Gdy w 2008 roku podczas spotkania polskich przedsiębiorców z wybitnymi zagranicznymi ekonomistami i ekspertami lord Digby Jones – były lider Konfederacji Brytyjskiego Przemysłu i ówczesny minister – stwierdził, że najbliższe dekady upłyną pod znakiem gospodarczej hegemonii Chin, wielu uczestników spotkania przyjęło jego słowa z niedowierzaniem. Jednak okazały się prorocze; dziś każdy kraj, który pragnie się rozwijać, marzy o chińskich inwestycjach i próbuje wejść na chiński rynek.
Polska nie jest tu wyjątkiem.
Deklaracje i co dalej
W tej sytuacji zacieśnienie polsko-chińskiej współpracy na szczeblu politycznym jest ważnym krokiem na drodze do zintensyfikowania kontaktów gospodarczych. Jest to szczególnie istotne zwłaszcza dla polskich przedsiębiorstw działających na rynku chińskim, gdzie czynnik polityczny ma duże znaczenie i pomaga w nawiązywaniu kontaktów biznesowych.
Optymizm jednak słabnie, gdy schodzi się z poziomu deklaracji politycznych i potencjalnych możliwości w sferę biznesowej rzeczywistości. Nie jestem przekonany co do tego, czy istnieją wystarczające warunki pozwalające polskim firmom na skorzystanie z zawartego porozumienia strategicznego pomiędzy Polską a ChRL.
Skuteczność podejmowanych inicjatyw politycznych można będzie w większym stopniu ocenić, udzielając odpowiedzi na cztery podstawowe kwestie: czy jesteśmy wystarczająco atrakcyjni dla chińskiego kapitału, jakie korzyści z punktu widzenia interesu gospodarczego Polski mogą wiązać się z napływem inwestycji z tego kraju, czy polscy przedsiębiorcy są gotowi do podjęcia inwestycji na rynku chińskim oraz co polski rząd ma im do zaoferowania oprócz dumnie brzmiącej strategii „Go China".