[b]Rz: Coraz częściej słyszymy ostrzeżenia przed grożącą światu wojną walutową. Oczywiście dotyczy ona głównie Chin i USA, ale czy Polska też powinna się jej obawiać?[/b]
[b]Peter Harrold:[/b] Temat wojny walutowej poruszył rano [w piątek – red.] prezes Banku Światowego, który nie spodziewa się jednak, by rzeczywiście do niej doszło. Wydaje mi się, że dla państw europejskich i ich sąsiadów o wiele ważniejsze jest to, co się dzieje w Europie niż poza nią. Problemy takie jak tzw. wojna walutowa czy też tzw. polityka zubażania sąsiada są wprawdzie przedmiotem troski dla państw strefy euro, ale w przypadku Polski to kwestia wtórna. Jako Bank Światowy nie widzimy wielkiego ryzyka, by tego typu problemy mogły doprowadzić w regionie do jakiejś katastrofy.
Dla państw takich jak Polska, Czechy czy Węgry najważniejsza jest konkurencyjność na tle Europy. I w czasie kryzysu obserwowaliśmy, że Polska świetnie sobie na tym polu poradziła. W kluczowym momencie pozwoliliście na istotną deprecjację waluty, co sprawiło, że staliście się bardzo konkurencyjni. A potem, wraz ze wzrostem całej gospodarki, pozwoliliście walucie – w ograniczonym wymiarze – zyskać na wartości, co jest korzystne dla ograniczania kosztów życia.
[b]Polska wciąż nie może sobie jednak poradzić z szybko rosnącym zadłużeniem. [/b]
To z pewnością poważny problem. Polska ma jedne z najsurowszych przepisów dotyczących odpowiedzialności budżetowej, więc zbliżając się do przewidzianej prawem granicy, lepiej być proaktywnym i realizować własne pomysły na rozwiązanie tego problemu, niż być zmuszonym do wykonania przewidzianych prawem rozwiązań. Wiemy, że polski rząd poważnie traktuje tę kwestię.