Czy pana zdaniem neutralność klimatyczna jest w ogóle możliwa do osiągnięcia w Unii Europejskiej? I co właściwie ten termin oznacza?
Tak, jest możliwa, ale to zależy od tego, co właściwie Europa chce zrobić, by tę neutralność osiągnąć. Obecnie mówiąc o neutralności, mamy na myśli terytorialne emisje w obrębie UE. To miara emisji CO2 z różnych źródeł, np. z elektrowni węglowych. Natomiast nie jest to tożsame z powstrzymaniem zmian klimatu, choć wiele osób miesza ze sobą te dwa pojęcia. Bo to, co teraz robimy w Europie, to doprowadzanie do upadku przemysłu, który ma największy negatywny wpływ na środowisko, ale kompensujemy to importem takich produktów jak stal, aluminium czy nawozy z innych krajów, w szczególności z Chin. Tak więc możemy jako UE osiągnąć terytorialnie poziom zerowej emisji netto CO2, ale zwiększając import towarów, w rezultacie zwiększamy emisje w innych regionach świata i nie pomagamy w walce ze zmianami klimatycznymi. Bo emisje, które zastopowaliśmy np. w Polsce, przeniosą się do Chin. Dlatego jeśli Europa rzeczywiście chce mieć wpływ na zatrzymanie globalnego ocieplenia, to musi mieć pewność, że zmniejszyła konsumpcję dwutlenku węgla, a nie tylko jego produkcję.