Mało wiarygodna aktualizacja

W rządowej aktualizacji programu konwergencji nie doszacowano dochodów z podatków pośrednich i wpływów ze składek. Zawyżono wydatki na koszty pracy i świadczenia społeczne

Publikacja: 15.02.2010 06:40

PROGNOZY BUDŻETOWE DO 2012 roku w AKTUALIZACJI PROGRAMU KONWERGENCJI

PROGNOZY BUDŻETOWE DO 2012 roku w AKTUALIZACJI PROGRAMU KONWERGENCJI

Foto: Rzeczpospolita

Problem z ostatnią aktualizacją programu konwergencji (APK) zaczyna się już w tym punkcie, który stanowi bazę odniesienia dla całej analizy. Mowa o wstępnym szacunku deficytu sektora finansów publicznych za rok 2009.

Otóż, naszym zdaniem, podobnie jak w poprzedniej aktualizacji jest wielce prawdopodobne, że popełniono błąd w oszacowaniu deficytu. Tym razem został on zawyżony. Jeśli za wiarygodne uznać kwartalne dane o wykonaniu budżetu i wstępną informację o IV kwartale, deficyt mógł wynieść wcale nie 7,2 proc. PKB, ale w najlepszym wypadku ledwie 5,7 proc. PKB. Niedoszacowane bowiem zostały dochody z podatków pośrednich i wpływy ze składek, zawyżono wydatki na koszty pracy i świadczenia społeczne, zaniżono zaś wydatki na inwestycje. Zweryfiko- wanie tych danych powinno obniżyć deficyt podany w APK 2009 nawet o 20 mld, nie mniej jednak niż o około 10 mld zł.

W tej sytuacji między rokiem 2009 a 2010 deficyt sektora nie spada (jak w aktualizacji), lecz rośnie. I to najprawdopodobniej o więcej niż 1,2 pkt. proc. w relacji do PKB (z 5,7 do 6,9 proc.). A to dlatego, że deficyt w roku 2010 może być o 0,6 – 0,9 pkt proc. wyższy, niż założono w aktualizacji.

[wyimek]Z danych aktualizacji wynika, że ścieżka wzrostu PKB jest rozsądna, ale wątpliwości budzą prognozy inflacji i stóp procentowych [/wyimek]

Nasze wątpliwości dotyczą: wyjątkowo mocno rosnących dochodów podatkowych (zaniżona baza z roku 2009); niejasnych przyczyn tak dużego wzrostu w kategorii pozostałych dochodów (z 56 do 78 mld zł); po stronie wydatków niewyjaśnione pozostają przyczyny silnego wzrostu w kategorii „zużycie pośrednie” (od 79 do 90 mld zł); nawet po zweryfikowaniu wydatków na inwestycje w roku 2009 (naszym zdaniem nie 66, lecz ok. 72 mld zł) ich wzrost w roku 2010 do 90 mld zł wydaje się zamierzeniem ambitnym.

Urealnienie bazy z roku 2009 i staranna weryfikacja planowanego deficytu wskazywałyby na silny impuls fiskalny, sięgający nawet 2 pkt proc. PKB, w roku 2010. A wszystko to w sytuacji, gdy Polska – zobowiązana procedurą nadmier- nego deficytu – prezentuje Komisji Europejskiej plan konsoli- dacji fiskalnej. Trochę to dziwne.

[srodtytul]Z biegiem lat coraz gorzej[/srodtytul]

Z kolejnymi latami objętymi aktualizacją sprawy mają się – niestety – jeszcze gorzej. Bo niby dlaczego wpływy z podatku dochodowego rosną tak dynamicznie w latach 2011 – 2012 (ze 110 do 124 i 144 mld zł)? Wprowadzenie kas fiskalnych dla lekarzy i prawników oraz likwidacja aut z kratką to chyba za mało dla wyjaśnienia tego fenomenu.

Z danych makroekonomicznych towarzyszących aktualizacji wynika, że ścieżka wzrostu PKB jest rozsądna, ale wątpliwości budzą prognozy inflacji (HICP) i stóp procentowych w ostatnich dwóch latach. Jeśli inflacja mieści się w pobliżu celu NBP (a CPI z reguły rośnie wolniej niż HICP), to dlaczego stopy procentowe mają przy umiarkowanym wzroście PKB przekroczyć 5,5 proc.? Dodatkowo w podanym okresie sytuacja na rynku pracy jest raczej stabilna (minimalny spadek stopy bezrobocia), a finalny popyt krajowy rośnie w podobnym tempie jak PKB.

Dlaczego więc w roku 2012 mamy do czynienia z tak ostrym przyspieszeniem wpływów ze składek (ze 169 do 185 mld zł)? Reforma KRUS nie wystarczy do objaśnienia tego fenomenu. Na dodatek liczba pracujących rośnie w ujęciu rok do roku ledwie o 0,4 pkt proc.

[srodtytul]Zagadkowe wydatki[/srodtytul]

Jeszcze bardziej zagadkowo wygląda kwestia wydatków. W 2012 roku mają one nagle wyhamować. W ujęciu realnym nawet spadają (o prawie 2,5 proc.). Praktycznie wszystkie wydatki nieinwestycyjne rosną o 3,2 proc., czyli – biorąc pod uwagę założoną inflację – stabilizują się w ujęciu realnym. Bardzo mocno spadają wydatki inwestycyjne. Domyślamy się, że może tu chodzić o wygaszanie cyklu inwestycji infrastrukturalnych związanych z finansowaniem piłkarskich mistrzostw Europy.

Widzimy, że koszty pracy i świadczenia społeczne mają rosnąć w tempie inflacji. Pytamy jednak, jak zrealizować to założenie bez zmian ustaw, w tym bez radykalnego zerwania z rozwiniętym dziś niepomiernie mechanizmem automatycznej indeksacji. Jak rząd zamierza dyscyplinować samorządy lokalne, na które przypada prawie 60 proc. wszystkich kosztów pracy w sektorze publicznym?

O tych ważnych sprawach w aktualizacji nie ma jednak ani słowa. Można domniemywać, że potrzeba zmian odsztywniających wydatki jest tak oczywista, że została wpisana do APK przez aklamację.

W ten sposób za sprawą wyjątkowej dynamiki dochodów i bardzo niskiej dynamiki wydatków osiągamy swoisty rekord 20-lecia pokomunistycznej Polski w zmniejszaniu deficytu sektora finansów publicznych (z 5,9 do 2,9 proc. PKB w jednym tylko roku). Nigdy bowiem jeszcze skala dostosowania fiskalnego nie była tak duża.

[srodtytul]Europejskie podobieństwa[/srodtytul]

Patrząc na programy dostosowawcze w innych krajach Unii, widzimy prawie wszędzie ten sam fenomen. Deficyty ostro spadają poniżej lub w pobliże wartości referencyjnej bez dostatecznego uzasadnienia. Można by się na tej podstawie pokusić o wniosek, że mamy do czynienia z ogólnie obowiązującą konwencją. Tyle że ekonomista poważnie podchodzący do podanych na papierze liczb i faktów musi zapytać: a co w takim razie się stanie z dynamiką PKB i jego strukturą – w tym głównie z inwestycjami – po roku 2012? Z czego wówczas ma wynikać wzrost gospodarczy? I jakie mają być źródła finansowania inwestycji?

Mamy też problem interpretacyjny z przewidywanymi relacjami długu publicznego do PKB. Dług publiczny brutto przekracza w 2011 roku 55 proc. Ale dług netto – po odjęciu „płynnych środków finansowych” – już nie. Podkreślmy, że w obowiązującej od początku roku ustawie o finansach publicznych nie ma kategorii dług netto. Wobec tego wszelkie ograniczenia, jakie na finanse publiczne nakłada ustawa w przypadku przekroczenia progu ostrożnościowego, wynikają ze stosowania kategorii dług brutto. Niestety, dodatkowym utrudnieniem jest nieporównywalność definicji używanej w aktualizacji (definicja zgodna z ESA-95) z definicją krajową. Ta druga nie obejmuje zadłużenia Krajowego Funduszu Drogowego oraz zobowiązań koncesjonariuszy budujących autostrady, odpowiednio zaniżając poziom zadłużenia (np. w III kw. 2009 r. o prawie 8 mld zł, a pod koniec roku o dodatkowe prawie 10 mld zł).

Odsłony aktualizacji kolejnych programów konwergencji charakteryzują się coraz gorszą jakością merytoryczną. Te dokumenty wyglądają na pisane na kolanie, w zasadzie pro forma, ponieważ tego wymaga od nas KE. Znamy punkt wyjścia, wiemy, jak powinien wyglądać oczekiwany punkt dojścia – cała reszta jest już tylko rzeźbieniem w trudnej materii finansów publicznych.

Wiarygodność tego dokumentu nie jest – delikatnie rzecz ujmując – zbyt wysoka. Co gorsza – w naszej opinii – logika leżąca u podstaw tego dokumentu musi skłaniać do postawienia poważnych pytań o źródła wzrostu gospodarczego i jego finansowania po roku 2012.

Problem z ostatnią aktualizacją programu konwergencji (APK) zaczyna się już w tym punkcie, który stanowi bazę odniesienia dla całej analizy. Mowa o wstępnym szacunku deficytu sektora finansów publicznych za rok 2009.

Otóż, naszym zdaniem, podobnie jak w poprzedniej aktualizacji jest wielce prawdopodobne, że popełniono błąd w oszacowaniu deficytu. Tym razem został on zawyżony. Jeśli za wiarygodne uznać kwartalne dane o wykonaniu budżetu i wstępną informację o IV kwartale, deficyt mógł wynieść wcale nie 7,2 proc. PKB, ale w najlepszym wypadku ledwie 5,7 proc. PKB. Niedoszacowane bowiem zostały dochody z podatków pośrednich i wpływy ze składek, zawyżono wydatki na koszty pracy i świadczenia społeczne, zaniżono zaś wydatki na inwestycje. Zweryfiko- wanie tych danych powinno obniżyć deficyt podany w APK 2009 nawet o 20 mld, nie mniej jednak niż o około 10 mld zł.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację