Populistyczna dobrowolność

Wytykając wysokie przychody PTE, rząd obrzydza Polakom OFE i tworzy złudne wrażenie, że ZUS jest bezpieczniejszy.

Publikacja: 14.06.2013 07:06

Populistyczna dobrowolność

Foto: Rzeczpospolita

Red

Twierdzeniu premiera, że „dotychczasowe osiągnięcia OFE, w tym poziom emerytur, jaki one gwarantują, w porównaniu z tym, ile pieniędzy zarobiły, są nie do zaakceptowania", przyświeca – moim zdaniem – tylko jeden cel: obrzydzenie Polakom otwartych funduszy emerytalnych.

Zyski OFE w rękach rządu

Maksymalny poziom opłat od składek i prowizji za zarządzanie, które pobierają PTE, jest określony ustawą. Dotychczas niemal wszystkie towarzystwa stosowały maksymalne poziomy tych obciążeń, ale trudno się na nie obrażać, skoro robiły to zgodnie z obowiązującym prawem.

Zamiast piętnować je za wysoki poziom dochodów, rząd, w drodze ustawy, powinien obniżyć dopuszczalne limity bardziej, niż zrobił to w 2010 r. Wtedy opłata od składki została ścięta z 7 do 3,5 proc.

Warto przypomnieć, że z tych 3,5 proc. w PTE zostaje ok. 2,5 proc., a prawie 1 proc. towarzystwa płacą innym instytucjom państwowym. Najwięcej, bo 0,8 proc., idzie do... ZUS za przekazanie składki do PTE, reszta do KNF i Rzecznika Ubezpieczonych.

Może być taniej

Zdecydowana większość obrońców filara kapitałowego nie sprzeciwia się dalszemu ograniczeniu przychodów PTE. Wiadomo, że ta część systemu emerytalnego mogłaby być tańsza. W efekcie także przyszłe emerytury mogłyby być istotnie wyższe.

Nie mam wątpliwości, że towarzystwa emerytalne zaakceptowałyby całkowitą likwidację opłaty od składki i ograniczenie swoich przychodów jedynie do niskiej prowizji za zarządzanie. Ale zamiast przedstawienia konstruktywnej propozycji zmian w tym zakresie rząd od trzech lat ogranicza się do połajanek.

Wytykając wysokie przychody PTE z tytułu opłat i prowizji, naprawdę nie jest trudno obrzydzić Polakom otwarte fundusze emerytalne i jednocześnie tworzyć – całkowicie zresztą złudne – wrażenie, że tylko państwowy ZUS jest najbezpieczniejszym sposobem zapewnienia w przyszłości wysokich emerytur.

Jesienią 2010 r. minister Michał Boni przygotował projekt ustawy obniżającej opłaty i zwiększającej efektywność OFE, który jednak wylądował w koszu. W 2011 r., gdy rząd obciął składkę do OFE, obiecał, że wkrótce wprowadzi zmiany, które zwiększą efektywność funduszy, ale do dzisiaj nikt o takim projekcie rządowym nie słyszał.

Złudna dobrowolność

Bez tych zmian proponowanie Polakom dobrowolności w przystępowaniu do OFE jest zwyczajnie nie fair. W obecnych uwarunkowaniach prawnych OFE nie mogą funkcjonować efektywnie.

I nie chodzi tu tylko o poziom opłat i prowizji, ale chociażby o wprowadzenie subfunduszy, które dostosują proporcje akcji i obligacji w portfelu do wieku ubezpieczonych.

Dzisiaj OFE muszą w taki sam sposób inwestować składki osób, które dopiero weszły na rynek pracy, jak i tych, które za parę miesięcy przejdą na emeryturę. To oczywiste, że taka strategia inwestycyjna jest bardzo ryzykowna.

Ramy prawne, w których funkcjonują otwarte fundusze emerytalne, jest jak tykająca bomba, która wybuchnie przy okazji najbliższej przeceny na giełdzie. Nawet Polacy, którzy nie chcą demontażu drugiego filara, mogą rezygnować z OFE, bo nie będą chcieli ryzykować gwałtownego spadku wartości ich oszczędności w przypadku przeceny akcji tuż przed ich przejściem na emeryturę.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że rządowa propozycja dobrowolności  jest obliczona na to, żeby jak najwięcej Polaków „dobrowolnie" przeszło do państwowego ZUS i w ten sposób dało przejściowy oddech finansom publicznym.

Czas ma znaczenie

Czystym populizmem jest także krytykowanie funduszy za to, że oferują obecnie niski poziom świadczeń.

Członkowie OFE, którzy obecnie przechodzą na emeryturę, mogli oszczędzać w filarze kapitałowym najwyżej 15 lat. Zakładając, że przepracowali łącznie 35 lat, emerytura wypracowana z oszczędności zgromadzonych w OFE będzie stanowiła w ich przypadku mniej niż 10 proc. całego świadczenia.

Przy obecnym poziomie składki do OFE przyszła emerytura z części kapitałowej będzie stanowić tylko 5 proc. całego świadczenia. Jeśli kapitałowa część systemu emerytalnego nie zostanie całkowicie rozmontowana, to OFE będą okrojonym kadłubkiem.

Jedynym optymistycznym elementem ostatniej dyskusji o otwartych funduszach emerytalnych jest wtorkowa wypowiedź premiera Tuska, który mówiąc o dobrowolności, stwierdził, że chce „zdecydowanie zwiększyć możliwość dysponowania przez ludzi swoimi oszczędnościami, a zmniejszyć tę możliwość dla państwa".

Moim zdaniem premier przyznał w ten sposób, że środki zgromadzone w OFE to prywatne pieniądze Polaków, a nie pieniądze państwa. Może przekona do tej opinii ministra finansów?

—Autor jest głównym ekonomistą Invest Banku

Twierdzeniu premiera, że „dotychczasowe osiągnięcia OFE, w tym poziom emerytur, jaki one gwarantują, w porównaniu z tym, ile pieniędzy zarobiły, są nie do zaakceptowania", przyświeca – moim zdaniem – tylko jeden cel: obrzydzenie Polakom otwartych funduszy emerytalnych.

Zyski OFE w rękach rządu

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację