Nasza zielona wyspa stoi przed poważnymi wyzwaniami

Premier stoi przed trudnym zadaniem. Wczoraj powiedział, że mieszkamy na zielonej wyspie, a dzisiaj będzie nas przekonywał, że może nas jednak zatopić

Publikacja: 29.01.2010 01:45

Sytuacja powtarza się tak samo jak cykle koniunkturalne. Jest dobrze, to wydajemy pieniądze publiczne bez ograniczeń i rządy niechętnie wprowadzają plany oszczędnościowe. Jest źle, to zaczynamy zastanawiać się nad tym, co trzeba zmienić, by spróbować szybciej wdrapać się ku górze. I tak przetrwaliśmy ostatnich kilkanaście lat.

Teraz jednak premier Donald Tusk musi przekonać Komisję Europejską, że uda się nam spełnić kryteria z Maastricht i obniżyć w ciągu dwóch – trzech lat deficyt finansów publicznych do 3 proc. PKB. Jego ambicją jest wprowadzenie Polski do strefy euro, a poza tym nadmiernie i szybko rosnący dług publiczny staje się jednym z najpoważniejszych hamulców rzeczywistego wzrostu gospodarczego.

Już prawie nie pamiętamy, że pod koniec 2008 roku dług publiczny wynosił 3,9 proc. PKB i tak był wysoki. Ale w ciągu roku podwoiliśmy jego procentową wartość. Ok. 2,5 proc. PKB to koszt obniżenia składki rentowej i wprowadzenia dwóch stawek podatku PIT. Dzięki temu w zeszłym roku konsumpcja indywidualna wciąż rosła.

Pozostały dług wynika z polityki rządu Donalda Tuska, który zdecydował się na jego powiększanie głównie po to, by mieć pieniądze na inwestycje publiczne (szczególnie na infrastrukturalne) oraz by utrzymać niski deficyt budżetowy. Ten wysoki dług publiczny jest więc ceną, jaką płacimy za to, że mieszkamy na „zielonej wyspie” i mamy 1,7 proc. wzrost PKB.

Tak więc musimy ograniczyć nasze wydatki publiczne, i spowodować, by rosły na określonym poziomie związanym ze wzrostem gospodarczym. Premier zaproponuje regułę wydatkową, a jeśli uda mu się wprowadzić w postaci ustawy, to istnieje szansa, że zahamujemy wzrost długu publicznego. Ale jeśli chcemy go rzeczywiście ograniczyć, to konieczne jest, by coraz więcej osób płaciło różnego typu podatki. Dopiero wtedy możliwe jest zmniejszanie stawek podatkowych.

Dlatego ważne jest, by rząd Donalda Tuska nie skoncentrował się tylko na regule wydatkowej, ale zaproponował harmonogram rzeczywistych reform strukturalnych. W Polsce nie znajdzie wielu zwolenników, szczególnie w roku wyborczym. Już teraz votum separatum ogłosił wicepremier Waldemar Pawlak. Ale w przyszłym tygodniu rząd przedstawić ma KE plan aktualizacji programu konwergencji. I tak naprawdę ważne jest, co zaprezentujemy Wspólnocie, i jak ona to oceni. Pomysł i koncepcję reform na długie lata już znamy od kilku miesięcy, od czasu gdy gabinet Donalda Tuska (łącznie z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem i jego ministrami z PSL) przyjęli dokument „Polska 2030”. Niektóre dylematy powinniśmy zacząć rozwiązywać już teraz.

Sytuacja powtarza się tak samo jak cykle koniunkturalne. Jest dobrze, to wydajemy pieniądze publiczne bez ograniczeń i rządy niechętnie wprowadzają plany oszczędnościowe. Jest źle, to zaczynamy zastanawiać się nad tym, co trzeba zmienić, by spróbować szybciej wdrapać się ku górze. I tak przetrwaliśmy ostatnich kilkanaście lat.

Teraz jednak premier Donald Tusk musi przekonać Komisję Europejską, że uda się nam spełnić kryteria z Maastricht i obniżyć w ciągu dwóch – trzech lat deficyt finansów publicznych do 3 proc. PKB. Jego ambicją jest wprowadzenie Polski do strefy euro, a poza tym nadmiernie i szybko rosnący dług publiczny staje się jednym z najpoważniejszych hamulców rzeczywistego wzrostu gospodarczego.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację