W naszych restauracjach sufity nie spadają klientom na głowy

Najważniejsze jest dla nas dalsze otwieranie dochodowych restauracji. Cały czas spotykamy się z sygnałami, że jesteśmy oczekiwani w kolejnych miastach w Polsce – mówi Richard Bergfors, prezes sieci restauracji Max Premium Burgers.

Publikacja: 25.08.2020 21:00

W naszych restauracjach sufity nie spadają klientom na głowy

Foto: materiały prasowe

Na ile pandemia wpłynęła na plany rozwoju sieci Max Premium Burgers w Polsce? Czy zawieszono jakiś projekt inwestycyjny? Jak mogą wyglądać następne miesiące?

Chcę zacząć od tego, że podtrzymujemy plany rozwoju w Polsce. Otwarcie dziesiątego lokalu może nie jest kamieniem milowym, ale z pewnością pierwszą okrągłą liczbą w naszej wciąż krótkiej historii na polskim rynku. W marcu czy kwietniu mieliśmy do czynienia z sytuacją nową i o trudnych do przewidzenia konsekwencjach, dlatego z przezorności biznesowej wstrzymaliśmy na pewien czas zaciąganie nowych zobowiązań dotyczących nieruchomości. Właśnie otwierana restauracja w podwarszawskich Babicach i uruchomiony w czerwcu lokal w Tychach to oczywiście inwestycje rozpoczęte przed pandemią. Ale już w ostatnich tygodniach rozpoczęliśmy budowę dwóch nowych lokali– w Radomiu i drugiego we Wrocławiu.

A co do projektów, to mówiłbym raczej o zmianie priorytetów. W bardzo krótkim czasie rozwinęliśmy sprzedaż za pośrednictwem firm dowozowych czy transakcji online z odbiorem na miejscu. Każdy, kto wie coś o gastronomii sieciowej, zdaje sobie sprawę, ile wyzwań wiąże się z „deliverką" – od zabezpieczania żywności na czas transportu, przez przeszkolenie pracowników z obsługi czasem nawet czterech tabletów firm dowozowych, po zapewnienie widoczności oferty w ich aplikacjach. Cieszę się, że polski zespół świetnie poradził sobie z tymi wyzwaniami.

Czy były zwolnienia pracowników?

Nie. Zwolnienia traktowaliśmy jako zupełną ostateczność. Na szczęście udało się ich uniknąć. Jesteśmy firmą rodzinną, nie korporacją, w której liczy się jedynie rachunek ekonomiczny. Podejmowaliśmy różne kroki, wysyłaliśmy ludzi na zaległe urlopy, modyfikowaliśmy grafiki itp. W przypadku pracowników biura konieczne były też redukcje wynagrodzenia.

W ten sposób udało się przetrwać najgorszy czas.

Czy sieć w Polsce korzystała z programów osłonowych podczas pandemii?

Tak jak cała branża gastronomiczna dotkliwie odczuliśmy nakaz zamknięcia lokali. Skorzystaliśmy z możliwości odroczenia płatności składek ZUS na trzy miesiące. Złożyliśmy też wniosek o przyznanie świadczeń na rzecz ochrony miejsc pracy ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Jak wygląda teraz sytuacja pod względem obrotów, liczby klientów. na ile odbiegają od wyników sprzed pandemii?

Porównania liczby gości czy obrotów firmy do danych historycznych mogą być mylące z powodu podwojenia liczby lokali w ostatnich 12 miesiącach. Jeśli jednak odnieść faktyczne wyniki do tych zakładanych w prognozach sprzedaży tworzonych przed pandemią, to widać, że lokale Drive Thru osiągają już wyniki zgodne z założeniami, natomiast obroty tych w centrach handlowych są wciąż zdecydowanie gorsze od zakładanych.

Czy konsumenci zmienili w tych trudnych czasach zwyczaje i np częściej korzystają z oferty zamówień do domu czy formatu drive thru?

W dostatecznie długo działających lokalach widać takie zmiany. Sprzedaż na Drive Thru istotnie wzrosła w czasie zamknięcia sal jadalnych. Jednak teraz, gdy są one już otwarte, sprzedaż do samochodu wciąż jest wyższa niż przed pandemią. Również sprzedaż z dostawą sprawia, że mamy mniej gości konsumujących w restauracjach. Uważam jednak, że to sytuacja przejściowa, „pandemiczna". Wizyta w lokalu gastronomicznym to coś więcej niż tylko zaspokojenie głodu. Ludzie chcą się spotykać, czy to przy burgerze, czy przy kawie, czy przy... piwie, które także mamy w ofercie.

Jako młoda marka na polskim rynku musimy pamiętać, że większość potencjalnych odbiorców wciąż nas nie zna. Bardzo bym chciał, aby pierwsza wizyta w MAX Premium Burgers była wizytą „na miejscu", by nowy gość mógł zostać obsłużony przez uprzejmy i kompetentny personel, by mógł rozgościć się i rozejrzeć po wnętrzu, docenić jego styl i jakość, z których także jesteśmy dumni. W naszych lokalach sufity nie spadają gościom na głowę!

Mimo wszystko segment zamówień online rozwija się teraz najszybciej?

Jednym z rozwiązań, jakie w przyspieszonym tempie wprowadziliśmy, było składanie i opłacanie zamówień na stronie internetowej i odbieranie ich w lokalu o umówionej porze. Docelowo jednak taką funkcję i wiele innych ma pełnić aplikacja mobilna. Mamy już taką w Szwecji. Pracujemy nad jej udoskonaleniem. Przyjdzie też czas na wprowadzenie polskiej wersji.

Na ile sytuacja podczas pandemii i po niej odbiegała od realiów z innych rynków, na których marka jest obecna? Polacy oporniej wracali do restauracji?

Odniosę się do rynku szwedzkiego, gdzie mamy niezwykle mocną pozycję. Jesteśmy tu ulubioną marką burgerową. Powszechnie znany jest fakt, że szwedzkie podejście do pandemii nie wiązało się z nakazem zamykania lokali gastronomicznych. Wprowadziliśmy wszelkie zalecane rozwiązania sanitarne i działaliśmy dalej. Jednak mimo to spadki również u nas były bardzo istotne. Co mnie jednak cieszy, to fakt, że szwedzcy klienci szybko wrócili do naszych restauracji. Mojej rodzinie jako właścicielom sieci pozwala to dalej finansować polski projekt aż do momentu, kiedy osiągniemy tu samowystarczalność.

Jakie firma ma plany na kolejne miesiące?

Najważniejsze jest dla nas dalsze otwieranie dochodowych restauracji. Cały czas spotykamy się z sygnałami, że jesteśmy oczekiwani w kolejnych miastach. Widzimy, jak fama o „szwedzkiej burgerowni" wyprzedza nasze tempo rozwoju. Jest to nieco frustrujące, ale też mobilizujące. Uderzenie pandemii przyhamowało na chwilę ekspansję, ale wracamy już do wcześniejszej dynamiki. Przyszły rok zapowiada się ekscytująco. Mam nadzieję, że nie pojawią się już ograniczenia w lotach ze Szwecji do Polski, bo odwiedzam każde miejsce, które bierzemy pod uwagę pod kątem nowej restauracji.

Co z ofertą bezmięsną, czy zamienniki burgerów mięsnych będą nadal rozwijane? To w końcu opcja nie tylko dla wegan czy wegetarian, wielu konsumentów – również w Polsce – ogranicza posiłki mięsne.

Zielone menu to zdecydowanie jedna z najmocniejszych stron Maxa. Nasze wege nuggetsy zmyliły już niejednego wegetarianina, który z oburzeniem reklamował je jako kurczakowe. Co do burgerów, to nasza autorska propozycja Delifresh Plant Beef jest godną alternatywą dla hamburgera wołowego.

Co ciekawe, choć w Szwecji plant beef jest obecny dłużej i udział burgerów z „mięsem" roślinnym w sprzedaży rośnie, to polskie wyniki od czasu debiutu na jesieni ubiegłego roku są procentowo lepsze. Jeśli pojawia się nowy burger, to praktycznie zawsze ma on wariant mięsny i bezmięsny. Opcji wege nie traktujemy jako wizerunkowego listka figowego. To równorzędna platforma produktowa, często zresztą bardziej popularna niż kurczakowa.

Pojawiają się doniesienia, że obecny kryzys tylko przyspiesza odchodzenie od czerwonego mięsa. To już staje się mainstreamem. Kiedy pandemiczny kurz opadnie, będziemy na świetnej pozycji do walki o serca i żołądki Polaków, być może nieco już zmęczonych ofertą naszej amerykańskiej konkurencji.

To element szerszej strategii, podejścia z myślą o bardziej przyjaznej środowisku działalności?

Niezwykle poważnie traktujemy aspekt środowiskowy naszej działalności. Jako firma burgerowa jesteśmy częścią problemu, jakim jest wpływ hodowli krów na środowisko. Chcemy być też częścią rozwiązania. Jako jedyni w branży w naszych cennikach informujemy klientów o ilości CO2 wyemitowanego w procesie powstawania danego produktu. Porównanie burgerów mięsnych i wegetariańskich pod tym względem daje jasny wynik. Dlatego chcemy, by w niedalekiej przyszłości co drugi posiłek sprzedawany w Max Burgers nie zawierał czerwonego mięsa. Krótko mówiąc, będziemy rozwijać zielone menu. Nowe produkty wege pojawią się w ofercie polskiego Maxa już w najbliższych tygodniach!

Richard Bergfors kieruje Max Premium Burgers od 2002 r. Firmę założyli jego rodzice w 1968 r., pracował w niej na różnych stanowiskach. W 2000 r. wraz z ojcem i bratem podjął decyzję o zainwestowaniu w znaczący rozwój Max Burgers w Szwecji i ekspansji w innych krajach. Pod zarządem obejmującym ojca jako prezesa, Richarda jako dyrektora generalnego i brata Christoffera jako wiceprezesa sieć urosła z 30 do 157 restauracji w pięciu krajach.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne