Pieniędzy nam nie zabraknie

Z Dominikiem Radziwiłłem, wiceministrem finansów, rozmawiają Elżbieta Glapiak i Paweł Czuryło

Publikacja: 13.07.2009 01:26

Pieniędzy nam nie zabraknie

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]Rz: W ubiegłym tygodniu niemiecki „Handelsblatt” napisał, że dziesięć państw Europy Wschodniej rozmawia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym o pomocy finansowej. Sam fundusz przygotowuje kolejne instrumenty finansowe, z których mogłaby skorzystać też Polska. Czy będzie taka potrzeba?[/b]

Dominik Radziwiłł: Na razie nie prowadzimy żadnych rozmów w tym zakresie, ale nie odcinałbym się definitywnie od możliwości tworzonych przez MFW. Środki z funduszu czy Europejskiego Banku Centralnego są bowiem tańsze od tych pożyczanych na rynku.

[b]Resort finansów znalazł właśnie chętnych w Stanach Zjednoczonych na polskie obligacje. Sprzedali państwo papiery za 2 mld dol. przy popycie 8 mld dol. Ale niektórzy ekonomiści wskazują, że nie ma się co dziwić takiemu popytowi, bo zysk, jaki inwestorom zaoferował resort finansów, był bardzo wysoki. Ale to też oznacza wysokie koszty dla polskiego budżetu.[/b]

To była bardzo udana emisja obligacji, a uzyskane oprocentowanie jest korzystne na tle obligacji emitowanych przez inne kraje. Nawet państwa z lepszymi ocenami wiarygodności kredytowej płacą inwestorom na rynku w USA więcej niż my. Do tej pory nie było też sytuacji, żeby w jednym momencie uzyskać aż taką kwotę. To się zdarzyło pierwszy raz. Widzimy wyraźnie, że jest duży popyt na polskie obligacje.

[b]Skoro to nie tylko cena zachęca inwestorów do kupowania polskich obligacji, to czym tłumaczy pan tak duże zainteresowanie z ich strony? [/b]

Spędziliśmy ostatnio dziesięć dni w drodze, robiąc swoisty handel obwoźny – prezentowaliśmy nasze obligacje w Niemczech, Wielkiej Brytanii i USA. Inwestorzy podkreślają, że Polska jest w wyjątkowej sytuacji, bo jako jeden z niewielu krajów notuje wzrost gospodarczy. Przedstawiciele funduszy zainteresowanych naszymi papierami są niesamowicie przygotowani, zadają bardzo konkretne pytania. Elementem, podnoszonym jako potencjalna słabość Polski był deficyt budżetowy. Ale u nas w relacji do PKB deficyt i tak nie jest duży w porównaniu z innymi krajami. Więc gdybyśmy chcieli sprzedać więcej obligacji w USA, nie byłoby to problemem.

[b]Czy resort finansów będzie chciał wrócić z emisją papierów na rynek amerykański?[/b]

Nie wykluczam takiego powrotu. Dziś mamy dużą swobodę – ostatnia emisja jest efektem wielu przygotowań. Dziś całe zaplecze prawne jest gotowe – możemy emitować obligacje zarówno w dolarach, jak i w euro. Jeśli będzie sprzyjająca sytuacja, to wrócimy do Stanów Zjednoczonych. Rynek dolarowy ma tę zaletę, że jest większy niż europejski. Tam jest większa płynność i więcej funduszy zainteresowanych nabyciem obligacji.

[b]Czy inwestorzy w USA nie wskazywali na jakieś rodzaje ryzyka, które mogą ich zniechęcać do zakupu naszych obligacji? Choćby odkładanie w czasie wejścia do euro?[/b]

Euro naturalnie interesuje inwestorów, ale ten temat bardziej rozpala inwestorów w Europie niż w USA. Głównym wymienianym przez nich ryzykiem był deficyt budżetowy. Bardzo interesuje ich także stabilność systemu bankowego. Wracała też kwestia obaw o możliwości sfinansowania długu w walutach obcych zapadającego w tym roku. Ale my zawsze na takie spotkania zabieramy przedstawiciela NBP, który wyjaśnił, że ryzyko z tym związane jest stosunkowo ograniczone. Pytano też o udostępnioną nam linię kredytową z MFW i o to, czy zamierzamy korzystać z tych środków.

[wyimek]Nigdy nie traktowaliśmy kredytu z Międzynarodowego Funduszu Walutowego jako metody na bieżące finansowanie budżetu, choć teoretycznie istnieje taka możliwość[/wyimek]

[b]Kiedy możliwe są następne emisje euroobligacji na rynku?[/b]

W czwartym kwartale 2009 r. możliwa jest emisja euroobligacji na poziomie podobnym do tego, który uzyskaliśmy ostatnio, czyli około 1 mld euro. Na rynek euro możemy wrócić, aby refinansować przyszłoroczne wydatki. Kilkaset milionów euro możemy pozyskać też na rynku japońskim. Ale ten rynek jest dla nas jedynie swoistym wentylem bezpieczeństwa.

[b]Czy jest możliwa taka sytuacja, że pieniądze z linii kredytowej uzyskanej w MFW rząd może wykorzystać na sfinansowanie bieżących wydatków budżetowych?[/b]

Teoretycznie istnieje taka możliwość. Te środki są zgromadzone w NBP i mamy do nich dostęp na zasadzie pożyczki. Jednak nigdy nie traktowaliśmy tych środków jako metody na bieżące finansowanie budżetu. Traktujemy je jako polisę ubezpieczeniową. Choć gdybyśmy byli odcięci od finansowania zewnętrznego, wtedy możemy skorzystać z tych środków. Ale emisja obligacji w dolarach oraz kolejne transze pieniędzy z Banku Światowego i Europejskiego Banku Inwestycyjnego minimalizują ryzyko takiej potrzeby. Dostęp do drugiej transzy kredytu z Banku Światowego był uzależniony od przyjęcia przez rząd nowelizacji budżetu, co się stało. W sierpniu podpiszemy też umowę z EBI na udostępnienie 600 mln euro.

[b]Czy wzrost potrzeb pożyczkowych i długu może doprowadzić do przekroczenia poziomu 55 proc. długu w relacji do PKB, co wiązałoby się z koniecznością drastycznych cięć wydatków?[/b]

W tym roku na pewno przekroczymy poziom 50 proc. PKB, a nawet 51 proc. To, jaki będzie ostateczny wynik, zależy od kursu złotego. Nie możemy dojść do 55 proc., bo wtedy są tak restrykcyjne ograniczenia, że żaden rząd nie byłby w stanie stworzyć racjonalnego budżetu. Choć takiego ryzyka nie można wykluczyć.

[b]Ale obok budżetu zadłuża się Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, samorządy. Jak resort finansów zamierza opanować wzrost długu?[/b]

Zaskoczeniem był ubiegłoroczny wzrost długu samorządów, ale wtedy one potrzebowały środków na prefinansowanie wydatków współfinansowanych przez Unię – to była ostatnia szansa na uzyskanie funduszy z perspektywy 2004 – 2006 r. W tym roku nie widzę ryzyka nadmiernego zadłużenia się samorządów. A zadłużenie FUS jest tymczasowe.

[b]Komisja Europejska wezwała Polskę do obniżenia deficytu sektora finansów do 3 proc. PKB w 2011 r. Czy rząd planuje przygotowanie specjalnego planu obniżki deficytu?[/b]

Przy przygotowaniu budżetu na 2010 r. pokażemy też drogę dojścia do wymaganego przez Komisję deficytu. Latem będzie gotowa nowa mapa drogowa w sprawie przyjęcia euro i z niej będą wynikały konkretne działania.

[b]Ministerstwo Finansów liczy na umocnienie złotego. Czy resort będzie obecny na rynku walutowym?[/b]

Złoty jest niedowartościowany i umocni się w średnim okresie. Ale jestem przeciwnikiem interweniowania na rynku. Nie zamierzamy działać ani na rzecz wzmocnienia, ani osłabienia złotego. Jakkolwiek mamy nabitą strzelbę, chociażby w postaci Elastycznej Linii Kredytowej z MFW.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

[b]Dominik Radziwiłł jest absolwentem Wydziału Lingwistyki Stosowanej UW, posiada dyplom Institut d’Etudes Politiques de Paris (Sciences Po). [/b]

Ponad 15 lat pracował w międzynarodowych instytucjach finansowych (m.in. Bankers Trust, BNP Dresdner Bank, Dresdner Kleinwort). Ostatnio pracował jako prezes zarządu w BOT Górnictwo i Energetyka (obecnie PGE GiE), która jest największą wydobywczo-wytwórczą firmą należącą do PGE. [/ramka]

[b]Rz: W ubiegłym tygodniu niemiecki „Handelsblatt” napisał, że dziesięć państw Europy Wschodniej rozmawia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym o pomocy finansowej. Sam fundusz przygotowuje kolejne instrumenty finansowe, z których mogłaby skorzystać też Polska. Czy będzie taka potrzeba?[/b]

Dominik Radziwiłł: Na razie nie prowadzimy żadnych rozmów w tym zakresie, ale nie odcinałbym się definitywnie od możliwości tworzonych przez MFW. Środki z funduszu czy Europejskiego Banku Centralnego są bowiem tańsze od tych pożyczanych na rynku.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację