Ma rację Marek Cichocki, pisząc, że żyjemy w czasach postprawdy. Ale również w takich czasach prawda musi jakoś funkcjonować. Szczególnie jeśli nadal chcemy bronić wartości fundujących naszą cywilizację.
Propaganda komunistyczna i postmodernistyczne kwestionowanie wszystkiego to dzieci tego samego ojca kłamstwa. Być może Zachód nie wie, dokąd ma obecnie iść, bo zabrakło mu antidotum na zwodniczą postprawdę? Społeczeństwa funkcjonują w warunkach rewolucji informacyjnej wywołanej, jak to bywa w historii, rozwojem technologicznym. Szturm na Bastylię był możliwy dzięki prasie czytanej przez masy, które ze wsi migrowały do miast. Rewolucja bolszewicka była warunkowana powstaniem nowej grupy społecznej, czyli robotników, których frustrację wykorzystali komuniści, stosując nowe środki przekazu, jak kino objazdowe. Obecna rewolucja rozwija się z wykorzystaniem nowych mediów, nie tylko społecznościowych, ale także nowych źródeł, które mają równe prawo głosu przez demokratyzm internetu.
Dzisiejsza rewolucja ma także swoich bohaterów. To na przykład Julian Assange i Edward Snowden, a także inne gwiazdy nowych mediów, co do których wątpliwości mają zachodnie służby specjalne. Stają się one wiarygodniejszym źródłem informacji niż „duże media" i instytucje państwowe. Poprzez wieszczów rewolucji informacyjnej społeczeństwu suflowana jest wizja złego establishmentu sterującego obywatelami w celu realizacji egoistycznych, niecnych celów. Zaufanie do państwa zostaje zachwiane.
Ma rację ten, komu chcemy wierzyć i komu dajemy więcej lajków w mediach społecznościowych. W ten sposób przegłosowujemy prawdę i zwycięża postprawda, z reguły najbardziej ordynarna, spłaszczona, dostosowana do odbiorcy masowego, a przez to nieprawdziwa.
Wszystko to powoduje stan zagubienia widoczny w elitach zachodnich. Unia Europejska wie, że potrzebuje reformy, ale nie potrafi wypracować żadnej, poza ordynarną, spłaszczoną federalizacją, która to propozycja tylko podsyca ruchy odśrodkowe. Polska weszła do Unii i NATO, a teraz nie wie, co jest jej racją stanu. Po miastach krążą kaznodzieje. Jedni wieszczą rychłą wojnę amerykańsko-chińską, która każe nam dryfować w neutralność, inni nowy koncert mocarstw, w którym Polska ma z góry ustaloną rolę do odegrania i nie powinna się wychylać. Brakuje nowej idée fixe.