniądze zostaną na miejscu. Jak donosił „Munchner Merkur" (8 września 2015), pomoc dla uchodźców szacuje się na 10 miliardów euro, z tego tylko w tym roku Niemcy przeznaczą na nią 3 miliardy euro, czyli równowartość ponad 12 miliardów złotych. Monachijski dziennik podaje również, że przybliżona liczba uchodźców w Niemczech wyniesie około miliona osób.

Jednak sytuacja może się wymknąć spod kontroli – może się bowiem okazać, że liczba imigrantów przerośnie niemieckie szacunki. Wtedy imigranci plus kryzys grecki mogą osłabić Angelę Merkel, a w czarnym scenariuszu doprowadzić nawet do wymiany liderów w CDU i utrącenia jej w partii. Możliwość takiego rozwoju wydarzeń zdaje się potwierdzać sprzeciw bawarskiej CSU, sceptycznej wobec polityki migracyjnej pani kanclerz. No i europejscy architekci tej polityki mogą nieoczekiwanie spłonąć w kolejnych wyborach. Inną konsekwencją może być rozpad spójności w samej Unii, co się zresztą już dzieje. W czarnym scenariuszu europejska cena za utrzymanie władzy przez liderów CDU może więc być bardzo wysoka.

Merkel traci unijnych stronników swojej polityki już nie tylko w Londynie, ale i w Europie Środkowej. Szczególnym zaskoczeniem dla Niemców musiało być stanowisko Grupy Wyszehardzkiej, a zwłaszcza sceptycyzm polskiego rządu. Polska premier, stawiając się niemieckiej kanclerz, ma niewiele do stracenia, zwłaszcza że między paniami i tak nie ma chemii. Kiedy ulubieniec pani Merkel odszedł do Brukseli, jego następczyni jawi się w Berlinie jako polityk z problemami przywództwa. A tę cechę Merkel ceni szczególnie.

Tym bardziej więc twarde stanowisko premierów Grupy Wyszehradzkiej musiało być w Berlinie zaskoczeniem. Wynika ono ze świadomości, że konsekwencje decyzji podjętych w najbliższych tygodniach będziemy odczuwać przez długie lata. Będą one też generować problemy zarówno społeczne, jak i finansowe.

Asymilacja i kolonizacja

Krytycy stanowiska państw Grupy Wyszehradzkiej szermują wątpliwym argumentem, że ich obywatele, głównie Polacy, także kiedyś wyemigrowali do bogatych krajów Europy. Warto przypomnieć, że fundamentem, na jakim zbudowano Unię Europejską, są: swobodny przepływ ludzi, możliwość uniesienia obciążeń ekonomicznych, ale także wspólne dziedzictwo kulturowe. Aby unieść owe obciążenia, niektóre państwa, w tym Austria i Niemcy, wprowadziły karencje na przyjmowanie do pracy chętnych z Europy Środkowej. I jak widać miały rację – gdy okres przejściowy minął, a Polska się rozwinęła, szturmu chętnych do pracy nad Sprewą nie było.

Kluczową rolę odgrywa jednak kultura. Imigranci z Polski nie tylko szybko się asymilują, ale co więcej, często tracą rodzimą tradycję, wychowując dzieci już w nowych warunkach kulturowych i nowym języku. Imigracja z innych niż europejski obszarów kulturowych przebiega zgoła odmiennie, z olbrzymimi problemami asymilacyjnymi. Imigranci z Europy Wschodniej – jak pokazują choćby brytyjskie dane statystyczne – aktywnie przyczyniają się do budowy dobrobytu ekonomicznego nowych ojczyzn, więcej płacąc w podatkach, niż biorąc z opieki społecznej. Imigrantom spoza Europy wszystko trzeba stworzyć od początku. A to fundamentalna różnica.

Nie jest też bez znaczenia pytanie o to, w jaki sposób kwalifikować uchodźców. Wszystkich wszak przyjąć nie sposób. Szanse na to, aby stwierdzić z całkowitą pewnością, czy dany człowiek ucieka przed prześladowaniem, czy chce wygodniej żyć, lub czy jest terrorystą, czy też pokojowo nastawionym do swojej przyszłej ojczyzny uchodźcą, są niewielkie. Zresztą kto miałby o tym decydować?

Pojawiają się też inne pytania: czy mamy prawo ignorować zapowiedzi Państwa Islamskiego, że poprzez falę imigracyjną skolonizuje Europę? Czy mając w pamięci islamskie zamachy terrorystyczne w Europie, powinniśmy zamykać oczy na fakt, że większość imigrantów to młodzi mężczyźni, muzułmanie pochodzący z państw autorytarnych? Wreszcie, jakie wzory postępowania przyjąć, skoro dotychczasowa polityka imigracyjna nie przyniosła spodziewanych efektów w postaci asymilacji? Za przykład może służyć codzienna obserwacja rzeczywistości przedmieść Paryża czy wiedeńskiego Floridsdorfu.

Osobną kwestią jest sprawa finansów. Polski rząd będzie musiał wyliczyć koszty tej operacji i znaleźć dla niej miejsce w bądź co bądź trudnym budżecie.

Czarne scenariusze

Kwestia imigrantów wywołuje również dyskusję etyczną. Papież Franciszek zaapelował, aby każda parafia przyjęła jedną rodzinę uchodźców. W Polsce do tej kwestii odniósł się prymas abp Wojciech Polak, mówiąc, że pomoc jest potrzebna, lecz powinna być przemyślana i zorganizowana. Warto dodać, że kościoły protestanckie w Europie również mocno się w tę sprawę angażują.

Jednak liczb nie można oszukać. Pomimo dobrej woli narzędzia, jakimi dysponują wszystkie Kościoły chrześcijańskie, nie są adekwatne do skali problemu. Kościół katolicki w Europie ma do dyspozycji około 130 tysięcy miejsc, jeśli pomnożyć je razy cztery, to potencjalnie w skali całej Europy mógłby przyjąć nie więcej niż 600 tysięcy osób. Jednak według czarnego scenariusza liczba uchodźców może wynieść nawet do 20 milionów ludzi.

W tych danych nie uwzględnia się jednak powstania ewentualnych nowych fal imigracji z innych kierunków, przede wszystkim z byłego ZSRR, co w perspektywie konfliktu na Ukrainie może przecież mieć miejsce.

Pytanie o solidarność w polityce jest kwestią zobowiązań wobec przyjętych wcześniej partnerstw. Pacta sunt servanda: Unia Europejska zawiązała m.in. Partnerstwo Wschodnie, obiecując wchodzącym w jego skład państwom, że po przejściu długiej drogi reform mają kiedyś szansę na akcesję. Na spełnienie podobnych obietnic czekają również państwa bałkańskie, które z mozołem pracują nad reformami. Trzeba powiedzieć otwarcie, że nowa postać polityki imigracyjnej spowoduje osłabienie polityki ukierunkowanej w stronę wschodnich i południowych partnerów. A z punktu widzenia obywateli tych państw najlepszą strategią będzie przyłączenie się do exodusu emigracyjnego i siłowe wejście do Unii Europejskiej.

Problem jak widać jest skomplikowany, a kompromis musi uwzględniać racje moralne, ekonomiczne i polityczne. Do jego zawarcia potrzebny jest dialog oraz legitymacja społeczna, a nie polityczny szantaż.

Autor jest adiunktem w Instytucie Kulturoznawstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, współpracownikiem miesięcznika „Znak"

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?