Z zainteresowaniem zapoznałem się z uwagami p. Anny Streżyńskiej do cięcia stawek interchange opublikowanymi w „Rzeczpospolitej" (20 maja br.). Cieszę się, że była szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej zauważa, że stawki opłaty interchange fee w Polsce należą do najwyższych w Europie. Jednak nie mogę się zgodzić z poddawaniem w wątpliwość zasadności regulacyjnej interwencji w rynek w przypadku ustalenia ich maksymalnej wysokości.
Duopolistyczne praktyki
Obniżenie opłaty interchange jest kluczowym warunkiem dynamicznego i zrównoważonego rozwoju rynku płatności bezgotówkowych w Polsce. Na prawidłowość tę wskazują zarówno badania Narodowego Banku Polskiego, Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, Uniwersytetu Warszawskiego, jak również praktyka innych krajów, w tym Stanów Zjednoczonych oraz Australii. Doprowadzenie do obniżenia opłaty interchange do ok. 0,2 proc. wartości transakcji pozwoliłoby na:
• Dynamiczny rozwój sieci akceptacji kart i innych nowoczesnych instrumentów płatniczych, przyczyniając się pośrednio do wzrostu PKB.
• Ukrócona zostałaby praktyka finansowania przez przedsiębiorców i ich klientów przychodów banków, tylko z tytułu interchange fee wynoszących ok. 2 mld złotych rocznie. Poprawiłaby się również dynamika rozwoju sieci akceptacji płatności bezgotówkowych, która w tej chwili jest bardzo niska – jedynie co piąty punkt handlowo-usługowy akceptuje płatność kartą (często od pewnej wysokości, zwykle 20 zł). Natomiast 90 proc. transakcji nadal jest dokonywanych w gotówce.
• Zatarłyby się różnice w dostępie do bezgotówkowej formy dokonywania płatności pomiędzy mieszkańcami mniejszych miejscowości i wsi, w których praktycznie nie są instalowane terminale POS, a mieszkańcami dużych metropolii. W ten sposób przestałaby istnieć „Polska dwóch prędkości", w której nowoczesne rozwiązania i innowacje dostępne są jedynie dla nielicznych.