Fundusz czeka na pieniądze

Kiedyś Międzynarodowy Fundusz Walutowy pomagał nam, teraz jako członek funduszu pomóc możemy i my – twierdzi zastępca dyrektora wykonawczego MFW w rozmowie z Konradem Krasuskim

Publikacja: 28.01.2010 04:19

Fundusz czeka na pieniądze

Foto: Fotorzepa, Justyna Cieślikowska

[b]Rz: Międzynarodowy Fundusz Walutowy podwyższył kilka dni temu prognozy dla światowej gospodarki. Jednocześnie twierdzicie, że dużym ryzykiem jest wzrost zadłużenia rządów. Czy tę cenną uwagę blisko do serca powinien wziąć sobie również polski minister finansów?[/b]

[b]Katarzyna Zajdel-Kurowska:[/b] Można powiedzieć, że wzrost zadłużenia w następstwie kryzysu to globalny trend, deficyt pojawił się nawet w tych krajach, które przez długi czas miały nadwyżkę budżetu. Widzimy już, że przy zwiększającej się podaży papierów skarbowych na rynku pojawia się efekt wypychania. Nie chodzi tu tylko o podręcznikowe preferowanie obligacji Skarbu Państwa zamiast finansowania sektora prywatnego. Inwestorzy przebierają w papierach skarbowych różnych krajów. W takiej sytuacji państwom, które są w trudnej sytuacji, coraz trudniej i drożej uplasować emisje. Przykładem jest chociażby Grecja, która musi się godzić na coraz wyższe koszty finansowania. Coraz częściej rynek pyta o stabilność tak dużego zadłużenia w średnim i długim horyzoncie. Tym bardziej że w miarę narastania kosztów obsługi zobowiązań następuje zmniejszenie środków na cele rozwojowe, a przez to ograniczenie tempa wzrostu. Dlatego pytanie, do jakiego poziomu można zwiększać zadłużenie, pozostaje otwarte.

[b]Jaki poziom jest więc bezpieczny? Taki, jaki zapisano w polskiej konstytucji – 60 proc. PKB?[/b]

Tu nie ma złotego środka. W przypadku krajów wysokorozwiniętych, które nie mają większych problemów z obsługą zadłużenia, poziom ten może być nawet wyższy niż 60 proc. Jednak krajom z grupy rynków wschodzących, do których wciąż zalicza się Polskę, zaleca się znacznie niższy poziom długu do PKB. Według mojej oceny poziom długu powinien być taki, aby udział wydatków budżetu na spłatę odsetek utrzymywał się na stałym poziomie, a w okresie prosperity nawet spadał. Najważniejszym dylematem, jaki stoi obecnie przed ekonomistami, jest problem, czy należy już teraz rezygnować z bodźców fiskalnych, aby nie powodować nadmiernego narastania zadłużenia, ale jednocześnie, aby ruch ten nie był zbyt wczesny i nie osłabił odbudowującej się koniunktury.

[b]Wydaje się, że problem ten nie dotyczy jednak Polski. Sam minister finansów przyznaje, że Polska przeszła przez kryzys bez nerwowych i kosztowych reakcji rządu.[/b]

Jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że bodziec fiskalny rzeczywiście nie był tak duży jak w gospodarkach zachodnich i w odpowiednim czasie. Zaplanowane wcześniej obniżenie stawek PIT i zmniejszenie składki rentowej doszło do skutku właśnie w początkowej fazie kryzysu. Obie zmiany doprowadziły z jednej strony do zmniejszenia deficytu na rachunku bieżącym (dzięki większej konkurencyjności eksporterów), z drugiej strony utrzymały popyt wewnętrzny na wysokim poziomie. To wraz z utrzymaniem wydatków inwestycyjnych pozwoliło nam uniknąć recesji.

[b]Z tych zmian trudno jednak się wycofać, nie tracąc politycznego poparcia. Dlatego m.in. rząd szykuje inne przedsięwzięcia w ramach tzw. planu konsolidacji finansów publicznych. Jak ocenia pani dotychczasowe deklaracje?[/b]

Szereg zapowiedzi jest jak najbardziej pozytywnych – chociażby te dotyczące dokończenia reformy emerytalnej (m.in. w zakresie służb mundurowych), jak i uporządkowanie kwestii KRUS. O tym mówi się od lat. Cieszy również zapowiedź „technicznej” konsolidacji finansów sektora publicznego. Z własnego doświadczenia wiem, że są fundusze, które mają znaczące nadwyżki, ale plasują je na lokatach w bankach, tymczasem rząd emituje kolejne obligacje, aby sfinansować potrzeby budżetu. Problem zarządzania płynnością jest już dobrze rozpoznany, i wskazane jest, aby poprawa w tej dziedzinie wreszcie nastąpiła, co przyniesie wymierne oszczędności.

[b]Resort finansów sygnalizuje także konieczność zmiany definicji długu publicznego albo zmiany reguł dotyczących progów ostrożnościowych. Czy to nie podważy wiarygodności Polski?[/b]

Redefinicja sposobu obliczania długu publicznego jest uzasadniona. Podnosiłam zresztą tę kwestię w pracach MFW. Ocena wielu krajów nie jest bowiem spójna, skoro rządy, które przeprowadziły reformę emerytalną, są niejako za nią karane poprzez wyższe statystyki zadłużenia. Ale zgadzam się z ekonomistami, że reforma nie powinna się odnosić tylko do kwestii technicznych i definicyjnych.

[b]A jak MFW ocenia pomysł odebrania części składek OFE i przekazania ich ZUS?[/b]

Do tej pory nie wypowiadaliśmy się na ten temat, czekając na ostateczne ukonstytuowanie się stanowiska polskiego rządu. Niewykluczone, że pomysłowi przyjrzymy się podczas misji funduszu w Polsce zaplanowanej na marzec tego roku.

[b]W maju 2009 r. fundusz udzielił Polsce na rok tzw. elastycznej linii kredytowej (FCL) na ok. 20 mld dol. Choć pieniądze nie zostały wykorzystane, to uspokoiło sytuację na rynku walutowym. Czy należy się spodziewać, że umowa będzie przedłużona?[/b]

Do tej pory umowy o FCL podpisały Meksyk, Kolumbia, Polska i choć nikt nie wykorzystał przyznanych środków, to ocena nowego instrumentu przez MFW, jak i ekonomistów zewnętrznych jest bardzo pozytywna. FCL sprawdza się, ponieważ jest to szybko dostępne narzędzie poprawiające płynność danego państwa, a co najważniejsze – nie ma w nim ograniczeń znanych z poprzednich instrumentów pożyczkowych MFW. Do tej pory fundusz stawiał korzystającym z jego programów rozmaite warunki dotyczące np. sposobu prowadzenia reform gospodarczych. W przypadku FCL jedynym warunkiem jest to, aby kraj miał „stabilne i solidne fundamenty”. Wydaje się, że Polska, jeżeli wystąpi o przedłużenie umowy, nie powinna mieć problemu z pozytywną oceną. Pamiętajmy, że FCL nie jest przyznawany za darmo. Każdy korzystający płaci prowizję za gotowość – w przypadku Polski chodziło o około 50 mln dol.

[b]Jakie reformy czekają sam MFW?[/b]

Najważniejszym wyzwaniem dla MFW jest reforma kwot (udziałów poszczególnych członków) i zarządzania funduszem. Podczas jesiennego szczytu G20 ustalono, że dynamicznie rozwijające się kraje emerging market otrzymają większy udział w MFW, dzięki czemu zwiększy się ich siła głosu. Ponadto, aby zwiększyć dostępne środki pomocowe, trwają starania o pozyskanie jak największej liczby członków w ramach umów pożyczkowych, aby zwiększyć potencjalnie dostępne środki o 500 mld dol.

[b]Czy weźmie w tym udział Polska?[/b]

Polska w ramach współdziałania członków UE zadeklarowała zarówno uczestnictwo w dwustronnej pożyczce, jak i w instrumencie NAB. W ramach ponad 175 mld dol. zadeklarowanej kwoty przez UE na Polskę przy- pada ponad 4 mld dol. Warto pamiętać, że w tej chwili ze względu na bardzo duże zaangażowanie funduszu w wielu krajach (Ukraina, Białoruś, Węgry, Rumunia etc.) brakuje już podstawowych środków funduszu, więc korzystanie z pożyczek bilateralnych jest koniecznością. Polska nie podpisała jeszcze umów, trwają konsultacje. Warto jednak zaznaczyć, że chodzi o równą partycypację w kosztach walki z kryzysem. Kiedyś MFW pomagał nam, teraz jako członek funduszu pomóc możemy i my.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Katarzyna Zajdel-Kurowska – od lutego 2009 roku jest przedstawicielem Polski w Międzynarodowym Funduszu Walutowym w Waszyngtonie i pełni funkcję zastępcy dyrektora wykonawczego. Wcześniej, w latach 2007 – 2009, była wiceministrem finansów, od 1998 do 2007 roku pracowała w Citibanku Handlowym.[/ramka]

[b]Rz: Międzynarodowy Fundusz Walutowy podwyższył kilka dni temu prognozy dla światowej gospodarki. Jednocześnie twierdzicie, że dużym ryzykiem jest wzrost zadłużenia rządów. Czy tę cenną uwagę blisko do serca powinien wziąć sobie również polski minister finansów?[/b]

[b]Katarzyna Zajdel-Kurowska:[/b] Można powiedzieć, że wzrost zadłużenia w następstwie kryzysu to globalny trend, deficyt pojawił się nawet w tych krajach, które przez długi czas miały nadwyżkę budżetu. Widzimy już, że przy zwiększającej się podaży papierów skarbowych na rynku pojawia się efekt wypychania. Nie chodzi tu tylko o podręcznikowe preferowanie obligacji Skarbu Państwa zamiast finansowania sektora prywatnego. Inwestorzy przebierają w papierach skarbowych różnych krajów. W takiej sytuacji państwom, które są w trudnej sytuacji, coraz trudniej i drożej uplasować emisje. Przykładem jest chociażby Grecja, która musi się godzić na coraz wyższe koszty finansowania. Coraz częściej rynek pyta o stabilność tak dużego zadłużenia w średnim i długim horyzoncie. Tym bardziej że w miarę narastania kosztów obsługi zobowiązań następuje zmniejszenie środków na cele rozwojowe, a przez to ograniczenie tempa wzrostu. Dlatego pytanie, do jakiego poziomu można zwiększać zadłużenie, pozostaje otwarte.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska