„Własny kąt" , „Tanie mieszkania na raty", Mieszkanie+ i „Mieszkanie dla młodych" to nie – jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać – nazwy aktualnych ofert kredytów hipotecznych, lecz programy mające wspierać mieszkalnictwo, z którymi do wyborów zmierzają poszczególne ugrupowania.
I tak, zdaniem ludowców młodym – zdefiniowanym jako osoby do 35. roku życia – należy dać 50 tys. zł na wkład własny, by zdołali zaciągnąć kredyt za zakup czy budowę pierwszej własnej nieruchomości. W podobny ton uderza Koalicja Obywatelska, która chce reaktywować „Mieszkanie dla młodych" (także skierowane do osób do 35. roku życia) i oferuje w ramach wkładu własnego od 10 proc. wartości mieszkania singlowi do 30 proc. rodzinie z trojgiem dzieci. KO stawia też na najem. Wzorem „schetynówek" powstać ma program dofinansowania z budżetu państwa samorządowych inwestycji w mieszkania na wynajem. Wraca także do niezrealizowanego pomysłu utworzenia REIT-ów – a więc spółek inwestujących w nieruchomości na wynajem.
Lewicy marzy się natomiast narodowy deweloper budujący na terenach Skarbu Państwa, u którego można by było nie tylko wynająć mieszkanie (poniżej 20 zł za mkw.), ale i kupić własny kąt na raty na maksymalnie 3 proc. Czyli, mówiąc w skrócie, proponuje pierwotną wersję Mieszkania+, zapisaną w Narodowym Programie Mieszkaniowym trzy lata temu. Tę, której nie udało się zrealizować. Założenia wznoszenia bloków za 2,5 tys. zł za mkw. zweryfikowała bowiem rzeczywistość.
Mądrzejsze o doświadczenia zdobyte na Mieszkaniu+ Prawo i Sprawiedliwość nie ma natomiast zamiaru zrezygnować z obranej drogi. „W nowej kadencji będziemy kontynuować ze zwiększoną energią rozwój budownictwa na wynajem w ramach programu Mieszkanie+ stanowiącego element Narodowego Programu Mieszkaniowego. Wsparciem dla wynajmujących w pierwszym okresie najmu nadal będą dopłaty do czynszu" – głosi PiS w programie. Znowu jest też mowa o milionie nowych mieszkań.
Puenta? Ci, którzy liczyli na nowe pomysły rozwiązania starych problemów mieszkaniowych, przeliczyli się. Koalicja i PSL serwują odgrzewane kotlety, Lewica inspiruje się rozwiązaniami, których nie odważono się nawet wprowadzić, a PiS uparcie wierzy, że program, który ma dziś marginalne znaczenie, nabierze niewyobrażalnego rozpędu.