Malinowski: nie tylko miejsca pracy się liczą

Jedynym miernikiem korzyści z obecności zagranicznych firm w Polsce nie może pozostawać wyłącznie liczba miejsc pracy – pisze prezydent Pracodawców RP

Aktualizacja: 17.05.2012 10:08 Publikacja: 17.05.2012 05:00

Malinowski: nie tylko miejsca pracy się liczą

Foto: Bloomberg

Red

Gdy w 2008 roku podczas spotkania polskich przedsiębiorców z wybitnymi zagranicznymi ekonomistami i ekspertami lord Digby Jones – były lider Konfederacji Brytyjskiego Przemysłu i ówczesny minister – stwierdził, że najbliższe dekady upłyną pod znakiem gospodarczej hegemonii Chin, wielu uczestników spotkania przyjęło jego słowa z niedowierzaniem. Jednak okazały się prorocze; dziś każdy kraj, który pragnie się rozwijać, marzy o chińskich inwestycjach i próbuje wejść na chiński rynek.

Polska nie jest tu wyjątkiem.

Deklaracje i co dalej

W tej sytuacji zacieśnienie polsko-chińskiej współpracy na szczeblu politycznym jest ważnym krokiem na drodze do zintensyfikowania kontaktów gospodarczych. Jest to szczególnie istotne zwłaszcza dla polskich przedsiębiorstw działających na rynku chińskim, gdzie czynnik polityczny ma duże znaczenie i pomaga w nawiązywaniu kontaktów biznesowych.

Optymizm jednak słabnie, gdy schodzi się z poziomu deklaracji politycznych i potencjalnych możliwości w sferę biznesowej rzeczywistości. Nie jestem przekonany co do tego, czy istnieją wystarczające warunki pozwalające polskim firmom na skorzystanie z zawartego porozumienia strategicznego pomiędzy Polską a ChRL.

Skuteczność podejmowanych inicjatyw politycznych można będzie w większym stopniu ocenić, udzielając odpowiedzi na cztery podstawowe kwestie: czy jesteśmy wystarczająco atrakcyjni dla chińskiego kapitału, jakie korzyści z punktu widzenia interesu gospodarczego Polski mogą wiązać się z napływem inwestycji z tego kraju, czy polscy przedsiębiorcy są gotowi do podjęcia inwestycji na rynku chińskim oraz co polski rząd ma im do zaoferowania oprócz dumnie brzmiącej strategii „Go China".

Polska z punktu widzenia Chin jest mało znaczącym rynkiem, na co wskazuje dotychczasowa skala inwestycji ulokowanych w naszym kraju. Na koniec 2010 r. udział chińskich inwestycji w łącznej wartości inwestycji z Azji nie przekroczył nawet

Czas się zastanowić, jakie korzyści chcemy osiągnąć, przyciągając inwestorów z Chin

10 proc. Ich skromna skala jest jeszcze bardziej widoczna, gdy uświadomimy sobie stosunkowo małe zainteresowanie inwestorów azjatyckich lokowaniem inwestycji w Polsce (stanowią mniej niż 2 proc. inwestycji zagranicznych w naszym kraju).

Oprócz słynnej już firmy Covec z trudem można wymienić kilka nazw chińskich przedsiębiorstw prowadzących działalność nad Wisłą. Dłuższe poszukiwania pozwalają na odnalezienie kilku firm: Guangxi LiuGong Machinery (inwestor Huty Stalowa Wola – największa jednostkowo chińska BIZ o wartości 59 mln USD), ZTE Corporation, Huawei Technologies Co. Ltd., Nuctech Company Ltd., TCL Operations, Min Hoong Development Co., Digital View, Yuncheng i Dong Yun, Victory Technology Polska. Pozytywnymi przesłankami świadczącymi o tym, że może się to zmienić, jest otwarcie w Polsce oddziałów przez Bank of China (luksemburską spółkę) oraz bank ICBC (Industrial and Commercial Bank of China), które finansują inwestycje chińskie za granicą.

Polska prawie nieobecna w Chinach

Polskie inwestycje w Chinach również są nader skromne. Wynika to generalnie z tego, że polskie firmy wykazują niewielkie zainteresowanie lokowaniem inwestycji w regionach odległych geograficznie i kulturowo, gdzie meandry rzeczywistości biznesowej są często dość zawiłe. Niemniej można wskazać odważnych przedsiębiorców, którzy odnaleźli się na tamtejszym rynku. Należą do nich m.in. Toruńskie Zakłady Opatrunkowe, Can-Pack, Kopex, LPP, Selena, Fasing czy też Ferro. Mniejsze firmy w dalszym ciągu podchodzą z dystansem do rynków Dalekiego Wschodu i jest raczej wątpliwe, że pomoc rządu w postaci strategii „Go China" dużo w tej kwestii zmieni. Ma ona głównie charakter informacyjny, a od zdobycia informacji do zainwestowania ? daleka droga. Czy polskie firmy z sektora MŚP będą w stanie we własnym zakresie znaleźć partnera biznesowego, przeprowadzić badania rynku, ocenić ryzyko (rynkowe, biznesowe, polityczne)? Na skorzystanie z usług doradczych wyspecjalizowanych podmiotów większości z nich nie stać.

Czy wymiana uścisków pomiędzy premierami Donaldem Tuskiem a Wenem Jiabao coś w tej kwestii zmieni? Chińscy decydenci doskonale zdają siebie sprawę z tego, że transfer technologii dokonuje się nie tylko dzięki przyciąganiu inwestorów do kraju, lecz także dzięki przejmowaniu firm zagranicznych. Dlatego też podejmują w Europie inwestycje zorientowane na przejęcie aktywów strategicznych w postaci technologii i wiedzy. Czy mamy im do zaoferowania cenne zasoby, których poszukują, czy też będziemy odgrywać jedynie rolę bramy do lukratywnego rynku Europy Zachodniej?

Jednocześnie czas się zastanowić, jakie korzyści chcemy osiągnąć, przyciągając inwestorów z Chin. Nie można poprzestawać na podejściu stosowanym przez wiele lat, w którym inwestycje zagraniczne uważa się za wartość samą w sobie. Oczywiście ich napływ prowadzi do tworzenia nowych miejsc pracy, ale czy na takiej podstawie może zasadzać się długofalowy rozwój Polski? Czy rzeczywiście darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda?

Ważna strategia rozwoju gospodarki

Przykłady wielu krajów ? nie tylko rozwiniętych, lecz także rozwijających się ? zdają się tej mądrości ludowej nie potwierdzać. Wobec napływu kapitału zagranicznego kraje te włączyły politykę inwestycyjną w szerszą wizję rozwoju gospodarczego. Same Chiny stosują swego rodzaju „sito inwestycyjne", nie tylko ograniczając napływ kapitału zagranicznego do niektórych branż, lecz także stosując zachęty inwestycyjne w tych branżach, na których rozwoju najbardziej im zależy. Również Indie – mimo iż stosunkowo późno otworzyły

Optymizm słabnie, gdy schodzi się z poziomu deklaracji politycznych i potencjalnych możliwości w sferę biznesowej rzeczywistości

swój rynek na napływ inwestycji i posiadały ogromne potrzeby kapitałowe ? zastosowały rozważną politykę wobec napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ). Upatrując w nich przede wszystkim szansę na rozwój technologii, nowoczesnych metod zarządzania i wiedzy know-how oraz na podniesienie potencjału innowacyjnego kraju, Indie początkowo umożliwiły zwiększony napływ kapitału zagranicznego tylko do tych branż gospodarki, które wiązały się z potencjalnie największymi korzyściami dla kraju we wspomnianych dziedzinach

(high-priority industries). Pozwoliło to Indiom na zbudowanie drugiej na świecie Doliny Krzemowej, z doskonale rozwiniętą branżą sprzętu komputerowego i oprogramowania.

W żadnym wypadku Pracodawcy RP nie są zwolennikami protekcjonizmu, ale nie popieramy też postawy cechującej się przyjmowaniem wszystkich inwestorów z otwartymi rękami. Nie można pomijać analizy skutków ex post, które mogłyby stanowić podstawę kształtowania polityki inwestycyjnej w przyszłości. Jeśli chcemy wspiąć się na wyższy szczebel na drabinie tworzenia wartości dodanej, podstawowym i jedynym miernikiem korzyści nie może pozostawać liczba miejsc pracy. Pamiętajmy o swoich atutach i odpowiednio je rozwijajmy.

Gdy w 2008 roku podczas spotkania polskich przedsiębiorców z wybitnymi zagranicznymi ekonomistami i ekspertami lord Digby Jones – były lider Konfederacji Brytyjskiego Przemysłu i ówczesny minister – stwierdził, że najbliższe dekady upłyną pod znakiem gospodarczej hegemonii Chin, wielu uczestników spotkania przyjęło jego słowa z niedowierzaniem. Jednak okazały się prorocze; dziś każdy kraj, który pragnie się rozwijać, marzy o chińskich inwestycjach i próbuje wejść na chiński rynek.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację