Potem jak wiemy, poszło już łatwiej. Maszyny drukarskie rozkręciły się na dobre. Aby oswoić diabła i nie szokować obywateli brzydkim określeniem: emisja pustego pieniądza, wymyślono elegancki zwrot: ilościowe dostosowanie. Choroba przeniosła się do Europy, gdzie „interwencyjny skup papierów dłużnych" potraktowano jako lekarstwo na niewypłacalność kolejnych państw Unii Europejskiej. Lekarstwo to miało być stosowane przejściowo, gdyż wielkie nadzieje pokładano w ograniczeniu wydatków budżetowych owych krajów; miało im to przywrócić zdolność obsługi zadłużenia.
W ten sposób powstał stwór, którego ekonomia i teoria polityki gospodarczej nie przewidywały. Jest to połączenie bardzo luźnej polityki monetarnej z ostrym zacieśnieniem fiskalnym. Co ciekawe, nowa konstrukcja nie została wymyślona w ciszy naukowych gabinetów, lecz była efektem podejmowanych ad hoc decyzji władz monetarnych.
Być może dlatego, albo może ze względu na przewidywaną krótkookresowość i nadzwyczajność takiej polityki, nikt zbytnio się nie zastanawiał nad jej konsekwencjami w długim okresie. Jedynie najtwardsi zwolennicy teorii ilościowej zapowiadali wybuch niekontrolowanej inflacji, a najzagorzalsi zwolennicy lorda Keynesa przewidywali szybkie ożywienie. Nie były to jednak poglądy podbijające serca szerokich rzecz zwolenników, bowiem obie te przepowiednie pozostają w jaskrawej sprzeczności z empirią.
Gospodarki państw rozwiniętych nie cierpią z powodu inflacji, ale także nie powracają na ścieżkę w miarę szybkiego wzrostu. Rezultat jest zerowy. W dosłownym tego słowa znaczeniu, bo i inflacja, i wzrost gospodarczy systematycznie zdążają do zera. I co najgorsze, wiele wskazuje na to, że taki stan jeszcze trochę potrwa.
W sumie okazuje się, że cała rewolucja monetarno-fiskalna miała jeden skutek. Pozwoliła historycznie najbogatszym państwom świata oddalić groźbę wielkiego kryzysu i kupić czas. Czas jest w ekonomii dobrem bezcennym, ale pod warunkiem, że wiemy, jak go wykorzystać. Wydaje się, że teraz warunek ten nie jest spełniony. Jedynym źródłem optymizmu jest wiara, że gospodarka wcześniej czy później sama odnajdzie drogę rozwoju, bo jest mądrzejsza od teoretyków ekonomii oraz dysponentów maszyn drukarskich.