Na początku 2009 r. Allen Stanford został „człowiekiem roku” eleganckiego pisma dla najwyższych sfer finansowych „World Finance”. W konkursie tym pokonał między innymi właściciela linii lotniczej „Virgin” Richarda Bransona i indyjskiego magnata stalowego Lakshmi Mittala.
Przypomniano błyskotliwą karierę finansową Stanforda, a jego zdjęcie na okładce pisma opatrzono notką „Jeden na miliard. Stanford: oryginalny filantropokapitalista”. Opisano jego drogę do miliardów dolarów, szlachectwo uzyskane na wyspie Antigua z powodu ulokowanych tam ogromnych funduszy, a także jego hojny sponsoring turniejów krykietowych.
Pismo podało też kryteria swego wyboru: stosowane przez kandydatów strategie racjonalizacji, innowacyjne struktury finansowe, wspieranie sportu dla dobra rozwoju społecznego, przywództwo i udowodnione sukcesy, pozytywne opinie mediów, odpowiedni poziom przejrzystości i dobre zarządzanie. Pytany o źródła swego sukcesu, Stanford wymienił ciężką pracę, jasną wizję i wartość usług dla klientów.
[srodtytul]Fałszywy wizerunek[/srodtytul]
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że już wówczas nad Stanfordem gromadziły się chmury. W lutym 2009 roku postawiono pierwsze zarzuty wobec firmy inwestycyjnej Stanforda, a 18 czerwca 2009 r. Stanford został zatrzymany w domu swej narzeczonej w Wirginii pod zarzutem wyłudzenia od klientów 8 miliardów dolarów na podstawie mechanizmu podobnego do piramidy Bernarda Madoffa.