Jak pobudzić wzrost gospodarczy

Jesienią 2008 r. Fed obniżył stopy procentowe do zera i rozpoczął skup praktycznie bezwartościowych papierów, wtłaczając w gospodarkę amerykańską ponad 2 bln dolarów

Publikacja: 24.01.2013 00:06

Jak pobudzić wzrost gospodarczy

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Potem jak wiemy, poszło już łatwiej. Maszyny drukarskie rozkręciły się na dobre. Aby oswoić diabła i nie szokować obywateli brzydkim określeniem: emisja pustego pieniądza, wymyślono elegancki zwrot: ilościowe dostosowanie.  Choroba przeniosła się do Europy, gdzie „interwencyjny skup papierów dłużnych" potraktowano jako lekarstwo na niewypłacalność kolejnych państw Unii Europejskiej. Lekarstwo to miało być stosowane przejściowo, gdyż wielkie nadzieje pokładano w ograniczeniu wydatków budżetowych owych krajów; miało im to  przywrócić zdolność obsługi zadłużenia.

W ten sposób powstał stwór, którego ekonomia i teoria polityki gospodarczej nie przewidywały. Jest to połączenie bardzo luźnej polityki monetarnej z ostrym zacieśnieniem fiskalnym. Co ciekawe, nowa konstrukcja nie została wymyślona w ciszy naukowych gabinetów, lecz była efektem podejmowanych ad hoc decyzji władz monetarnych.

Być może dlatego, albo może ze względu na przewidywaną krótkookresowość i nadzwyczajność takiej polityki, nikt zbytnio się nie zastanawiał nad jej konsekwencjami w długim okresie. Jedynie najtwardsi zwolennicy teorii ilościowej zapowiadali wybuch niekontrolowanej inflacji, a najzagorzalsi zwolennicy lorda Keynesa przewidywali szybkie ożywienie. Nie były to jednak poglądy podbijające serca szerokich rzecz zwolenników, bowiem obie te przepowiednie pozostają w jaskrawej sprzeczności z empirią.

Gospodarki państw rozwiniętych nie cierpią z powodu inflacji, ale także nie powracają na ścieżkę w miarę szybkiego wzrostu. Rezultat jest zerowy. W dosłownym tego słowa znaczeniu, bo i inflacja, i wzrost gospodarczy systematycznie zdążają do zera. I co najgorsze, wiele wskazuje na to, że taki stan jeszcze trochę potrwa.

W sumie okazuje się, że cała rewolucja monetarno-fiskalna miała jeden skutek. Pozwoliła historycznie najbogatszym państwom świata oddalić groźbę wielkiego kryzysu i kupić czas. Czas jest w ekonomii dobrem bezcennym, ale pod warunkiem, że wiemy, jak go wykorzystać. Wydaje się, że teraz warunek ten nie jest spełniony. Jedynym źródłem optymizmu jest wiara, że gospodarka wcześniej czy później sama odnajdzie drogę rozwoju, bo jest mądrzejsza od teoretyków ekonomii oraz dysponentów maszyn drukarskich.

Wobec tej niesterowalności megagospodarki nasze dylematy fiskalno-pieniężne wydają się niemal śmieszne.Czego byśmy nie zrobili, będąc krajem z procentowym udziałem w światowym rynku nie będziemy mieli wpływu na kondycję globu. Jednocześnie mając umiarkowany, w porównaniu z innymi państwami, poziom długu i nieprzesadnie surową politykę monetarną, nie mamy wielkiego pola manewru. Zmniejszamy deficyt o jeden procent PKB lub obniżamy stopy procentowe o kolejne 0,25 pkt proc.

To pierwsze posunięcie nieco zmniejsza dynamikę PKB, choć do wyliczonego przez MFW negatywnego mnożnika fiskalnego krajów południa Europy (wynosi 1,7) zapewne nam daleko. Zmniejszanie stóp w krótkim okresie nie ma wielkiego wpływu na akcję kredytową. Właściwie można uznać, że wpływ ten jest negatywny, bo w grudniu po dwóch obniżkach stóp akcja kredytowa skurczyła się o 700 mln zł.

Skoro niewiele możemy zrobić dla pobudzenia gospodarki, pozostaje nam czekać na ożywienie za granicą. Najgorsze jest to, że oni też niewiele mogą zrobić i także czekają.

Potem jak wiemy, poszło już łatwiej. Maszyny drukarskie rozkręciły się na dobre. Aby oswoić diabła i nie szokować obywateli brzydkim określeniem: emisja pustego pieniądza, wymyślono elegancki zwrot: ilościowe dostosowanie.  Choroba przeniosła się do Europy, gdzie „interwencyjny skup papierów dłużnych" potraktowano jako lekarstwo na niewypłacalność kolejnych państw Unii Europejskiej. Lekarstwo to miało być stosowane przejściowo, gdyż wielkie nadzieje pokładano w ograniczeniu wydatków budżetowych owych krajów; miało im to  przywrócić zdolność obsługi zadłużenia.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację