W I półroczu Carrefour zanotował 58 mln euro straty netto z działalności kontynuowanej, podczas gdy rok wcześniej zysk wynosił 744 mln euro. Firma dokonała odpisów na 511 mln euro, z czego aż 400 mln w związku ze spadkiem wartości hipermarketów we Włoszech. Sześć z nich zostanie zamkniętych lub sprzedanych, odnośnie do kolejnych siedmiu trwają analizy. Przychody sieci działającej w 36 krajach spadły o 1,6 proc., do 41,3 mld euro – najbardziej w Europie.
Olofsson, który przed awansem na prezesa drugiej sieci handlowej świata pracował przez ponad 30 lat w szwajcarskim koncernie spożywczym Nestle, ma nie lada wyzwanie. Za jego nominacją stał francuski miliarder Bernard Arnault, który do swojego imperium (kontroluje koncern LVMH, lidera rynku towarów luksusowych) dołączył także Carrefoura. Kontrolny pakiet kupił wraz z funduszem private equity Colony Capital.
Arnault nie był zadowolony z wyników poprzedniego prezesa Jose Luisa Durana i postawił na Olofssona, którego odejście z Nestle, gdzie był wiceprezesem, było ogromnym zaskoczeniem. Miał on skuteczniej wdrożyć program oszczędnościowy i poprawić wyniki, co jak dotąd mu się nie udaje.
Sprzedaż w Europie, zwłaszcza na strategicznym rynku francuskim, ciągle spada, mimo zmian w ofercie i obniżania cen w lipcu i sierpniu nie widać oznak poprawy. Jeśli dalej tak pójdzie pod względem obrotów, szybko lepsze może okazać się Tesco, które także zmagając się z kryzysem, pokazuje jednak lepsze wyniki.
Może się okazać, że 68-latek będzie niedługo szukać innej posady. Giełda na jego nominację zareagowała entuzjazmem, ale kredyt zaufania u Arnaulta może się skończyć, jeśli wyniki będą coraz gorsze. Olofsson zapowiedział już, że do końca roku wzrośnie wydajność hipermarketów, część z nich może zostać zmniejszona, a powierzchnie wydzierżawione innym sklepom. Trudno się jednak spodziewać dużego zainteresowania ze strony ewentualnych podnajemców, gdyż branża inwestuje bardzo ostrożnie.