Rozmowa z szefem Ipopemy

Z Jackiem Lewandowskim, współwłaścicielem i prezesem finansowej grupy Ipopema rozmawiają Jakub Kurasz („Rz”) i Cezary Szymanek (Radio PiN

Publikacja: 26.04.2011 02:09

Rozmowa z szefem Ipopemy

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Rz: Co robił pan 20 lat temu, kiedy powstawała Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie?

Byłem w trakcie studiów w Szkole Głównej Handlowej.

A myślał pan, że będzie działał na rynku kapitałowym?

Tak, wiedziałem to praktycznie od samego początku. Długi czas pracowałem w bankach, a później dojrzałem do założenia własnej firmy.

W maju 2003 r. powstał Dom Inwestycyjny Ipopema. Dziś nasza grupa obejmuje trzy spółki, a jej działalność skupia się w znacznej części wokół rynku kapitałowego.

Czemu uciekł pan z korporacji?

Pracując w niej, człowiek w pewnym momencie zadaje sobie pytanie: Czy jeżeli biorę za produkt pełną odpowiedzialność jako osoba w ramach organizacji, to czy jest w porządku, że oddaję aż tak dużo? A może ten zysk warto podzielić inaczej? To jest też jeden z elementów budowy naszej firmy. System motywujący pracowników jest przejrzysty i jednoznaczny. Staramy się dojść do jak największej algorytmizacji.

A więc ilu milionerów już pan wychował?

Nigdy nie liczyłem, ilu pracowników weszłoby do tego grona. Na pewno nie mogę jednak powiedzieć, że ich wychowałem. Jesteśmy najczęściej rówieśnikami.

Należy pan do młodego pokolenia, które wyciągnęło z warszawskiej giełdy i rynku kapitałowego bardzo dużo. Ipopema to firma finansowa o kapitalizacji ponad 400 mln zł...

Transformacja w Polsce dała ogromną szansę uczestnikom rynku kapitałowego. Jest bardzo wiele przykładów osób, które odniosły sukces i którym udało się ją wykorzystać. To całe środowisko ludzi, którzy pracują w biurach maklerskich albo w bankach inwestycyjnych, ale nie tylko. Są to też prawnicy i audytorzy. Wbrew temu, co się ogólnie mówi, ich średnia wieku oscyluje gdzieś wokół tej mojej czterdziestki.

Kiedy mowa jest o 20-leciu giełdy, to głos zabierają przede wszystkim ludzie instytucje, począwszy od kierownictwa giełdy, poprzez wszystkie osoby związane kiedyś z tworzeniem rynku. Czy dla pana jako praktyka ocena GPW jest tożsama z ogólnonarodowym zadowoleniem?

Choć pozycja giełdy staje się coraz silniejsza, to jestem przekonany, że nie możemy osiąść na laurach. Jak się spojrzy na obroty, chociażby na akcjach w Warszawie czy w relacji do PKB, czy nawet wagi Polski w indeksie rynków wschodzących MSCI, to skala obrotów na GPW wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Jestem daleki od tego, żeby uznawać, że sukces został już odniesiony

Jakie są nasze słabe punkty?

Warszawa jest mocna w akcjach, ale w przypadku obligacji, nawet skarbowych, obrót na rynku regulowanym stanowi tylko niewielki procent całego obrotu między bankami. Dodatkowo, jeśli się mówi o instrumentach pochodnych, niezwiązanych z akcjami, to obecnie ich prawie nie ma. Jestem daleki od tego, żeby uznawać, że sukces został już odniesiony i że możemy spać spokojnie. Fakt, iż dziś spółki z regionu odkryły nasz rynek jako miejsce, gdzie można pozyskać kapitał korzystniej niż we Frankfurcie czy na londyńskim rynku AIM, nie jest dany warszawskiej giełdzie na zawsze.

A co jest naszym atutem?

Niewątpliwym atutem GPW jest lokalna baza inwestorów instytucjonalnych. Jest to unikalna zaleta, bo zagraniczni inwestorzy instytucjonalni inwestują na wszystkich giełdach w regionie, a tylko Polska ma silną bazę krajowych inwestorów instytucjonalnych. A poza tym administracja państwowa została zaangażowana do tego stopnia – nie tylko w kontekście prywatyzacji, ale także bezpośredniego wspierania rynku.

Wydarzenia takie jak CEE IPO Summit, oferta giełdy czy obchody jej 20-lecia odbywają się z silnym wsparciem ze strony najwyższych władz państwowych – wcześniej tego nie było.

Ale i ta administracja rzuca kłody, obniżając składkę do OFE. Czy to duże zagrożenie dla giełdy?

Patrzyłem na nasze zapowiedzi antyreformy emerytalnej przede wszystkim przez pryzmat tego, co się działo na Węgrzech – bo tam jesteśmy również obecni na rynku akcji od początku ubiegłego roku. Mamy około 7 proc. udziału w rynku akcji. Na Węgrzech zmiany w systemie emerytalnym były oczywiście dużo poważniejsze niż u nas i przełożyły się bezpośrednio na spadek obrotów na rynku pod koniec ubiegłego roku. Gdy w grudniu 2009 roku przygotowywaliśmy się do rozpoczęcia naszej działalności na Węgrzech, to dzienna skala transakcji była mniej więcej o połowę niższa niż w Warszawie: Praga i Budapeszt razem dawały takie obroty jak polska giełda.

W grudniu 2010 r., po przeprowadzeniu reformy Viktora Orbana, obrót za cały miesiąc stanowił dwa, trzy dni obrotów w Warszawie. To pokazuje, jakie bezpośrednie skutki spowodowała reforma, pomimo tego, że na Węgrzech system emerytalny i tak był malutki. Przecież tam aż 80 proc. obrotów instytucjonalnych stanowili zawsze inwestorzy zagraniczni.

U nas też podobne tornado przejdzie? Zmiany wchodzą w życie już od 1 maja...

W Polsce ta analogia jest o tyle skomplikowana, że my jednak mamy negatywny ruch związany ze zmianami w składce, ale z drugiej strony decyzje rządu – czyli prywatyzacje – wciąż stymulują rozwój rynku. Co więcej, zmiana w emeryturach powoduje, że składka przekazywana będzie drastycznie mniejsza, ale zwiększy się alokacja w akcje, i to już w tym roku, więc w horyzoncie krótko- i średniookresowym można powiedzieć, że te wszystkie zmienne mające wpływ na rynek wzajemnie się znoszą.

A indeksy pójdą do góry, mimo że już i tak są bardzo wysoko...

Wszystkie złe informacje nie mogą przełamać rynku

i wpłynąć na spadek kursów. Przecież co chwila były złe informacje – kryzys w Grecji, później Irlandia czy Portugalia, było trzęsienie ziemi

i tsunami, i wojna na Bliskim Wschodzie – to wszystko rynku nie rusza.

A więc zwyżka czy spadek?

Na pewno strach przed

inflacją ma pozytywne przełożenie na kursy. Jeśli banki będą agresywniej sprzedawać produkty inwestycyjne, nowe pieniądze napłyną na rynek i będą stymulowały dalsze zwyżki.

CV

Jacek Lewandowski jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Pracował m.in. w Commercial Union Polska, Banku Gospodarstwa Krajowego, Polskim Banku Rozwoju i w Domu Inwestycyjnym BRE Banku. Jest członkiem rady Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Został zakwalifikowany do pierwszej setki najbogatszych Polaków według „Wprost".

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację