W ubiegłym roku Polacy wydali na hazard 17,1 mld zł. To blisko 42 proc. więcej niż rok wcześniej. Nic dziwnego, że ta branża wydaje się idealna do wspomagania budżetowych wpływów. I wspiera je solidnie. Weźmy najbardziej spektakularny element hazardu, czyli grę w kasynie: od każdego wygranego złotego kasyno odprowadza 45 proc. podatku. Od tego, co mu zostanie, musi jeszcze odliczyć koszty operacyjne – utrzymanie lokalu, płace personelu, obsługę techniczną sprzętu itd. Jeśli po odjęciu ma zysk, odpisuje dodatkowo 19-procentowy CIT. Przy tym budżet państwa zarabia bez względu na wyniki finansowe kasyn. Jedno z kasyn w Gdyni zakończyło ubiegły rok ponadmilionową stratą, ale musiało zapłacić 1,5 mln zł podatków.
Dlatego wbrew pozorom, kasyna nie przynoszą kokosów. Posiadająca siedem kasyn i 46-procentowy udział w rynku spółka Casinos Poland zarobiła w ubiegłym roku tylko 7,3 mln zł. W dodatku to najlepszy wynik w jej 18-letniej historii. A jeszcze dwa lata wcześniej, w latach 2005 – 2006 przynosiła straty.
Czy dzięki nowym dopłatom do gier fiskus zdołałby wyssać z kasyn jeszcze więcej pieniędzy niż dotychczas? Niekoniecznie, bo nowy podatek zniechęciłby część graczy. Mógłby ich pchnąć w hazard internetowy, nieopodatkowany, w którym aktywnie uczestniczy już ok. 400 tys. Polaków, a którego obroty mogą sięgać od jednej czwartej do nawet połowy wartości rynku hazardu legalnego. Zmniejszyłoby to przychody kasyn. Już teraz zyskowność tego rynku jest niewielka – w granicach 2 proc. Agencja Fitch Ratings w dodatku prognozuje, że w tym roku sytuacja branży będzie się jeszcze pogarszać. Tymczasem według przygotowywanego przed rokiem raportu Instytutu Nauk Systemowych PAN, efektem dopłat byłoby sprowadzenie 40 proc. kasyn w Polsce poniżej progu rentowności, a w konsekwencji ich zamknięcie.
Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jeden problem: w kasynach dochodziłoby do spekulacji żetonami. Otóż, wyobraźmy sobie, że kończącemu grę w kasynie pozostają żetony za 100 zł. Zamiast oddawać w kasie, może zechcieć je odsprzedać innemu grającemu np. za 105 zł. Ten drugi też zarobi 5 zł, bo kupując tej wartości żetony w kasie musiałby za nie zapłacić 100 zł plus 10 zł dopłaty, czyli 110 zł. Budżet nie zyskałby nic.
W sierpniu analizę skutków wprowadzenia dopłat przeprowadził Instytut Badań nad Gospodarka Rynkową. Wyliczył, że efekty byłyby dla fiskusa wręcz odwrotne do oczekiwań. O ile w pierwszych dwóch latach budżet mógłby zyskać, to w każdym kolejnym roku obniżenie wpływów byłoby większe, a w piątym roku mogłoby przekroczyć miliard złotych. Z tego strat przyniosłyby nie kasyna, a automaty o niskich wygranych.