Gorbaczow, Wałęsa i Genscher wnieśli istotny wkład w poprawę świata, odpowiednio kładąc kres zimnej wojnie, demokratyzując Polskę i jednocząc Niemcy. Wyzwania, przed którymi stanęli, były niebotyczne, a ich historie inspirujące: byli świadkami dzieła podnoszenia Europy z ruin drugiej wojny światowej i związanej z tym gruntownej odbudowy jej infrastruktury fizycznej, politycznej i społecznej. Każdy z nich uosabia olbrzymie znaczenie przywództwa politycznego w dokonywaniu przemian, których doświadczyła Europa w ostatnim półwieczu.

Następne półwiecze będzie wymagało przemian co najmniej tak istotnych, jak te, które dokonały się w poprzednim, jeśli Europa i świat mają zbudować zrównoważoną i udaną przyszłość. Charakter wyzwań będzie jednak radykalnie odmienny. W drugiej połowie XX wieku świat korzystał z obfitości tanich paliw kopalnych i dopiero zaczynał dostrzegać ryzyko narastających szkód w naszych zasobach naturalnych, jakie może się wiązać z niekontrolowanym rozwojem gospodarczym. Wyznacznikami poprawy jakości życia społeczeństw były rozwój infrastruktury, towary i usługi oraz zwiększony udział w życiu politycznym i gospodarczym. Niekwestionowanym celem, nie bez racji, był wzrost PKB.

Dzisiaj stajemy jednak w obliczu szczytu wydobycia ropy naftowej i rosnącej świadomości tego, że zasoby naturalne są zbiorem skończonym, szczególnie w wyniku ingerencji w klimat, utraty różnorodności biologicznej i niedoboru wody. Obecna ścieżka rozwoju gospodarczego nastawiona na wzrost PKB jest wyraźnie niezrównoważona ekologicznie, a do tego, jak pokazują badania opinii publicznej, w krajach rozwiniętych przestała być także sposobem na poprawę ludzkiego dobrobytu i szczęścia. Aby dokonać w najbliższym półwieczu koniecznej transformacji, musimy posłużyć się niektórymi zasadami, które sprawdziły się w minionym półwieczu, lecz zastosować je w zupełnie nowym kontekście. Trzeba na nowo zdefiniować problemy i zaplanować pozytywne wyniki działań.

Rośnie przekonanie, że PKB, który nigdy nie miał stanowić miernika dobrobytu gospodarczego, łączy koszty i korzyści społeczne, pomija wiele pozarynkowych kosztów i korzyści oraz nie uwzględnia dystrybucji dochodów. O ile wzrost PKB przekłada się na poprawę dobrobytu w krajach rozwijających się, o tyle dalsze stosowanie go jako głównego celu polityki w krajach „nadmiernie rozwiniętych" może być niebezpieczne i przynosić skutki odwrotne do zamierzonych. Musimy zdać sobie sprawę, że kapitał naturalny i społeczny, którego nie uwzględnia wskaźnik PKB, stanowi obecnie czynnik ograniczający poprawę dobrobytu w zrównoważonym rozwoju człowieka i do oceny rzeczywistego postępu potrzebne są inne mierniki. Na przykład wskaźnik rzeczywistego rozwoju (GPI), który uwzględnia dystrybucję dochodu i straty dla środowiska naturalnego, pokazuje, że w USA i kilku innych krajach wysoko rozwiniętych GPI nie wzrósł od lat 70. ubiegłego wieku. Musimy stworzyć instytucje, które pomogą nam pozostać w granicach naszej planety, jednocześnie zapewniając wysoką jakość życia i rzeczywisty rozwój znacznie większej części ludności świata. Potrzebny jest nam obecnie zrównoważony ekologicznie, sprawiedliwy i korzystny ekonomicznie wzrost dobrobytu, nie tylko w zakresie PKB. Co więcej, w niektórych krajach może to oznaczać spadek PKB.

Czy taka przemiana światopoglądu i celów politycznych jest w ogóle możliwa? Są oczywiście historyczne precedensy potwierdzające możliwość tego rodzaju i tempa przemian. Kto w 1985 roku mógł przewidzieć rozpad Związku Radzieckiego, transformację Polski czy zjednoczenie Niemiec? Kto potrafi teraz przewidzieć, jaki kierunek obierze proces zrównoważonego rozwoju świata? Potrzebni są nam nie tylko przywódcy podobni do tych, którzy poprowadzili przemiany drugiej połowy XX wieku, ale także nowe ruchy obywatelskie, takie jak te, które stały wówczas za owymi przywódcami.