Partnerstwo dla przyszłości: brakujące ogniwa

Jeżeli chcemy, by fundusze unijne na lata 2021–2027 nie były tylko pompką do wstrzykiwania pieniędzy, trzeba przestawić wiele dotychczasowych wektorów.

Aktualizacja: 15.02.2021 22:13 Publikacja: 15.02.2021 21:00

Partnerstwo dla przyszłości: brakujące ogniwa

Foto: Bloomberg

W pełni zgadzam się z tezami artykułu prof. Jerzego Hausnera i Jakuba Wygnańskiego pt. „Pozorowane partnerstwo" („Rzeczpospolita", 2 lutego 2021 r.). Trwają otwarte konsultacje dotyczące Umowy Partnerstwa. To dokument określający listę spraw priorytetowych, kluczowych dla przyszłości kraju, przygotowywany zarówno dla potrzeb UE w perspektywie finansowej do 2027 (będzie podstawą do podziału pieniędzy z Unii w perspektywie budżetowej 2021–2027 – red.), ale przede wszystkim dla nas, dla wszystkich polskich partnerów: samorządów, organizacji pracowniczych i obywatelskich ośrodków naukowych etc.).

Wydłużyć konsultacje

Jeśli konsultacje „Partnerstwa" nie mają być fikcją, trzeba wydłużyć czas ich trwania i sprawić, że ośrodki rządowe poważnie potraktują sam przebieg dialogu oraz jego efekty. I trzeba przedstawić istotne dla nadchodzących lat, ale i projektów rekomendacje postcovidowe (a wirus zmienił wiele w różnych dziedzinach życia), jak choćby te, które powinny być zawarte w nieistniejącym jeszcze niestety dokumencie „Krajowy plan odbudowy". Dopiero wtedy we wspólnej pracy można będzie określić puste dzisiaj pola w tabelkach końcowych tego dokumentu, które mają pokazywać wskaźniki osiąganych rezultatów w ważnych dla przyszłości dziedzinach.

Jeśli zaczynamy w Polsce rozumieć, że bez wsparcia społecznego żadne ożywienie i zmiany gospodarcze nie są już możliwe, to trzeba zadbać o obywatelską partycypację nie tylko we wskazywaniu spraw priorytetowych, ale również w ich realizacji. Czy można pójść tropem wielkiej zmiany w polityce klimatycznej w Europie, bez udziału społecznego?

Czy ten dokument choćby minimalnie dotyka spraw partycypacji obywatelskiej w demokracji (w pracach nad trudnymi decyzjami), także z użyciem nowych technologii ? W tej sferze narzędzia cyfrowe mają służyć według tekstu „zdalnemu wypełnianiu obowiązków obywatelskich" i w drugiej kolejności „korzystaniu z posiadanych praw"...

Jeżeli chcemy, by środki unijne na lata 2021–2027 nie były tylko pompką do wstrzykiwania pieniędzy, ale mądrze wpisywały się w plany rozwojowe w różnych dziedzinach, to niezbędne jest wskazanie dźwigni rozwojowych istotnych dla polskiego społeczeństwa i gospodarki, pozwalających na przestawienie wielu dotychczasowych wektorów.

Co zatem powinno być w konsultowanym dokumencie, a czego nie ma albo jest ledwo tknięte i odsłania boleśnie brakujące ogniwa obecnych polskich strategii? Nie będę pisał o wszystkich aspektach, wskażę tylko kilka wątków, które uznaję za jedne z najważniejszych.

Słusznie podkreśla się, że modernizacja i konkurencyjność polskiej gospodarki są możliwe wyłącznie w perspektywie osiągania celów neutralności klimatycznej. Wymieniane są różnorakie działania (wiele słusznych), w tym modernizacja krajowej energetyki. Ale nigdzie w całym dokumencie nic nie pisze się o regionach wydobycia węgla i decyzjach restrukturyzacyjnych koniecznych, by sięgnąć po pełną pulę pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, dostępną do wykorzystania w Polsce. Wiem, że trwają negocjacje z górnikami i nie chodzi o to, by tworzyć w tym dokumencie nacisk na ich przebieg. Ale przemilczanie problemu jest samooszukiwaniem się oraz wprowadzaniem w błąd opinii publicznej, w konsekwencji także środowisk górniczych.

Zapomniane 5G

Słusznie zaznacza się w dokumencie, że podstawowym czynnikiem zmian, szczególnie po przyspieszeniu cyfrowym, jakie dokonało w czasie pandemii, jest wszechstronna i całościowo pojmowana cyfryzacja. To nie ozdobnik w dzisiejszym świecie, ale prawdziwy wehikuł przemian. Co jest do tego potrzebne?

Fundamentem musi być dostępność internetu nowej jakości (szybkie przekazywanie dużych zbiorów danych), który w świecie nazywa się 5G. Autorzy ani razu w tekście nie używają tego określenia, jakby byli w kleszczach myślenia w duchu teorii spiskowych, że „5G szkodzi"... To nie wszystko jednak.

W charakterystyce celów migają wskaźniki przepływności 30 Mb/s czy 100 Mb/s, a o 1 Gb/s pisze się jako bardzo odległym celu. To były mierniki rezultatów działań, które podejmowano w krajach UE do 2020 r.! Czy nie można było z odwagą nakreślić celu, który pozwalałby zmieniać świat gospodarczy i społeczny w Polsce poprzez skok w dostępności sieci o wysokiej jakości, i to wszędzie, także na obszarach wiejskich?

Bo przecież prawdziwe 5G otwiera zupełnie nowe możliwości dla rozwoju internetu rzeczy, dla używania sztucznej inteligencji i myślenia maszynowego. Zmienia powszechne usługi zdrowotne, używając właśnie SI i sprawnych algorytmów nie tylko w wyspecjalizowanych laboratoriach. Rozwija szanse na rozwój form pracy hybrydowej (w miejscu pracy i w formie zdalnej, czego efektywność potwierdza doświadczenie pandemii), co będzie sprzyjało większej równowadze pracy i życia.

Szkoda, że w dokumencie, gdzie z myślą o rozwoju usług publicznych wspomina się o przedszkolach, nie ma już miejsca na słówko o żłobkach. A są one w zaledwie ok. 30 proc. gmin w Polsce.

5G będzie także zmieniało oświatę z wykorzystaniem edukacji zdalnej, a szkoła przyszłości będzie mogła stosować narzędzia i źródła cyfrowe w nauczaniu. Za kilka lat także „poszerzona" i „wirtualna rzeczywistość" staną się formami nauczania chemii, biologii, geografii, historii, etc. Ale wszystko to będzie wymagało dostępu do internetu o prędkości co najmniej 1Gb/s.

Bez mocno wskazanego celu – tworzenia sieci 5G – mgliście wyglądają kierunki działań na rzecz eZdrowia. Jak i tworzenie takich warunków dla przemian w edukacji, by już w szkole można było uczyć nowych umiejętności i wyposażać młodych w kompetencje pozwalające adaptować się do zmian, co będzie każdemu potrzebne w całej karierze zawodowej.

Dokument pokazuje słabości polskiego systemu kształcenia dorosłych, ale zatrzymuje się na radach, które formułowano 20 lat temu, a rady te wiele nie pomogą wobec automatyzacji i robotyzacji wielu stanowisk pracy.

Widać w tekście odwołania do nieukończonych dokumentów: „Zintegrowanej strategii umiejętności" (rząd przyjął w 2019 r. generalne ramy tej strategii, ale na całość, która ma powstać we współpracy z OECD, wciąż czekamy) czy programu „Rozwoju kompetencji cyfrowych do 2030 r." (kluczowe dla cyfrowego skoku polskich przedsiębiorstw, ale też dla edukacji w szkole). Szkoda, bo brak pełnej, społecznie akceptowanej wersji tych dokumentów staje się brakującym ogniwem utrudniającym wypracowanie dobrze ukierunkowanej strategii przyszłości.

Gdzie są priorytety

Jest w projekcie Umowy Partnerstwa wiele słusznych intencji i właściwych diagnoz. Ale nie wyłaniają się prawdziwe priorytety, które da się wdrożyć w życie. Nawet gdy słusznie podkreśla się znaczenie wzrostu produktywności, to ścieżka poprawy (z użyciem pieniędzy z UE) nie wyłania się z gęstego lasu ogólnie trafnych określeń.

Nawet gdy wskazuje się zagrożenia dla równowagi na rynku pracy (demografia – starzenie się społeczeństwa ), to kluczowym remedium ma być aktywizacja długotrwale bezrobotnych (społecznie ważne, ale bardzo trudne przy słabościach instytucji rynku pracy), większa jeszcze elastyczność na rynku pracy (bez wspomnienia o negatywnych skutkach dla „zatrudnialności" kobiet 500+, które ważne jest z punktu widzenia łagodzenia nierówności dochodowych).

Nic nie mówi się o tym, jak wreszcie ucywilizować niestandardowe formy zatrudnienia, których stosowanie jest potrzebne, ale nie kosztem ciągle rosnącej niepewności pracowników. Niewiele jest też o migracjach i szansach na powrót po covidzie pracowników ukraińskich wzmacniających równowagę na rynku pracy. Nie dotyka się też potrzeby nowej umowy społecznej, która w wielu krajach staje na porządku dziennym (środki z Europejskiego Funduszu Społecznego byłyby jak znalazł).

Skoro zatem jest to dokument niedokończony i niepełny, tym bardziej trzeba rozwijać dyskusję, do jakiej zachęcili nas prof. Jerzy Hausner oraz Kuba Wygnański.

Michał Boni jest politykiem i kulturoznawcą. W przeszłości był eurodeputowanym, posłem na Sejm, ministrem pracy oraz ministrem administracji i cyfryzacji.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację