Teraz jednak powoli się to zmienia. Zaraz po tym jak Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła w marcu stopy procentowe bez zmian, przedstawiła również nową projekcję makroekonomiczną. Projekcje, którą trudno już nazwać optymistyczną, ale moim zdaniem spokojnie można określić jako realistyczną. Bank centralny wciąż spodziewa się około trzyprocentowego wzrostu w bieżącym roku, jednak przewidywania na 2013 r. są już zdecydowanie niższe, oscylując nieco powyżej 2 proc. Innymi słowy NBP mówi, że nie unikniemy wyraźnego spowolnienia. Po prostu rozpocznie się ono nieco później niż dotychczas twierdzono.
W praktyce nowe przewidywania NBP dają pretekst władzom monetarnym do powolnego wycofania się z dotychczasowej mantry o ryzyku podwyżek stóp procentowych. Nie wiemy czy Rada wykorzysta tę okazję, ale na pewno scenariusze przedstawione przez pracowników NBP za tym przemawiają. Jeżeli bowiem scenariusz z projekcji miałby się zrealizować, to trudno byłoby mówić o presji na wzrost płac przy wzroście gospodarczym w okolicach 2 proc. Co więcej, jeżeli scenariusz z projekcji miałby okazać się prawdziwy, już w drugiej połowie roku odpowiednim pytaniem byłoby nie to czy podnosić, ale raczej o ile obniżać stopy procentowe. Można wiec powiedzieć, że chociaż perspektywa spowolnienia to zła wiadomość, jest również i dobra informacja dla kredytobiorców. RPP zaczęła w końcu dostrzegać zagrożenia dla wzrostu gospodarczego i dzięki temu ryzyko podwyżek stóp jest mniejsze niż dotychczas.
Autor jest głównym ekonomista banku Citi Handlowy.