Łukasz Bernatowicz o dekrecie Bieruta

Dekret Bieruta w praktyce nie służył sprawnej odbudowie stolicy ze zniszczeń wojennych, lecz skomunalizowaniu tysięcy nieruchomości należących do mieszkańców Warszawy, bez jakiejkolwiek rekompensaty – pisze prawnik.

Aktualizacja: 26.08.2016 21:21 Publikacja: 25.08.2016 19:38

Foto: materiały prasowe

Krajobraz po nacjonalizacji przedstawił Maciej Nowak w tekście „Szkody po PRL" („Rzeczpospolita", 23 sierpnia 2016 roku). Autor wymienia przy tym kwestię wywłaszczonych na mocy reformy rolnej ziemian i znacjonalizowanych (a w zasadzie skomunalizowanych) na mocy tzw. dekretu Bieruta gruntów warszawskich.

Tymczasem oba te akty prawne wydane przez komunistyczne władze bezpośrednio po wojnie miały odmienny charakter.

Cel: likwidacja ziemiaństwa

Reforma rolna wprowadzona mocą dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego 6 września 1944 r. faktycznie miała na celu zmianę stosunków własnościowych wraz ze zmianą struktury agrarnej wsi. Postanowienia dekretu interpretowano rozszerzająco, wysiedlając dotychczasowych właścicieli z ich domów, pozbawiając dobytku, w tym dóbr kultury.

W ten sposób rzeczywiście zrealizowano jedno z głównych założeń reformy rolnej, jakim było zlikwidowanie warstwy ziemiańskiej – dość wspomnieć, że byłym właścicielom zakazano nawet pobytu i zamieszkania w powiecie, w którym dotychczas znajdował się ich majątek ziemski.

Cel: odbudowa stolicy

Natomiast dekret warszawski z 26 października 1945 r. był aktem prawnym, który w założeniu nie wywoływał większych kontrowersji. W przeciwieństwie do innych aktów wydanych w tym czasie i nieukrywających swego kolektywistycznego przesłania. Celem dekretu było umożliwienie racjonalnego odbudowania stolicy i dalszej jej rozbudowy.

Ocenia się, że w okresie po Powstaniu Warszawskim, na skutek systematycznego i planowego wyburzania, zniszczeniu uległo ponad 30 procent przedwojennej zabudowy stolicy, tzn. więcej, niż uległo zniszczeniu w czasie dwóch miesięcy powstania. Gdy zsumować to ze zniszczeniami powstałymi w wyniku oblężenia miasta we wrześniu 1939 roku i zagłady warszawskiego getta, okazuje się, że wojna przyniosła zniszczenie 84 proc. zabudowy lewobrzeżnej Warszawy, a jeśli przyjąć szacunek dla całego miasta z Pragą włącznie, stopień zniszczenia wynosił 65 proc.

Wobec ogromu zniszczeń sama decyzja o odbudowie miasta nie była wcale jednoznaczna. Brano poważnie pod uwagę przeniesienie stolicy państwa np. do Łodzi. Kompleksowa odbudowa całego miasta wymagała zatem nadzwyczajnych środków. Utrzymanie w całkowicie zburzonych dzielnicach stanu prywatnej własności nieruchomości przy konieczności podjęcia gigantycznego dzieła odbudowy zniszczonej całkowicie stolicy za pomocą jedynie wówczas dostępnych środków publicznych wymagało zniesienia wszystkich przeszkód prawnych, które mogłyby utrudnić lub uniemożliwić proces odbudowy miasta, takich jak: braki w dokumentacji hipotecznej, braki znaków granicznych oraz planów działek, nieobecność właścicieli lub ich następców prawnych czy też długotrwałe procesy wywłaszczeniowe i sądowe.

Podstawową zasadą dekretu było zatem przejęcie wszystkich gruntów na obszarze m.st. Warszawy na własność tej gminy, niezależnie od ich stanu własnościowego – co dotyczyło także gruntów państwowych.

Z założenia cel dekretu był więc zasadniczo planistyczny, a nie ekspropriacyjny (przymusowe pozbawienie własności). Zgodnie z jego art. 7 dotychczasowy właściciel gruntu lub jego następcy prawni mogli w ciągu sześciu miesięcy od dnia objęcia przez władze w posiadanie gruntu złożyć wniosek o przyznanie prawa wieczystej dzierżawy lub zabudowy. Gmina m.st. Warszawy zobowiązana była uwzględnić wniosek, jeżeli korzystanie z gruntu przez dotychczasowego właściciela dawało się pogodzić z przeznaczeniem gruntu według planu zabudowy. Wkrótce po ogłoszeniu dekretu prawo wieczystej dzierżawy i zabudowy zastąpiono prawem własności czasowej, które to z kolei w 1961 r. zostało zastąpione prawem użytkowania wieczystego.

Warto zauważyć, że podobne rozwiązania zastosowano w zachodniej Europie w miastach zniszczonych w podobnym stopniu jak Warszawa (np. w Rotterdamie).

Zakładnicy Bieruta

Skąd więc obecne kłopoty z dekretem i jego konsekwencjami?

Odpowiedź jest prosta: komunistyczne władze ówczesnej Polski nie zamierzały respektować przepisów, które same uchwaliły. Już od pierwszego dnia obowiązywania dekretu jego postanowienia były łamane, prawa byłych właścicieli ignorowane, ich wnioski odrzucane.

Dekret w praktyce stał się narzędziem komunistycznego bezprawia, służył nie sprawnej odbudowie stolicy ze zniszczeń wojennych, lecz skomunalizowaniu tysięcy nieruchomości należących do mieszkańców Warszawy, bez jakiejkolwiek rekompensaty. I w tym kontekście faktycznie można mówić o wspólnym mianowniku dekretu z reformą rolną i innymi ustawami nacjonalizacyjnymi, wprowadzonymi bezpośrednio po II wojnie światowej.

Dlatego też dekret do dziś rzuca długi cień na rzeczywistość Warszawy i jej mieszkańców, a państwo polskie pozostaje zakładnikiem dwunastu artykułów aktu prawnego sprzed prawie 70 lat. Jak bowiem pisał Monteskiusz, bywają bardzo dobre prawa wydane w złą porę. A co do tego, czy tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna ten stan rzeczy zmieni, można mieć uzasadnione wątpliwości.

Autor jest ekspertem BCC, doktorem nauk prawnych i radcą prawnym zajmującym się tematyką reprywatyzacji

Pisał w Opiniach

Maciej Nowak

Szkody po PRL

Krajobraz po nacjonalizacji przedstawił Maciej Nowak w tekście „Szkody po PRL" („Rzeczpospolita", 23 sierpnia 2016 roku). Autor wymienia przy tym kwestię wywłaszczonych na mocy reformy rolnej ziemian i znacjonalizowanych (a w zasadzie skomunalizowanych) na mocy tzw. dekretu Bieruta gruntów warszawskich.

Tymczasem oba te akty prawne wydane przez komunistyczne władze bezpośrednio po wojnie miały odmienny charakter.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji