Uczciwa informacja o ryzyku

Powinniśmy wyciągnąć wnioski z obecnych giełdowych spadków – pisze przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego

Aktualizacja: 18.01.2008 02:17 Publikacja: 18.01.2008 02:16

Red

Pośrednicy, którzy jeszcze niedawno zachęcali do inwestowania w agresywne fundusze akcyjne oraz towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI), które reklamowały się wysokimi historycznymi zyskami, powinni wyciągnąć wnioski z obecnych spadków na giełdzie.

W ciągu ostatnich czterech lat na warszawskiej giełdzie panowała hossa. Od wiosny 2003 roku główny wskaźnik WIG wzrósł o około 400 procent. Wprawdzie dane historyczne świadczą o tym, że w długim okresie warto inwestować na rynku kapitałowym (stopy zwrotu są wyższe niż w przypadku na przykład obligacji skarbowych), ale okresy znacznych zwyżek zawsze przeplatają się ze spadkami cen akcji.

Inwestorzy mogą się czuć wprowadzeni w błąd, bo ani TFI, ani sprzedawcy jednostek uczestnictwa nie wspominali przecież o możliwości strat

Jeśli za punkt wyjścia przyjęlibyśmy szczyt koniunktury z lipca 2007 roku i dokonalibyśmy porównania z poziomem kursów na GPW na zamknięciu sesji 16 stycznia 2008 roku, to okazałoby się, że WIG spadł o 31,6 procent, WIG20 o 25 procent, WIG40 o 44,6 procent, a sWIG80 o 40,5 procent. To oznacza, że osoby, które w połowie ubiegłego roku powierzyły pieniądze funduszom małych i średnich spółek, straciły „na papierze” prawie połowę swojego kapitału. Oczywiście trzeba pamiętać, że perspektywy polskiej gospodarki są dobre i w długim okresie spadki nie powinny być dotkliwe.

Dla przeciętnego klienta usług finansowych reklama jest jednym z podstawowych źródeł wiedzy o produkcie.

Nieprofesjonalista nie poświęca dużo czasu na lekturę prospektu informacyjnego i nie zamęcza sprzedawcy pytaniami – chociaż powinien to robić. Jeszcze niedawno TFI reklamowały swoje fundusze, pokazując rekordowe historyczne zyski. Niektórzy klienci widzieli w telewizji, że na funduszach można zarobić kilkaset procent rocznie, a ich oszczędności na lokacie w banku przynoszą tylko kilka procent zysku. Klient, wprowadzony w błąd reklamą, mógł potraktować te kilkaset procent jako gwarantowane, bo informacja o ryzyku była zwykle zupełnie nieczytelna. Osoby, które nie były obecne na rynku kapitałowym w 1994 roku czy w latach 2000 – 2001, nie doświadczyły dotąd dotkliwych spadków. Ci inwestorzy mogą się czuć wprowadzeni w błąd, bo TFI i sprzedawcy jednostek uczestnictwa (czasem nazywający się doradcami finansowymi) nie wspominali przecież o możliwości strat.

Dlatego Komisja Nadzoru Finansowego od czerwca 2007 roku wydaje decyzje zakazujące ogłaszania przez TFI informacji reklamowych mogących wprowadzić w błąd.

Osoby, które w połowie ubiegłego roku powierzyły pieniądze funduszom małych i średnich spółek, straciły „na papierze” prawie połowę swojego kapitału

Komisja sprzeciwia się stosowaniu rozwiązań graficznych, które uniemożliwiają odbiorcom swobodne zapoznanie się z treścią informacji o ryzyku. Nie jesteśmy przeciwnikami instytucji finansowych. Uważamy, że fundusze inwestycyjne są potrzebne rynkowi finansowemu – przynoszą wiele korzyści klientom i całej gospodarce.

Po prostu naszym zdaniem ich reklamy powinny budować zaufanie do rynku. Na nierzetelnych praktykach reklamowych paradoksalnie mogą stracić same instytucje finansowe.

Klient, który poczuje się oszukany obietnicą „kosmicznej” stopy zwrotu, może długo unikać rynku finansowego. Straciliby na tym nie tylko klienci, ale również wszyscy zajmujący się zawodowo usługami finansowymi.Uważamy również, że trzeba wypracować jednolite podejście do reklam wszystkich produktów finansowych.

Coraz częściej zacierają się tradycyjne granice między lokatą bankową, ubezpieczeniem i funduszem inwestycyjnym.

Na przykładzie reklam dobrze widać, że decyzja o integracji nadzoru finansowego była słuszna.

Przed 1 stycznia 2008 roku celem nadzoru bankowego była głównie ochrona depozytów. Bardziej uniwersalne ustawowe cele KNF pozwolą nam w niedalekiej przyszłości zaproponować jednolite zasady dla wszystkich sektorów rynku finansowego.

Pośrednicy, którzy jeszcze niedawno zachęcali do inwestowania w agresywne fundusze akcyjne oraz towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI), które reklamowały się wysokimi historycznymi zyskami, powinni wyciągnąć wnioski z obecnych spadków na giełdzie.

W ciągu ostatnich czterech lat na warszawskiej giełdzie panowała hossa. Od wiosny 2003 roku główny wskaźnik WIG wzrósł o około 400 procent. Wprawdzie dane historyczne świadczą o tym, że w długim okresie warto inwestować na rynku kapitałowym (stopy zwrotu są wyższe niż w przypadku na przykład obligacji skarbowych), ale okresy znacznych zwyżek zawsze przeplatają się ze spadkami cen akcji.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację