Reklama

Fiskalne wołania na puszczy

Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Bank Polska

Publikacja: 30.07.2010 01:29

Red

Bawią mnie coraz częstsze nawoływania do reformy finansów publicznych. Nie dlatego bym uważał, że reforma nie jest potrzebna. Przeciwnie, jest, i to bardzo, ale powątpiewam w skuteczność nawoływań.

Dziś przyzwyczajenie do wysokiego poziomu rozdawnictwa publicznych pieniędzy i życia z budżetowym deficytem stało się stałym elementem polityki gospodarczej. A jak mawiali starożytni, „consuetudo est altera natura” (przyzwyczajenie jest drugą naturą). Nic więc dziwnego, że kraje systematycznie prowadzące politykę zrównoważonego budżetu są zjawiskiem rzadkim niczym eremita w nocnym klubie. W takich okolicznościach domaganie się, by w Polsce, ot tak, bez żadnej naglącej przyczyny, wdrożyć reformy zmieniające fiskalne status quo, przypomina mi postulowanie, by tygrys zmienił naturę drapieżnika i zaczął żywić się trawą i korzonkami. Albo próbę przekonania statystycznego mieszkańca grodu Kraka, że oszczędność jest zła. Potencjalna skuteczność nawoływań będzie taka sama. Czyli znikoma.

Jeśli założymy więc, że dogłębne reformy fiskalne pozostają na razie w sferze myślenia życzeniowego, to jedyną zmienną, która w ciągu nadchodzących kwartałów będzie wpływać na wyniki sektora publicznego, jest sytuacja gospodarcza. Z dużym dystansem patrzę więc na rozważania odnośnie do tego, co w najbliższym czasie może zrobić minister finansów i jaki będzie to miało wpływ na skalę i tempo konsolidacji fiskalnej.

Zamiast tego zakładam prostą regułę. Im lepsza będzie sytuacja gospodarcza, tym lepsze będą wyniki budżetu i tym mniejsze chęci do reform. I vice versa. Im gorsza sytuacja, tym większe problemy z budżetem, bliżej do kolejnych progów ostrożnościowych (i/lub potencjalnych problemów rynkowych), tym większe szanse, że sytuacja taka wymusi zdecydowane zmiany w sektorze fiskalnym.

Mamy więc przed sobą dwa scenariusze. Żaden z nich nie jest w pełni satysfakcjonujący. Albo łagodnie, dzięki ożywieniu, wyjdziemy z budżetowych problemów, lecz na końcu drogi polityka fiskalna wyglądać będzie bardzo podobnie jak przed kryzysem: dobra, lecz podatna na szoki. Albo przejdziemy przez recesyjne katharsis i zobaczymy prawdziwe reformy budżetowe, ale będzie to skutkiem znacznego spowolnienia i/lub poważnego zamieszania (by nie użyć słowa „kryzys”) na rynkach. Który z tych scenariuszy jest „lepszy”? Trudno wybrać.

Reklama
Reklama

Najlepiej byłoby zabrać się do solidnej naprawy budżetowych problemów już teraz. Któż jednak szczerze wierzy, że po jednych wyborach, a przed kolejnymi zobaczymy głębokie reformy fiskalne dotykające wrażliwych społecznie obszarów? Dlatego, choć wciąż mnie bawią nawoływania do reformy finansów publicznych, coraz częściej rozbawienie to jest mniejsze.

Bawią mnie coraz częstsze nawoływania do reformy finansów publicznych. Nie dlatego bym uważał, że reforma nie jest potrzebna. Przeciwnie, jest, i to bardzo, ale powątpiewam w skuteczność nawoływań.

Dziś przyzwyczajenie do wysokiego poziomu rozdawnictwa publicznych pieniędzy i życia z budżetowym deficytem stało się stałym elementem polityki gospodarczej. A jak mawiali starożytni, „consuetudo est altera natura” (przyzwyczajenie jest drugą naturą). Nic więc dziwnego, że kraje systematycznie prowadzące politykę zrównoważonego budżetu są zjawiskiem rzadkim niczym eremita w nocnym klubie. W takich okolicznościach domaganie się, by w Polsce, ot tak, bez żadnej naglącej przyczyny, wdrożyć reformy zmieniające fiskalne status quo, przypomina mi postulowanie, by tygrys zmienił naturę drapieżnika i zaczął żywić się trawą i korzonkami. Albo próbę przekonania statystycznego mieszkańca grodu Kraka, że oszczędność jest zła. Potencjalna skuteczność nawoływań będzie taka sama. Czyli znikoma.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Skąd wziąć brakujące miliardy na inwestycje
Opinie Ekonomiczne
Ekspert: Zabranie 800+ Ukraińcom to zła wiadomość także dla polskich pracowników
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Trudne czasy dla ministra finansów
Opinie Ekonomiczne
Diabelski dylemat: większe zadłużenie, czy wyższe podatki. Populizm w Polsce ma się dobrze
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama