[b]Rz: Ile lat świetlnych dzieli polskie firmy od technologii światowej czołówki producentów uzbrojenia?[/b]
[b]Andrzej Kiński:[/b] Nie przesadzajmy. Znalazłoby się kilka dziedzin, w których jesteśmy dobrzy. Poziom naszej radiolokacji jest naprawdę wysoki. To zasługa nie tylko talentów naszych konstruktorów, ale też determinacji Radwaru czy Przemysłowego Instytutu Telekomunikacji w Warszawie, które ostatnio uczyniły niebywały postęp.
[b]Co mogą radary z PIT i Radwaru?[/b]
Firmy produkują całe spektrum sprzętu radiolokacyjnego od radarów dalekiego zasięgu N12 – M, które już pilnują nieba NATO na wschodniej rubieży, po radary Sowa przenoszone w plecaku, które mogą zastąpić wartownika podczas pilnowania bazy. Radary o tak zaawansowanej technologii jak dalekosiężny N12 – M, który widzi na kilkaset kilometrów, jest w stanie wykonać na świecie zaledwie kilka firm z najwyższej półki. Przemysłowy Instytut Telekomunikacji zrobił też radar Liwiec, który jest w stanie śledzić w locie pociski i na podstawie ich trajektorii wskazywać cele i korygować ogień własnej artylerii. Specjalnością Radwaru stało się kompleksowe łączenie stacji radiolokacyjnych z systemami kierowania ogniem i dowodzenia artylerii. Komputery wyręczają celowniczych i automatyzują proces prowadzenia ognia. To ważne, bo dowódcy zyskują bezcenne sekundy. Najważniejsze dane o napastniku czerpane z radarów możemy oczywiście wymieniać z sojusznikami z NATO.
[b]W której dziedzinie jeszcze możemy pochwalić się sukcesami?[/b]