Blankfein objął fotel szefa Goldmana w 2006 roku po Henrym Paulsonie, który został sekretarzem skarbu. Z rocznym wynagrodzeniem wynoszącym prawie 54 mln dolarów był wtedy najlepiej opłacanym prezesem w branży.
Dzisiaj jednak jest jednym z najzagorzalszych krytyków systemu wynagrodzeń w sektorze finansowym. Swoje zdanie zdążył wyrazić na długo przed głośnymi wystąpieniami prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego. Już wiosną tego roku zaczął się domagać totalnej zmiany systemu. Przy okazji upomniał swoich pracowników, aby zarobione pieniądze wydawali możliwie dyskretnie.
Ma do tego tym większe prawo, że fortuny nie wydaje wyłącznie na zaspokojenie własnych potrzeb. Znany jest z działalności charytatywnej, wspierał finansowo Hillary Rodham Clinton, kiedy ubiegała się o prezydenturę.
55-letni dzisiaj Blankfein urodził się na nowojorskim Bronksie, wychował w Brooklynie. Jego ojciec był urzędnikiem pocztowym, więc przyszły prezes GS uczył się w państwowych, a nie prywatnych szkołach, do których zazwyczaj uczęszczała przyszła bankowa elita. Nikt przed nim w rodzinie nie skończył szkoły średniej.
Blankfein okazał się jednak tak zdolnym uczniem, że bez problemu dostał stypendium umożliwiające studia na Har-vardzie. Skończył tam prawo i poznał swoją żonę Laurę Susan Jacobs. Obydwoje karierę zawodową zaczynali w kancelariach prawnych. Jednakże, kiedy pobrali się w 1982 roku, Blankfein był już dilerem na rynku metali szlachetnych w należącej do Goldmana Sachsa firmie J. Aron. Szybko awansował, bo okazało się, że zyski, jakie wypracowywał, stanowiły większość zysku całej firmy.