Już zastanawiają się, co zrobią z ewentualną wygraną, choć zdecydowana większość z pewnością nie jest przygotowana na zastrzyk tak wielkiej gotówki.
A jest co dzielić. Za 50 mln zł można np. kupić ćwierć tony złota albo w całości przejąć co czwartą spółkę z GPW. Można też nie robić prawie nic i godnie żyć z odsetek. Prawie 2 mln zł rocznie to więcej, niż wynosi przeciętne wynagrodzenie prezesa banku.
W takich sytuacjach zapominamy jednak, że w hazardzie zawsze wygrywa właściciel kasyna. Z pewnością z kolejnych kumulacji cieszą się więc szefowie państwowej loterii oraz właściciel – Skarb Państwa – który mógł być bardzo niezadowolony z dokonań kontrolowanej przez siebie firmy. Do państwowej kasy w ubiegłym roku wpłynęło bowiem tylko 1,3 mld zł, czyli przeszło 730 mln zł mniej niż w 2009 r. Ale to i tak ogromne kwoty.
Jeśli przyjąć, że około 8 proc. dorosłych Polaków gra regularnie, rocznie wydają na zakłady minimum 750 mln zł. Wszystkie te liczby powinny uświadomić grającym, jak wielkie pieniądze przepuszczają, zamiast na przykład oszczędzać.
Ale cóż – iluzoryczna perspektywa zgarnięcia gigantycznej kasy jest o wiele silniejsza niż świadome zarządzanie finansami. To już jednak zagadnienie z innej niż ekonomia dziedziny.