Uczciwa prognoza ministra finansów

Wygląda na to, że 2010 rok będzie bardzo ciężki. Nie tylko dla gospodarki, ale budżetu państwa i opracowującego go rządu. Miarą grozy może być to, że ciężkie chwile zapowiadają nie tylko pesymistyczni zazwyczaj analitycy bankowi, ale nawet minister finansów.

Aktualizacja: 15.06.2009 21:55 Publikacja: 15.06.2009 21:06

Do tej pory Jan Vincent Rostowski najbardziej zasłynął jako specjalista od PR, a nie liberalny polityk gospodarczy. W imię podtrzymywania dobrego nastroju społecznego nigdy nie chciał mówić o kryzysie i kłopotach finansowych państwa. W efekcie mamy ustawę budżetową, która stała się nieaktualna w trzecim tygodniu obowiązywania, i oficjalne prognozy ekonomiczne tak optymistyczne, jakich nie przedstawiał nikt inny.

Ogłoszona prognoza wzrostu gospodarczego w 2010 roku o 0,5 procent została uznana przez ekonomistów za bardzo ostrożną. Ale to dobrze, że minister przedstawia pesymistyczne założenia ekonomiczne. Budżet powinien być opracowany konserwatywnie, tak, by potem nie było potrzeby cięcia wydatków. Jeżeli gospodarka będzie się rozwijać szybciej, niż prognozowano, to albo się zmniejszy deficyt, albo (byłoby to gorsze rozwiązanie) pozwoli posłom, by rozdali wyborcom nadwyżkę, np. w formie zasiłków dla dzieci, jak to zrobił PiS.

Ta uczciwa prognoza ministra jest jednak zapowiedzią poważnych kłopotów społecznych. 0,5 procent wzrostu tak naprawdę oznacza koniec ekspansji gospodarczej. Teraz rozwój możemy zawdzięczać tylko wzrostowi efektywności. Dlatego skutkiem będzie wyższe bezrobocie.

Jednoprocentowy wzrost płac w sferze budżetowej oznacza de facto brak podwyżek. Natomiast inflacja na prognozowanym poziomie 1 procentu jest wprawdzie korzystna dla gospodarki, ale oznacza, że budżet będzie bardzo restrykcyjny. Nie należy spodziewać się wysokiego deficytu.

Taki budżet ma na celu szybkie wyjście Polski z kłopotów gospodarczych. Nie powinniśmy mieć większych kłopotów, nawet jeśli wejdziemy w recesję.

Jednocześnie Polacy nie są przyzwyczajeni do życia w ciężkich czasach. Czekają nas więc pewnie protesty pracowników budżetówki i zamykanych zakładów.

W normalnych czasach nie powinno to zagrozić gospodarczym planom rządu. Jednak w przyszłym roku czekają nas wybory prezydenckie. Startuje w nich premier Donald Tusk. Czy walcząc o głosy, ciągle pozostanie gospodarczym liberałem?

[b][link=http://blog.rp.pl/jablonski/2009/06/15/uczciwa-prognoza-ministra-finansow/]Skomentuj[/link][/b]

Do tej pory Jan Vincent Rostowski najbardziej zasłynął jako specjalista od PR, a nie liberalny polityk gospodarczy. W imię podtrzymywania dobrego nastroju społecznego nigdy nie chciał mówić o kryzysie i kłopotach finansowych państwa. W efekcie mamy ustawę budżetową, która stała się nieaktualna w trzecim tygodniu obowiązywania, i oficjalne prognozy ekonomiczne tak optymistyczne, jakich nie przedstawiał nikt inny.

Ogłoszona prognoza wzrostu gospodarczego w 2010 roku o 0,5 procent została uznana przez ekonomistów za bardzo ostrożną. Ale to dobrze, że minister przedstawia pesymistyczne założenia ekonomiczne. Budżet powinien być opracowany konserwatywnie, tak, by potem nie było potrzeby cięcia wydatków. Jeżeli gospodarka będzie się rozwijać szybciej, niż prognozowano, to albo się zmniejszy deficyt, albo (byłoby to gorsze rozwiązanie) pozwoli posłom, by rozdali wyborcom nadwyżkę, np. w formie zasiłków dla dzieci, jak to zrobił PiS.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację