Jednoosobową działalność gospodarczą w drugiej połowie roku prowadziło już ponad 1,3 mln osób. To o ponad 10 proc. więcej niż dwa lata wcześniej.
Wyborowi samozatrudnienia sprzyjają przepisy podatkowe i składkowe. Weźmy różnice w opodatkowaniu etatu i jednoosobowej działalności gospodarczej. W tym pierwszym przypadku dochód wysoki (jak na polskie warunki) opodatkowany jest 32-proc. PIT. Ten sam dochód w przypadku samozatrudnienia może być obłożony 19-proc. liniowym PIT. To dlatego na samozatrudnienie decyduje się wielu specjalistów, choćby z branży IT, z dobrymi pensjami.
Inny przypadek to wisząca nad dobrze zarabiającymi pracownikami etatowymi likwidacja tzw. 30-krotności limitu składki na ZUS, powyżej którego jej nie odprowadzamy. Rząd chciałby to rozwiązanie zlikwidować, czyli zmusić dobrze zarabiających pracowników do zapłaty wyższych składek na ZUS. To oczywiście skłoniłoby część z nich do ucieczki z etatów. Albo najświeższy przykład. Od początku lutego małe firmy z przychodami do 120 tys. zł rocznie mogą płacić niższy ZUS. To kolejna zachęta do zakładania jednoosobowej działalności gospodarczej zamiast zatrudniania się na etatach.
Jest w tym wszystkim oczywiście jeszcze problem wypychania pracowników na samozatrudnienie przez pracodawców. Bo współpraca z osobą prowadzącą jednoosobową działalność gospodarczą jest po prostu dla pracodawcy tańsza.
Dla Ministerstwa Finansów samozatrudnienie jest jednym z najbardziej uwierających problemów. Resort pracował nawet, co ujawniła „Rzeczpospolitej", nad specjalnym testem, który miał oddzielać prawdziwych przedsiębiorców od tych, którzy w jego ocenie pozorują działalność gospodarczą, bo tak naprawdę pracują na rzecz jednego pracodawcy. Pomysł upadł.