Torba Big Maców i widok na Pałac Kultury to nie wszystko

Gdzie najlepiej mieszkać? Zwykle tam, gdzie najlepiej płacą. Innymi słowy tam, gdzie za pensję można zjeść najwięcej Big Maców

Aktualizacja: 14.01.2010 07:30 Publikacja: 14.01.2010 03:17

Hubert Salik

Hubert Salik

Foto: Rzeczpospolita

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/salik/2010/01/14/torba-big-macow-i-widok-na-palac-kultury-to-nie-wszystko/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Jak wyliczył w ubiegłym roku bank UBS, by kupić jedną taką kanapkę, statystyczny warszawiak pracuje 31 minut. Dwukrotnie krócej niż mieszkaniec Budapesztu czy Bratysławy i o 7 minut krócej niż przeciętny prażanin.

Jak wynika z najnowszych danych GUS o wynagrodzeniach, inne duże polskie miasta systematycznie gonią stolicę w wyścigu o to, kto może sobie pozwolić na częstsze wizyty w lokalach z logo McDonald’s. Aż w 13 z 18 badanych miast w ciągu ostatnich czterech lat wynagrodzenia rosły szybciej niż w Warszawie.

Wynikałoby z tego, że nożyce płacowe w Polsce – wbrew odczuciu wielu Polaków – wcale się nie rozwierają. Choć w Big Macach różnica wciąż jest jednak spora: od 31 minut pracy w Katowicach i Warszawie do 48 minut w Lublinie, Bydgoszczy, Kielcach i 53 minut w Gorzowie.

Gdy jednak nasyci się głód ciężko wypracowanymi kanapkami, to okazuje się, że Warszawa niekoniecznie jest tak atrakcyjna. Z badań firmy Reas wynika, że na zakup mieszkania w stolicy trzeba przeznaczyć 6,6 rocznych pensji brutto. Marzenia mieszkaniowe dużo łatwiej zaspokoić w Katowicach (4,1 rocznych pensji) czy w Lublinie (5,3 pensji). Dwa lata różnicy to dość długo.

Ale najważniejszym kosztem jest stracony czas. W tej dziedzinie badań nie ma. Statystyczny warszawiak, którego w godzinach porannego szczytu ogarnęłaby irracjonalna chęć zobaczenia Pałacu Kultury, miałby spory problem z dotarciem do niego, dajmy na to w pół godziny. Z Big Makiem byłoby szybciej. Ale tylko dlatego, że więcej jest miejsc, gdzie można go kupić.

Średnie pensje nie kłamią. Ale nie mówią wszystkiego o komforcie i jakości życia. Stolica się więc bogaci, ale za to dużym kosztem – mieszkań, czasu pracy. Pozostałe miasta ją gonią. Dla dobra ich mieszkańców dobrze byłoby, żeby tylko w pościgu za większą liczbą Big Maków.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/salik/2010/01/14/torba-big-macow-i-widok-na-palac-kultury-to-nie-wszystko/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Jak wyliczył w ubiegłym roku bank UBS, by kupić jedną taką kanapkę, statystyczny warszawiak pracuje 31 minut. Dwukrotnie krócej niż mieszkaniec Budapesztu czy Bratysławy i o 7 minut krócej niż przeciętny prażanin.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację