To wszystko dzieje się w czasie, gdy kurs złotego zmienia się o parę groszy dziennie i każda informacja o wątpliwościach w sprawie euro zwiększa te wahania.
To, co dla polityków jest sposobem życia, dla ludzi spłacających walutowe kredyty może być dramatem decydującym o utrzymaniu dorobku życia. Osłabienie złotego dezorganizuje też nasz rynek walutowy, z którego uciekają zagraniczni inwestorzy.
Dziś, jak rzadko kiedy, potrzebne jest demonstracyjne wręcz polityczne poparcie dla przyjęcia euro. W czasach, gdy nasza gospodarka kwitła, można było spokojnie rozważać, kiedy powinniśmy przyjąć wspólną walutę. Dziś, gdy świat pogrąża się w kryzysie, naszą najskuteczniejszą obroną byłoby wskazanie jasnej perspektywy przyjęcia euro.
Trzeba mieć jednak równocześnie świadomość, że spełnienie wymagań finansowych związanych z wejściem do strefy euro nie będzie takie łatwe, jak się wydawało. Prawie każdy dzień przynosi nowe prognozy gospodarcze i każda następna jest gorsza. Jeszcze niedawno dla Polski koncentrowały się one między 3 a 4 proc. wzrostu PKB. Ostatnio pojawiła się zapowiadająca wzrost na poziomie tylko 1,5 proc. Tymczasem spadek tempa wzrostu gospodarczego o 1 pkt procentowy to zmniejszenie przychodów budżetu o około 5 mld zł.
Jeśli gospodarka będzie się rozwijać zbyt wolno, to w obecnej sytuacji finansów publicznych nie ma szans na szybkie spełnienie wymogów. Dlatego potrzebne są reformy. Może się okazać, że wiele z nich będzie bardzo bolesnych, ale dziś dla polityków euro powinno być najważniejsze.