Bogacze z Aldiego

Karl i Theo Albrecht na tanich sklepach sieci Aldi dorobili się niemal 45 mld dol. majątku. Ale nie wszędzie interesy idą zgodnie z planem, zdarzają się porażki

Publikacja: 16.07.2009 01:47

Karl Albrecht i Theo Albrecht (na zdjęciu) nie obnoszą się z pieniędzmi. Zupełnie też wycofali się z

Karl Albrecht i Theo Albrecht (na zdjęciu) nie obnoszą się z pieniędzmi. Zupełnie też wycofali się z życia publicznego. Ich ostatnie zdjęcia pochodzą z lat 80.

Foto: Forum

W branży handlowej mają pozycję porównywalną choćby z amerykańską rodziną Walton, kontrolującą innego giganta

– Wal-Mart – czy francuskim klanem Mulliez, właścicielami Auchan i Leroy Merlin.

Mimo już mocno podeszłego wieku – 89 i 87 lat – ciągle aktywnie działają w biznesie i nie chcą iść na emeryturę. – Siedziba firmy jest bardzo niepozorna, przy zjeździe z autostrady. Raz widziałem, jak bracia razem z innymi pracownikami jedli w pracowniczej stołówce obiad za 10 euro – mówi pracownik jednej z firm doradczych, który był w centrali Aldiego.

Choć każdy z nich ma na koncie fortunę – „Forbes” wycenia majątek Karla na 27 mld dol., zaś Theo na 17,5 mld dol. – nie obnoszą się z pieniędzmi. Co więcej, upełnie wycofali się z życia publicznego; nie ma żadnych ich aktualnych zdjęć. Powód jest prosty – w 1971 r. Theo został porwany przez jedną z lewackich grup terrorystycznych. Odzyskał wolność dopiero po 17 dniach i wpłaceniu 3 mln dol. okupu – sumy jak na ówczesne realia astronomicznej. Po tym zdarzeniu bracia usunęli się w cień. Ich ostatnie zdjęcia pochodzą z lat 80.

Jak w przypadku wielu biznesów handlowych początki były bardzo skromne. Choć bracia mieli ewidentne zacięcie biznesowe, nie mogli liczyć na finansowe wsparcie rodziny, matka prowadziła bowiem tylko niewielki sklep spożywczy w Schonnebeck. Theo był w nim pomocnikiem. Z kolei Karl poszedł do konkurencji poznawać biznes i zaczął pracę w sieci delikatesów.

Rok po wojnie matka postanowiła przekazać im biznes. Wtedy też powstała nazwa Aldi – skrót od nazwiska Albrecht i dyskont, czyli najtańszy sklep. Znaleźli zupełnie nową niszę – sklepy budowali jak najtaniej; były to proste, blaszane baraki z betonową podłogą i najtańszymi meblami.

Trafili idealnie – Niemcy zmagały się z powojenną recesją i odbudową zniszczeń, dlatego wszyscy chcieli robić zakupy jak najtaniej. A w Aldim, co nie zmieniło się do tej pory, ceny były niższe niż u konkurencji nawet o ponad 40 proc.

Dlatego rozwój szedł bardzo szybko – w dziesięć lat od przejęcia rodzinnego sklepu ich sieć miała już 100 placówek, po pięciu kolejnych ponad 300. Wtedy też zapadła decyzja o podziale firmy według prostego kryterium geograficznego – południe Niemiec dla Karla, północ dla Theo. Firmy niezależnie od siebie prowadziły ekspansję. Dziś mają ponad 8 tys. sklepów w ponad 20 krajach, a przychody firmy sięgnęły w ubiegłym roku 67 mld dol.

Bracia przez całe życie mieszkają w Essen. Wiadomo tylko, że każdy ma dwoje dzieci. Obaj podobno uwielbiają golfa – Karl ma nawet własne pole Öschberghof. Lubią też uprawiać orchidee i kolekcjonują stare maszyny do pisania.

W branży handlowej mają pozycję porównywalną choćby z amerykańską rodziną Walton, kontrolującą innego giganta

– Wal-Mart – czy francuskim klanem Mulliez, właścicielami Auchan i Leroy Merlin.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację