Co prawda prognozy dla Polski nie wskazują na recesję, tylko na spadek dynamiki PKB w okolice 3 proc., ale w obliczu wielkiej zmienności na rynkach nikt nie zagwarantuje, że i one nie okażą się zbyt optymistyczne.

Dlatego przed członkami RPP i prezesem NBP olbrzymie wyzwanie: widzą, z jakimi problemami zmagają się bardziej rozwinięte gospodarki, dostrzegają ryzyka dla Polski, a z drugiej strony inflacja u nas to ponad 4 proc., czyli zdecydowanie powyżej celu (2,5 proc.). Dodatkowo, jak wskazała ostatnia projekcja NBP, inflacja może wzrosnąć na początku 2009 r. A przecież bank centralny zobowiązany jest do walki z inflacją i jego zadaniem jest utrzymywanie stabilnych cen.

Rada działa w długiej perspektywie i jej dzisiejsze decyzje wpłyną na gospodarkę dopiero na początku 2010 roku. Wtedy polska waluta może być już w przedsionku do strefy euro i w tym momencie konieczna będzie niska inflacja, żeby spełnić kryteria wymagane do zmiany waluty. Do tego bardziej przydadzą się wyższe stopy.

Skoro więc wpływ działań RPP jest opóźniony, nie stanie się nic złego, jeśli Rada poczeka przynajmniej miesiąc z decyzją. Wtedy będzie już więcej informacji o polskiej gospodarce. Zachowania szczególnie w polityce monetarnej nie powinny być nerwowe.