Rz: Co firmy mają z tego, że angażują się w akcje charytatywne czy społeczne? Chcą zwiększyć sprzedaż?
Morjorie Thompson:
Oczywiście. Firmy muszą dbać o podnoszenie sprzedaży i wzrost zysków. Ale istotne jest, jak to robią. Dzisiaj na półkach sklepowych jest mnóstwo towarów. Dlatego dla ich producentów coraz ważniejsze staje się utrzymanie lojalności klientów czy dobrej reputacji firmy, bo ta przekłada się potem na zysk. Okazuje się, że poza aspektem racjonalnym, czyli przekonywaniem, że np. jakiś krem pomaga na to, a drugi na tamto, marka ma jeszcze aspekt emocjonalny. Działania związane z CSR, czyli społeczną odpowiedzialnością biznesu, wpływają właśnie na emocje.
Polacy są nieufni. Jakie działania firmy mogą być uznane za wiarygodne, pokazujące, że faktycznie zależy jej na poprawie jakości życia społeczeństwa, a nie wyłącznie na własnej promocji i zwiększaniu sprzedaży? Jakie cechy powinna mieć dobra kampania CSR?
Kampania CSR to nie tylko finansowanie jakiejś akcji charytatywnej. Taka kampania musi być związana z daną marką, dobrze się wpisywać w rodzaj prowadzonej działalności. Dla mnie wzorcowym przykładem jest kampania amerykańskiej firmy produkującej ciuchy, Liz Claiborne. Dotyczy przemocy domowej i jest konsekwentnie prowadzona od 15 lat na bardzo wielu poziomach: od marketingu po telefon zaufania. W sprzedaży są gadżety z napisami: „Miłość nie jest przemocą, przemoc nie jest miłością” (Love is not abuse, abuse is not love). Firma prowadzi szkolenia dla pracowników związane z tym problemem, wspiera także specjalny program na jednym z uniwersytetów, o tym jak pomóc – z reguły mężczyznom – rozmawiać, gdy są źli, czy rozładować swoją agresję w inny sposób niż bicie kobiety w domu z użyciem pięści.