[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/salik/2010/01/14/torba-big-macow-i-widok-na-palac-kultury-to-nie-wszystko/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Jak wyliczył w ubiegłym roku bank UBS, by kupić jedną taką kanapkę, statystyczny warszawiak pracuje 31 minut. Dwukrotnie krócej niż mieszkaniec Budapesztu czy Bratysławy i o 7 minut krócej niż przeciętny prażanin.
Jak wynika z najnowszych danych GUS o wynagrodzeniach, inne duże polskie miasta systematycznie gonią stolicę w wyścigu o to, kto może sobie pozwolić na częstsze wizyty w lokalach z logo McDonald’s. Aż w 13 z 18 badanych miast w ciągu ostatnich czterech lat wynagrodzenia rosły szybciej niż w Warszawie.
Wynikałoby z tego, że nożyce płacowe w Polsce – wbrew odczuciu wielu Polaków – wcale się nie rozwierają. Choć w Big Macach różnica wciąż jest jednak spora: od 31 minut pracy w Katowicach i Warszawie do 48 minut w Lublinie, Bydgoszczy, Kielcach i 53 minut w Gorzowie.
Gdy jednak nasyci się głód ciężko wypracowanymi kanapkami, to okazuje się, że Warszawa niekoniecznie jest tak atrakcyjna. Z badań firmy Reas wynika, że na zakup mieszkania w stolicy trzeba przeznaczyć 6,6 rocznych pensji brutto. Marzenia mieszkaniowe dużo łatwiej zaspokoić w Katowicach (4,1 rocznych pensji) czy w Lublinie (5,3 pensji). Dwa lata różnicy to dość długo.