Siła franka spędza sen z powiek kredytobiorcom nie tylko w Polsce, o czym świadczą chociażby ostatnie doniesienia z Węgier. Powszechnie się uważa, że frank jest mocny słabością strefy euro. Jako waluta uznawana za tzw. bezpieczną cieszy się zainteresowaniem inwestorów w okresach znaczących niepewności na rynku. Jednak powrót inwestorów do ryzykownych aktywów wraz z poprawą sytuacji na rynkach globalnych, na co wskazuje wzrost indeksów giełdowych, nie zanegował siły szwajcarskiej waluty.
Franka wspiera wiele czynników. Jednym z istotniejszych wydaje się skala zaangażowania tamtejszych banków w ryzykowne aktywa tzw. krajów PIIGS. Banki szwajcarskie nie angażowały się tak znacząco w inwestycje na tych rynkach jak banki francuskie lub niemieckie.
Przed wybuchem ostatniego kryzysu banki szwajcarskie, według danych Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS) na czerwiec 2008 r., posiadały łączną ekspozycję na rynkach PIIGS w kwocie blisko 155 mld dol. Ale na koniec 2010 r. banki szwajcarskie obniżyły swoje zaangażowanie do zaledwie nieco ponad 58 mld dol. To spadek o 165 procent. Spośród banków pochodzących z innych krajów Europy, najsilniej zaangażowanych na rynkach PIIGS, szybsze tempo spadku ekspozycji zanotowały jedynie banki belgijskie. Tym niemniej w wartościach bezwzględnych ich zaangażowanie na koniec 2010 r. wciąż było wyższe niż banków szwajcarskich.
Banki z największych krajów strefy euro – niemieckie i francuskie pomimo redukcji zaangażowania ciągle posiadały ekspozycje na sumy odpowiednio 533 mld dol. i 707 mld dol., czyli nieporównywalnie większe niż banki szwajcarskie.
Nieco lepiej wypada dla nich porównanie wielkości zaangażowanych kwot w odniesieniu do PKB. Dla Niemiec wynosi ono blisko 23 proc. PKB na koniec 2010 r., dla Francji 41 proc., a dla Szwajcarii blisko 22 proc. PKB. Wnioski, jakie nasuwają się z przeanalizowania tych kilku liczb, wskazują na sprawną repatriację aktywów z rynków ryzykownych przez banki szwajcarskie. Tym samym można postawić tezę, że za siłą franka stoi dobra kondycja sektora bankowego. Nie wróży to więc rychłego końca kłopotów kredytobiorców.