Jeżeli ich dostawcy chcą nadal sprzedawać tyle urządzeń co do tej pory, również w słabiej rozwiniętych krajach, to będą musieli doprowadzić do dalszej obniżki cen. System iOS odniósł rynkowy sukces, bo produkty Apple'a mają rzesze zagorzałych fanów. Android szturmem zdobył rynek, bo Google licencjonuje go operatorom za darmo.
Na globalnym rynku telefonów komórkowych każde kilka czy kilkanaście euro dodatkowych wydatków lub oszczędności może zadecydować o komercyjnym powodzeniu każdego kolejnego modelu telefonu. Miało to mniejsze znaczenie dopóki smartfony kupowali głównie Amerykanie, Europejczycy i mieszkańcy zamożnych krajów Azji Południowo-Wschodniej. Ale ze smartfonem w średniej cenie 100 – 150 euro trudno myśleć o sukcesach w Indiach, Chinach, Pakistanie czy Indonezji.
A to właśnie najludniejsze kraje świata są motorem dalszego rozwoju rynku. Po co zresztą sięgać aż tak daleko. W ubiegłym roku na smartfony przypadło już 33 proc. polskiego rynku telefonów komórkowych. Już? A może dopiero? Nikt nie przewiduje, że Polacy będą kupowali tylko smartfony, ale wszyscy uważają, że mogłoby się ich sprzedawać więcej. Oczywiście jeżeli będą tańsze. Wypada kibicować Microsoftowi, bo choć ciąży na nim odium monopolisty na rynku oprogramowania dla komputerów osobistych, to jednak daje on szansę na przełamanie dominacji Google'a i Apple'a na rynku oprogramowania dla smartfonów i tabletów. A to jest rynek przyszłości.