To nie jest łatwy czas dla szefów banków. Muszą się tłumaczyć ze zmniejszających się zysków, ciąć koszty także poprzez redukcję zatrudnienia, negocjować z przedsiębiorcami zaangażowanymi w opcje walutowe oraz podejmować decyzje o podnoszeniu opłat i prowizji. Mariusz Grendowicz ma to na co dzień.
Kiedy w marcu ubiegłego roku rada nadzorcza BRE powoływała go na stanowisko prezesa, analitycy mówili, że jego zadaniem będzie utrzymanie wzrostu zysków i realizacja ustalonych wcześniej planów. Ale otoczenie gospodarcze się zmieniło, plany także. BRE – który był uznawany za jeden z najbardziej dynamicznych banków – wycofał się np. z zagranicznej ekspansji, którą forsował poprzedni prezes spółki Sławomir Lachowski. Ta decyzja nie wydawała się już tak kontrowersyjna w momencie, kiedy banki przestały pożyczać sobie pieniądze i zdobycie finansowania działalności stało się nie lada wyzwaniem.
Pod koniec zeszłego roku klienci mBanku i MultiBanku (detalicznych linii BRE) zaczęli protestować przeciwko niekorzystnej dla nich metodzie ustalania oprocentowania kredytów hipotecznych. Ich akcja sprawiła, że mBank i MultiBank straciły miano banku przyjaznego klientom. Jednak dla BRE ta metoda jest atrakcyjna, ponieważ dzięki niej przychody banku rosną. Będą się zwiększać, bo bank wprowadza nowe opłaty i prowizje. BRE i prezes Mariusz Grendowicz nie jest odosobniony w tych działaniach. Wszystkie banki szukają sposobów na załatanie “przychodowej dziury”. Udzielają mniej kredytów i dlatego mają z tego tytułu mniejsze przychody.
Mariusz Grendowicz ma długi bankowy staż. Przez pięć lat do jesieni 2006 r. był wiceprezesem BPH. Odpowiadał za bankowość korporacyjną i finansowanie nieruchomości. Dzięki niemu BPH zainwestował m.in. w specjalne centrum obsługi przedsiębiorstw. Gdy zrezygnował z pracy w BPH, jego ówczesny szef Józef Wancer powiedział o nim: – To wysoko ceniony menedżer i specjalista. Pion, którym zarządzał, zdobywał uznanie nie tylko w Polsce.
Gdy odszedł z BPH, nie krył, że chciałby się sprawdzić jako lider dużego banku. Postanowił się nie spieszyć i nie przyjmować propozycji, która w pełni by go nie usatysfakcjonowała. Z naszych informacji wynika, że rozmawiał np. z portugalskim BCP, głównym inwestorem w Banku Millennium.