Roman Karkosik, jeden z największych prywatnych inwestorów na warszawskim parkiecie, przez lata był niekwestionowanym guru giełdowych graczy. Ostatnio jego gwiazda nieco przygasła, a drobni inwestorzy chętniej naśladują posunięcia np. Krzysztofa Moski. Nowe pomysły Karkosika nie budzą już takiego entuzjazmu, a akcje kontrolowanych przez niego spółek szybko tanieją. W ciągu zaledwie kilku tygodni giełdowy portfel inwestora skurczył się o ponad jedną trzecią, do niespełna 2,9 mld zł. Po kilkadziesiąt procent staniały w tym czasie walory jego flagowych spółek, Impexmetalu i Boryszewa. Podobnie przeceniono akcje Hutmenu i Skotanu – inwestorzy od dawna nie mogą się doczekać na przedstawienie strategii dla tych firm. Roman Karkosik zachowuje spokój i podkreśla w rozmowie z „Rzeczpospolitą”, że to tylko papierowe straty, którą niebawem odrobi z nawiązką. Mimo, że jego zdaniem – bez względu na chwilowe odbicie w ostatnich dniach – oglądamy właśnie początek bessy na warszawskiej GPW.
Rz: Czy sytuacja, jaką obserwujemy obecnie na giełdzie, to jeszcze korekta czy już początek bessy?
Roman Karkosik: Według mnie wiele wskazuje na początek bessy. Podobny może być cały przyszły rok, który może upłynąć na giełdzie pod znakiem marazmu. Musiało do tego dojść, ponieważ wyceny wielu spółek były chore.
Sięgamy powoli dna czy spadki będą się nadal mocno pogłębiać?
Niektóre spółki już dziś są dosyć tanie, ale jest wiele takich, którym wróżę dalsze spadki, czasem nawet sięgające 50 proc. obecnej wartości ich akcji. Firmy, które mają zdrową wycenę, raczej już nie spadną.