W obliczu słabnącego popytu ze strony konsumentów, widma wzrostu bezrobocia, spadających wydatków rozwojowych całego sektora publicznego, inwestycje prywatnych firm jawią się jako jedyna nadzieja na wzrost PKB. Dane za pierwsze półrocze pokazują, że ta nadzieja nie jest zupełnie bezzasadna.
Ale... Kluczowa jest przyszłość, czyli to, co się będzie działo w II półroczu. Z jednej strony firmy mają zaakumulowane oszczędności, a banki nie odmawiają kredytów, potencjał więc jest. Z drugiej jednak strony coraz ważniejsze staje się pytanie: czy dziś warto inwestować? Skoro globalna gospodarka może popaść w recesję, stagnację, a w najbardziej optymistycznym scenariuszu jej tempo wzrostu spadnie z żółwiego na ślimacze? Złe trendy nie ominą i Polski.
Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Kryzys to teoretycznie dobry czas na inwestowanie, bo wiele produktów i usług można kupić taniej. Daje też czas na opracowanie dobrej strategii, poszukanie nowych pomysłów, poszerzenie biznesowej przestrzeni. Ci, którzy dobrze trafią, mogą za dwa – trzy lata po okresie realizacji inwestycji okazać się zwycięzcami. Ale można też przestrzelić... Rynki finansowe są już tak rozhuśtane, że codziennie wpadają ze skrajności w skrajność. Trzeba mieć nadzieję, że biznes nie będzie się zachowywał podobnie i nie zacznie zawieszać swoich projektów, gdy kolejne tygodnie przyniosą coraz gorsze perspektywy. Trzeba mieć nadzieję, że biznes zainwestuje, bo widzi dla siebie szanse w nie tak odległej przyszłości.