W branży handlowej mają pozycję porównywalną choćby z amerykańską rodziną Walton, kontrolującą innego giganta
– Wal-Mart – czy francuskim klanem Mulliez, właścicielami Auchan i Leroy Merlin.
Mimo już mocno podeszłego wieku – 89 i 87 lat – ciągle aktywnie działają w biznesie i nie chcą iść na emeryturę. – Siedziba firmy jest bardzo niepozorna, przy zjeździe z autostrady. Raz widziałem, jak bracia razem z innymi pracownikami jedli w pracowniczej stołówce obiad za 10 euro – mówi pracownik jednej z firm doradczych, który był w centrali Aldiego.
Choć każdy z nich ma na koncie fortunę – „Forbes” wycenia majątek Karla na 27 mld dol., zaś Theo na 17,5 mld dol. – nie obnoszą się z pieniędzmi. Co więcej, upełnie wycofali się z życia publicznego; nie ma żadnych ich aktualnych zdjęć. Powód jest prosty – w 1971 r. Theo został porwany przez jedną z lewackich grup terrorystycznych. Odzyskał wolność dopiero po 17 dniach i wpłaceniu 3 mln dol. okupu – sumy jak na ówczesne realia astronomicznej. Po tym zdarzeniu bracia usunęli się w cień. Ich ostatnie zdjęcia pochodzą z lat 80.
Jak w przypadku wielu biznesów handlowych początki były bardzo skromne. Choć bracia mieli ewidentne zacięcie biznesowe, nie mogli liczyć na finansowe wsparcie rodziny, matka prowadziła bowiem tylko niewielki sklep spożywczy w Schonnebeck. Theo był w nim pomocnikiem. Z kolei Karl poszedł do konkurencji poznawać biznes i zaczął pracę w sieci delikatesów.