Klienci VIP w bankach

Limit, od którego bank oferuje private banking, to sprawa prestiżu – mówi wykładowca SGH Krzysztof Borowski

Aktualizacja: 24.04.2012 08:44 Publikacja: 24.04.2012 03:06

Klienci VIP w bankach

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Czym jest private banking?

Krzysztof Borowski:

Wyobraźmy sobie, że ktoś ma kilka milionów złotych wolnych aktywów i chciałby je zainwestować, ale nie wie jak. Tutaj pojawia się private banking.

Kilka milionów? Według naszych informacji niektóre banki oferują tę usługę już od 100 – 200 tys. zł płynnego kapitału?

To, jak bank zdefiniuje dla siebie VIP-a, to już kwestia jego polityki. Niedawno były robione badania, z których wynika, że milion złotych był dolnym limitem, jednak bank może ustalić prywatny limit nawet na 50 tys. zł. Takie ma prawo. Moim zdaniem im większy bank, tym wyżej powinien sobie ustawić barierę, przy której oferuje usługę private banking. To kwestia prestiżu.

Im większy bank, tym wyżej powinien ustawić barierę, przy której oferuje private banking

Czy obniżanie poprzeczki nie degraduje usługi? Niektóre banki szukają nawet klientów z dochodem powyżej 5 tys. zł brutto miesięcznie.

Porównałbym to do takiej sytuacji – kiedyś byłem w banku i przy okienku z napisem VIP było pusto, natomiast przy innych tłumy. Po czym ten bank obniżył próg dochodu VIP-a do 3 tys. zł dochodu miesięcznie i wtedy większość się tłoczyła przy okienku VIP. Zatem to bank ocenia, kto jest dla niego prestiżowym klientem. Dla mnie bariera rzędu miliona złotych wolnych i płynnych aktywów powinna być minimum.

Dużo się mówi o upowszechnieniu usługi. Tymczasem z raportu KPMG wynika, że w Polsce jest 650 tys. osób mających dochody miesięczne powyżej 7 tys. zł brutto. Może to wcale nie jest dużo?

Każda firma robi inaczej badania. Banki niechętnie ujawniają statystyki. Widziałem różne szacunki. Przykładowo pięć lat temu było w Polsce ok. 10 tys. milionerów z aktywami płynnymi. Później, dwa, trzy lata temu, pojawiły się informacje, że jest ich 20 tys.

Jakie są różnice między zachodnim private bankingiem a polskim? W Polsce jest krótka tradycja bogacenia się. Mieliśmy 50-letnią przerwę w akumulacji kapitału prywatnego.

Główna różnica to wspomniane już bariery wejścia. Jeśli będziemy dziedziczyli majątki, to po jednym cyklu bariera wejścia do private bankingu będzie wyższa. Jeśli bank na Zachodzie jest bardziej renomowany, to nie chce poszerzać grupy klientów, bo ma tzw. grube ryby. Woli mieć kilku takich klientów niż więcej tych, którzy się ledwo kwalifikują do usługi. Natomiast u nas doradca często ponad interes klienta stawia plan sprzedażowy, choć na szczęście to się zmienia.

W jakim stopniu jest to biznes transgraniczny? Słyszymy o szwajcarskich kontach.

W początkach funkcjonowania w Polsce private bankingu często oferowano korzystanie z tzw. rajów podatkowych, lecz teraz jest to zwalczane. Jest to sprzeczne z przepisami, aczkolwiek top management pewnie ma ulokowane środki za granicą.

W private bankingu specjalizuje się zdecydowanie Szwajcaria.

To prawda, przede wszystkim ze względu na tajemnicę bankową. Przykładowo klient w Szwajcarii pokazuje tylko plakietkę, kiedy przychodzi do banku lub podaje nazwisko i kod, choć teraz banki szwajcarskie trochę zmieniają stare praktyki.

A jak zmienia się rola polskiego private bankera?

Ważna jest kwestia zaufania. Teraz private banker bardziej przykłada uwagę do potrzeb klienta a nie do konieczności sprzedania produktu bankowego. Jest to bardziej kwestia wysłuchania, o co klientowi chodzi. Idealny doradca oferuje produkty, na których zarabia, a przy okazji dba o dobro klienta. Przykładowo kiedy nadchodzi kryzys, zmniejsza w portfelu aktywa na niego wrażliwe.

Czy kryzys nie zachwiał zaufaniem do doradców, w tym też do private bankerów? Film „Chciwość" nie napawa klientów zbyt optymistycznie.

Jedna rzecz to zaufanie do doradcy a druga to zaufanie do produktu. Dobry doradca potrafi przedstawić odpowiednio produkt i jego ryzykowane aspekty. Natomiast „Chciwość" pokazuje dealera, który wyprzedaje, zdając sobie sprawę z tego, że oszukuje klientów. Nawet koledzy ostrzegają bohatera, że już nikt z nim nie zrobi interesu. Podobnie bohaterowie książki „Liar's poker". Pracownicy Salomon Brothers sprzedają obligacje, których nikt zdroworozsądkowo by nie chciał. Autor książki Michael Lewis jako pierwszy przedstawił problem lojalności doradcy względem firmy i klienta, czyli sprzeczności interesów. To pokazuje związek etyki z ekonomią.

Czyli jednym z głównych atrybutów private bankera powinna być etyka?

Tak, etyka i budowanie zaufania latami. Jak klient zobaczy, że doradca jest dobry, to zostanie przy nim. Charakterystyczna dla dobrego private bankera jest postawa, kiedy rezygnuje ze sprzedaży ryzykownego produktu na rzecz zdobycia zaufania klienta. Zauważmy też, że ceny usług private banking są wysokie, więc klienci oczekują wysokiej jakości.

Czy private banking w Polsce to tylko nazwa czy faktycznie widzimy tu najwyższe standardy?

Większość banków rzeczywiście stara się osiągnąć wysoki poziom. Widać to po pracownikach, których cechuje punktualność, przygotowanie, dobre wykształcenie i kultura.

A jak się zdobywa klienta? Sam przychodzi czy jest to agresywna multiplikacja klientów?

Banki same wyciągają wnioski z przepływów i depozytów na rachunkach.

Część osób bogatych sama dba o swoje oszczędności prowadząc rachunki maklerskie. W jakim stopniu klientami banków są osoby nieznające się na finansach, np. inżynierowie czy lekarze, a w jakim stopniu to wynika z braku czasu wykwalifikowanych w dziedzinie osób?

Niektórzy się nie znają, np. duża część humanistów czy celebrytów, inni nie mają czasu. W private bankingu chodzi o to, żeby wyartykułowali swoje potrzeby, włącznie ze stopą zwrotu i stopniem akceptowanego ryzyka, a private banker powinien je zaspokoić. Prawidłowość jest taka, że im klienci mają wyższe wykształcenie i większe doświadczenie zawodowe, tym chętniej korzystają z tego typu usług i zgadzają się na bardziej zdywersyfikowane, wieloskładnikowe portfele.

CV

Dr hab. Krzysztof Borowski, pracownik dydaktyczny Zakładu Bankowości Inwestycyjnej Katedry Bankowości Szkoły Głównej Handlowej. Jego zainteresowania skupiają się na rynkach finansowych ze szczególnym uwzględnieniem rynku kapitałowego. Autor i współautor kilkudziesięciu prac naukowych, m.in. z zakresu bankowości inwestycyjnej, analizy technicznej oraz inwestycji alternatywnych.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację