Jean Claude Trichet odchodzi z EBC

Jean-Claude Trichet przez ostatnie osiem lat był prezesem Europejskiego Banku Centralnego

Publikacja: 07.10.2011 03:25

Kierowany przez Jeana-Claude’a Tricheta bank ratował strefę euro, skupując obligacje najbardziej zad

Kierowany przez Jeana-Claude’a Tricheta bank ratował strefę euro, skupując obligacje najbardziej zadłużonych państw

Foto: Rzeczpospolita

To ostatni miesiąc urzędowania Jeana-Claude'a Tricheta, prezesa EBC. Wczoraj miał swoją ostatnią konferencję prasową. Nie ukrywał, że opuszcza bank z ciężkim sercem.

Na czwartkowym posiedzeniu, tym razem w Berlinie, EBC pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie (główna 1,5 proc.). Analitycy byli podzieleni. Część z nich uważała, że Trichet jednak zdecyduje się na obniżkę. Rynki nie ukrywały rozczarowania – euro staniało do 1,3 dol.

Spotkania Tricheta z dziennikarzami były teatrem. Do dziennikarek zawsze mówił „madame", jakby nie był to zwykły briefing prasowy, tylko wykwintne przyjęcie. Ci, którzy go znają, mówią, że jest uczciwym urzędnikiem państwowym, o zdecydowanych poglądach politycznych, który jak mało kto potrafi zachować zimną krew. Zmuszał by odgadywać, co tak naprawdę myśli. Znany jest z tego, że robił wszystko, by mieć potem pole manewru, na wszelki wypadek, gdyby sprawy poszły nie po jego myśli.

Kryzysowa zmiana

Z pewnością nie po jego myśli jest to, że chociaż sam nazywany jest „panem euro", a większą część swojej kariery na stanowisku prezesa EBC spędził na jego umacnianiu, to zostawia  stanowisko dla Włocha Mario Draghiego w momencie największych zawirowań w dziesięcioletniej historii  waluty.

Dzisiaj to euroland jest epicentrum kryzysu, tak jak trzy lata temu było to Wall Street. A sam Trichet nie ma wątpliwości, że tym razem strefa euro nie ma wystarczających narzędzi, aby walczyć z kryzysem. – Nasze demokracje nie będą w stanie po raz kolejny zobowiązać się do pomocy finansowej w takim wymiarze, aby zapobiec wielkiej depresji gospodarczej, gdyby się okazało, że nadszedł kryzys podobnych rozmiarów – mówił w maju 2011 r.

Krytyczne opinie

Trichet jest postrzegany generalnie jako finansista, który mimo wszystko poradził sobie na tym stanowisku.

Nie brak i jego krytyków. Najgłośniejszym jest Edouard Carmignac zarządzający wartym 50 mld euro francuskim funduszem inwestycyjnym Carmignac Gestion, który w ostatnią środę wykupił całostronicowe ogłoszenia w „Financial Timesie", hiszpańskim „El Pais" i francuskich „Le Figaro" oraz „Le Monde" i zamieścił swój pożegnalny list do Tricheta. „Żegnaj, z pewnością nikomu nie będzie ciebie brakowało" – napisał. Postulował również, aby Trichet na czwartkowym posiedzeniu EBC, ostatnim, któremu będzie przewodniczył, obniżył stopy procentowe  oraz ogłosił nieograniczone zakupy obligacji najbardziej zadłużonych krajów strefy euro, co nie tylko przyspieszy inflację, ale i osłabi euro. Zdaniem Carmignaca Trichet swoją polityką tylko pogłębił kryzys w Europie w 2008 r. i stworzył zagrożenie dla euro, podnosząc stopy procentowe.

Spotkania Jeana-Claude'a Tricheta z dziennikarzami były teatrem

Trichet, który przez całe lata   potrafił się porozumieć z Niemcami i był lubiany przez kanclerz Angelę Merkel, czasami wchodził w otwarty spór z Francuzami, w tym z samym prezydentem Nicolasem Sarkozym, kiedy dochodziło do dyskusji o zadłużeniu publicznym jego własnego kraju. – Trichetowi za większość jego kadencji w EBC należała się ocena „B" – uważa Manfred Neumann, profesor ekonomii z Uniwersytetu w Bonn. – Ale przez ostatnie dwa lata było to już tylko „C" – dodaje prof. Neumann. I tym razem Niemcy się z nim zgadzają. Chodzi tu o skupowanie obligacji Portugalii, Hiszpanii, Włoch i Grecji, na co EBC wydał już 160 mld euro.

Zdaniem Niemców Bundesbank nigdy nie zdecydowałby się na tak ryzykowną politykę. Zarzucają mu również, że zmienił punkt widzenia. Kiedy w 2003 r. obejmował stanowisko prezesa EBC, zapewniał, że mandat banku – kontrolowanie inflacji – jest „wyryty na kamieniu". Ostatnie   lata dowiodły, że jednak jest inaczej. To doprowadziło do odejścia z rady EBC  Aleksa Webera, uważanego powszechnie za pewnego następcę Francuza, a potem głównego ekonomisty banku Juergena Starka.

Strażnik waluty

Trichet był bardzo rozgoryczony krytyką jego polityki.

– Oczekiwałbym raczej gratulacji, że Niemcy były w stanie ustabilizować ceny przez ostatnich 13 lat – powiedział zdenerwowany na konferencji prasowej 8 września.

Obrońcy Tricheta twierdzą, że rzeczywiście należą mu się gratulacje. Bo przecież to poszczególne kraje strefy euro naciskały na niego, by ratować Grecję, a on sam ostrzegał, że to prosta droga do utraty zaufania do niemal wszystkich obligacji strefy euro. A kiedy już wszystkie inne środki nie zdały egzaminu, trzeba było kupować obligacje najbardziej zadłużonych krajów, bo już innej drogi ratunku nie było.

Gdyby Trichet zadecydował inaczej, doszłoby do zapaści na rynku włoskich obligacji –  argumentują. – To najlepszy strażnik strefy euro, jakiego można było sobie wymarzyć –  uważa Jacob Kirkegaard, ekonomista Peterson Institute for International Economics.  Ten najlepszy strażnik z końcem miesiąca opuści EBC.

To ostatni miesiąc urzędowania Jeana-Claude'a Tricheta, prezesa EBC. Wczoraj miał swoją ostatnią konferencję prasową. Nie ukrywał, że opuszcza bank z ciężkim sercem.

Na czwartkowym posiedzeniu, tym razem w Berlinie, EBC pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie (główna 1,5 proc.). Analitycy byli podzieleni. Część z nich uważała, że Trichet jednak zdecyduje się na obniżkę. Rynki nie ukrywały rozczarowania – euro staniało do 1,3 dol.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację